Choć ostatecznie zanotowaliśmy 4% spadek, nie oceniałbym go negatywnie. Byki wyraźnie odskoczyły od porannego minimum, które zostało wyznaczone w pobliżu istotnego wsparcia, jakim było dolne ograniczenie luki hossy z października oraz 61,8% zniesienie całej ostatniej fali wzrostowej. Pojawienie się w tym miejscu popytu daje nadzieje na zakończenie się ruchu zniżkowego, który od maksimum 4 listopada do wczorajszego dołka przyniósł 13% spadek WIG20.

Po „fixingu cudów” w środę, czwartkowe kursy odniesienia mocno dezorientowały inwestorów, szczególnie, że w przypadku wielu spółek kursy zamknięcia w środę były nietransakcyjne. Przez to trudno oceniać zmiany procentowe poszczególnych blue chipów, które wahały się od -16% (Agora) do +1% (Polnord).

Intrygujące było zachowanie się rynku terminowego, na którym przez cały dzień trwał bardzo aktywny i dość nerwowy handel. Wyraźny wzrost LOP wraz z rozciągającą się na minus bazą daje przypuszczenie, że jakiś duży gracz otworzył sporą krótką pozycję, lecz nie towarzyszyły temu mocniejsze zlecenia sprzedaży na rynku kasowym.

Dzisiejszą sesję zaczniemy od wzrostów dzięki kolejnemu sukcesowi inwestorów amerykańskich. Indeksy na Wall Street ponownie skutecznie obroniły wsparcie ustanowione 10 października i wydaje się, że po prostu nie chcą spadać. Choć w przypadku wystąpienia kolejnej fali spadkowej mogłoby tam dojść do poważnej zapaści kursów, osobiście nadal skłaniam się do scenariusza wzrostowego w USA w horyzoncie najbliższych tygodni.

Na GPW również spodziewałbym się lepszych kilku tygodni, w czym może pomóc wspomniany rynek amerykański, ale przede wszystkim skorygowanie pierwszego ruchu wzrostowego z października. To schłodziło oscylatory i daje nam podstawę pod ewentualny kolejny impuls w górę. Mimo sporego ryzyka i dużej zmienności, w horyzoncie kilkutygodniowym pozostaję umiarkowanym optymistą.

Źródło: Piotr Kaczmarek, DM IDMSA