Informacja, że ubyło 63 tys miejsc pracy wywołała reakcję na giełdach, ale reakcja ta była krótkotrwała. Indeksy już wcześniej zdyskontowały negatywne informacje. Zwiększenie limitu aukcyjnego przez Rezerwę Federalną do 100mld dolarów pomogło giełdom ograniczyć spadki. Widać, że strach przed dalszymi spadkami toczy walkę z obawą przed utratą okazji do tanich zakupów. Problem polega na tym, że walory niekoniecznie są już tanie. Mogą się takie wydawać przez pryzmat trwającej kilka lat hossy, ale w obecnych warunkach mogą być jeszcze dużo tańsze. Piątkowy poziom zamknięcia DJIA był najniższy od października 2006r, a dzisiejszy Nikkei najniższy od ponad dwóch lat. Coraz niższe poziomy światowych indeksów nie dziwią biorąc pod uwagę zwiększającą się liczbę sygnałów, że gospodarka USA weszła w recesję, a stan sektora finansowego się pogarsza. Działania Rezerwy Federalnej zwiększające ilość środków na aukcjach świadczą o zagrożeniu płynności sektora bankowego. Na horyzoncie pojawia się nowy problem w postaci nieruchomości komercyjnych. Nie przewiduje się już tak poważnego kryzysu w tym sektorze, niemniej jednak nie pomoże to gospodarce.
Indeksy warszawskiego parkietu w ciągu ostatniego tygodnia straciły na wartości, a najwięcej stracił indeks małych spółek. WIG20 spadł o 3,59 proc i w piątek po raz pierwszy od stycznia przekroczył poziom 2 800pkt. Niepewność i nerwowość na rynku sprawi, że notowania w Warszawie podążać będą za giełdami światowymi. Dziś giełda za oceanem otwiera się o 14:30 (zmiana czasu w USA). Dla indeksu blue chipów pierwszymi wsparciami są 2800pkt oraz 2750pkt. S&P500 zbliża się do styczniowych dołków i jeżeli je przebije to spadki mogą być trudne do zatrzymania. Brak ważniejszych danych dziś może powstrzymywać większe zmiany, ale warto przygotować się na niezapowiedziane informacje, których ostatnio mamy coraz więcej.

Źródło: Dominika Barszcz, TMS Brokers