O godzinie 15 opublikowany został indeks ISM dla amerykańskiego sektora usług. Jego wartość w styczniu spadła do 41,9 punktów, znacznie gorzej od oczekiwań i poniżej bariery 50 punktów, która oddziela wzrost gospodarczy od recesji. Ta informacja była dla rynku podwójnym szokiem. Przede wszystkim dlatego, że dane te są aż tak złe (choć chyba nikt nie spodziewa się, że gospodarka USA odrodzi się z dnia na dzień), ale również dlatego, że indeks z nieznanych powodów został opublikowany godzinę przed oficjalnym terminem. Warto tu nadmienić, że ISM jest publikowany na podstawie ankiet wśród menadżerów i być może w jego styczniowym odczycie jest więcej emocji niż chłodnej analizy. Kwestią otwartą jest jedynie to jak wiele złych danych jest już zdyskontowane w cenach.

Oczywiście gdy tylko przysłowiowy Wujek Sam kichnie, polski parkiet od razu choruje na grypę i po publikacji ISM rozpoczęło się poważne przyspieszenie spadków na GPW, już ze zwiększonym obrotem. Na wielu walorach można było wręcz mówić o panice, co być może będziemy obserwować również na dzisiejszej sesji. Mimo, że wczoraj antycypowaliśmy silny spadek w USA, dziś na pewno zareagujemy kolejnym spadkiem, który jednak może się zakończyć nawet w początkowej fazie sesji. Prawdopodobnie WIG20 zbliży się do wsparcia na poziomie 2886 punktów, gdzie zlokalizowany jest dołek sprzed tygodnia oraz 50% zniesienie całej fali wzrostowej z ostatnich tygodni. To dobre miejsce na skończenie spadków, choć ewentualne wyraźniejsze przełamanie tej bariery i utrzymywanie się poniżej będzie oznaczało dużą słabość strony popytowej.

Źródło: Piotr Kaczmarek, DM IDMSA