W dalszej części sesji podaż nie wykazywała zbytniej agresywności, przez co dzień skończyliśmy około 2% spadkiem indeksów, co jak na ostatnią skalę zmienności nie jest zbyt dużą zniżką.

Wśród największych spółek wciąż pod zwiększoną presją podaży znajduje się PKN Orlen. Spółka, która była lokomotywą pierwszej części hossy, już od połowy 2006 roku zachowuje się gorzej od rynku a po wczorajszym 3,5% spadku akcje Orlenu w cenach zamknięcia znalazły się na najniższym poziomie od ponad 2,5 roku. Najlepszym blue chipem był w poniedziałek bank BPH, którego akcjonariusze zyskali 4,4%.

Obroty na sesji w wysokości 1,3 mld złotych wskazują na wtórny charakter spadków w stosunku do wzrostów z końcówki tygodnia – wówczas aktywność inwestorów była znacznie wyższa. Cały czas zatem jestem zwolennikiem teorii, że ewentualne pogłębienie się spadków w tym tygodniu będzie tylko chwilowym osłabieniem i utwardzaniem dna, po czym może dojść do kontynuacji zeszłotygodniowej tendencji odrabiania strat przez kursy spółek.

Wieczorem na Wall Street mimo słabych danych z rynku nieruchomości indeksom udało się wzrosnąć, co automatycznie przełoży się na dzisiejsze lepsze nastroje w Warszawie. Na razie nie spodziewałbym się jednak wzmożonego ataku popytu – przed nami w tym tygodniu jeszcze decyzja FED oraz garść istotnych danych makroekonomicznych i dopóki w tych obszarach nie zniknie niepewność, o wyraźniejsze wzrosty będzie trudno.

Źródło: Piotr Kaczmarek, DM IDMSA