Przed godziną 9-tą za dolara trzeba było zapłacić 2,9150 zł, natomiast za euro 4,23 zł. Na wartości traciły również inne waluty regionu. Wspólnym źródłem tej przeceny był wzrost awersji do ryzyka, w reakcji na ostatnie niepokojące doniesienia z Grecji i Austrii. Inwestorzy jednak szybko opanowali nerwy. Pomogła nieudana próba wybicia kursu EUR/USD na nowe minima oraz rosnące europejskie giełdy.. To poprawiło nastroje na rynkach finansowych i pozwoliło złotemu odrobić straty.

Podobnie jak wczorajsze dane o inflacji konsumenckiej, inwestorzy zignorowali opublikowane dziś przez Główny Urząd Statystyczny dane o przeciętnym wynagrodzeniu i zatrudnieniu. W listopadzie wynagrodzenia wzrosły o 2,3 proc. rok do roku, natomiast zatrudnienie spadło o 2,2 proc. Rynkowy konsensus ukształtował się odpowiednio na poziomie 2,9 proc. i -2,3 proc.

Znacznie więcej emocji powinien wywołać jutrzejszy raport o dynamice produkcji. Oczekuje się, że w listopadzie była ona wyższa o 6,2 proc. niż przed rokiem, po tym jak w październiku spadła o 1,2 proc. Takich emocji natomiast nie wzbudzą równocześnie publikowane dane o listopadowej inflacji PPI oraz protokół z ostatniego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej.

Czwartkowe dane o produkcji, jakkolwiek nie powinny przejść bez echa, będą miały jedynie charakter czynnika uzupełniającego. Złoty w dalszym ciągu będzie pozostawał przede wszystkim pod wpływem nastrojów na globalnych rynkach. Te zaś ukształtuje dzisiejsza reakcja na komunikat po posiedzeniu FOMC.. "Jastrzębi" komunikat będzie źródłem obaw o podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, stając się jednocześnie pretekstem do wyprzedaży złotego i innych walut regionu. "Gołębi" komunikat, co jest bardziej prawdopodobnym scenariuszem, pozwoli polskiej walucie dalej odrabiać straty.

Źródło: Marcin R. Kiepas, X-Trade Brokers DM S.A.