Parę dni temu z tejże konsolidacji wyszliśmy, wznosząc się do 1,1570, co wiązało się m.in. z niepokojami wokół government shutdownu w USA, a także z dość gołębią wymową ostatniego spotkania FOMC. Zresztą, nawet i dziś pani George z Fed powiedziała, że wypada zrobić sobie trochę przerwy, jeśli chodzi o podwyżki oprocentowania. Z drugiej strony, to nic nowego w obecnej atmosferze, a tymczasem np. Mario Draghi, szef EBC, przyznał, że mamy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym w Europie - dłuższym być może nić dotąd oczekiwano, choć niekoniecznie wiodącym do recesji.

A poza tym, i to jest dziś kluczowe, Izba Gmin w GB odrzuciła propozycję Theresy May dotyczącą umowy brexitowej. W pewnym sensie to porażka i dla GB, i dla UE, ale rynek musiał coś wybrać: i umocnił się funt. GBP/EUR z 1,1140 przeskoczył na poziom 1,1290. Ta ucieczka od euro pośrednio odbiła się i na parze eurodolarowej. Rynek nie przejmował się więc ani panią George, ani słabym odczytem indeksu NY Empire State.

Na złotym

Para GBP/PLN przeskoczyła z 4,7840 do 4,8440 - to ruch w górę o 6 groszy, znaczny, nawet jak na tę parę. Funt zarobił kosztem naszej waluty, natomiast na euro-złotym działo się niewiele. Mamy tam aktualnie poziom 4,2920. Maksima z dnia to ok. 4,2955, minima wypadły na 4,2870.

Wreszcie jest i dolar-złoty: 3,76. W szczycie było to ok. 3,7720, ale rankiem mieliśmy 3,7350. Podobnie jak na parze głównej, wróciliśmy do starej konsolidacji. Co do inflacji CPI w Polsce za grudzień, to wynik wpisał się w prognozy: 0,0 proc. m/m oraz +1,1 proc. r/r.

Źródło: Tomasz Witczak, FMC Management