Para sytuuje się nisko, choć odczyt sprzedaży detalicznej ze Strefy Euro był wyższy od prognozowanego (zakładano dynamikę 0,1 proc. m/m, było 0,6 proc. m/m oraz 1,5 proc. r/r, podwyższono też wyniki październikowe). Z drugiej strony, bardzo słabo wypadły niemieckie zamówienia w przemyśle za listopad (-0,4 proc. r/r w miejsce prognozy 1 proc.).

Walucie europejskiej nie pomogły też dane z USA. Raport Challengera przedstawił mniejszą niż w listopadzie liczbę planowanych zwolnień, a wniosków o zasiłek wpłynęło co prawda więcej niż prognozowano, ale i tak mniej niż tydzień wcześniej (było 294 tys., poprzednio 298 tys.). Ogólnie rzecz biorąc, sytuacja gospodarcza USA prezentuje się lepiej niż Strefy Euro. Prawdopodobnie w połowie roku, jeśli nie wcześniej, w Stanach rzeczywiście zaczną się podwyżki stóp.

Dobrze dla sprzedających dolary

Ten, kto chciał sprzedawać dolary, mógł dziś chwytać kursy wyższe niż 3,65. Po południu nadal zresztą poziom jest wysoki (3,6415). Z drugiej strony, na EUR/PLN sytuacja jest poniekąd odwrotna. Wygląda na to, że dzieje się (choć w sposób oględny) to, co dopuszczaliśmy w naszych analizach: a więc pewien wzrost siły złotego do euro przy silnych spadkach eurodolara. Innymi słowy, EUR/PLN jest na 4,2840 – 4,2880. Wątpliwe jednak, by oznaczało to dalekosiężne zejście na południe. Wsparciem może być teraz okolica 4,2750.

W jutrzejszym kalendarium nie będzie danych z Polski, istotne będą natomiast odczyty takie jak listopadowa produkcja przemysłowa z Niemiec (o 8:00) czy amerykańskie dane o zatrudnieniu poza rolnictwem i w sektorze prywatnym (o 14:30). Jeśli dane te będą dobre, to złoty straci do dolara, choć – jak to sugerowaliśmy wyżej – może chwilowo zyskać w relacji do euro.

Źródło: Tomasz Witczak, FMC Managment