Data dodania: 2025-12-02 (09:36)
Jeszcze niedawno wydawało się, że typowe oszustwa bankowe dotyczą głównie osób starszych, mniej obeznanych z technologią. Dziś ten obraz jest już nieaktualny. Nowe sztuczki oszustów bankowych coraz częściej opierają się na perfekcyjnie odegranej roli fałszywego konsultanta, który dzwoni z „prawdziwego” numeru banku, zna dane klienta, mówi profesjonalnym językiem i prowadzi rozmowę dokładnie tak, jak zrobiłby to pracownik infolinii. W efekcie ofiarą padają nie tylko seniorzy, lecz także przedsiębiorcy, księgowi, informatycy, a nawet osoby zawodowo związane z finansami.
Kluczowa zmiana polega na połączeniu technologii z psychologią. Oszuści wykorzystują zaawansowane narzędzia – spoofing numeru telefonu, złośliwe aplikacje, a coraz częściej także elementy sztucznej inteligencji i deepfake – ale nadal opierają się na tym samym, sprawdzonym mechanizmie: wywołać strach, presję czasu i poczucie, że tylko natychmiastowe działanie „z urzędu” lub „z banku” może uratować pieniądze.
U źródła większości współczesnych ataków stoi wciąż ten sam mechanizm – vishing, czyli wyłudzenie przez telefon – ale w wersji 2024/2025 jest to zupełnie inna liga niż kilka lat temu. Dzięki spoofingowi numeru na ekranie ofiary wyświetla się oficjalny numer banku, infolinii KNF albo innej instytucji finansowej. Już ten jeden szczegół powoduje, że wielu klientów automatycznie „obniża gardę” – przecież dzwoni numer, który widnieje na karcie, stronie banku czy w historii wcześniejszych, autentycznych rozmów.
Na tym się nie kończy. Przestępcy coraz częściej korzystają z danych zdobytych we wcześniejszych wyciekach albo wyciągniętych z mediów społecznościowych. Potrafią podać imię doradcy z oddziału, nazwy produktów, z których klient korzysta, kwoty ostatnich przelewów albo informacje o niedawnym wniosku kredytowym. Taka wiedza buduje iluzję, że po drugiej stronie jest ktoś, kto ma wgląd w „prawdziwe systemy banku”. Coraz częściej oszuści podszywają się też pod instytucje publiczne, np. KNF, twierdząc, że „asystują przy zabezpieczaniu transakcji”, choć nadzór w rzeczywistości nigdy nie bierze udziału w indywidualnych rozmowach z klientami i nie prowadzi z nim przelewów.
To wszystko tworzy nowy model: fałszywy konsultant nie brzmi już jak natarczywy sprzedawca, tylko jak profesjonalny pracownik działu bezpieczeństwa. Używa branżowego słownictwa, odwołuje się do „procedur” i „polityk bezpieczeństwa”, a nawet… przypomina klientowi znane z komunikatów banków zasady typu „nie podawaj nikomu hasła”. Dzięki temu ofiara ma poczucie, że rozmawia z kimś, kto stoi po jej stronie.
Choć wariantów jest wiele, schemat rozmowy jest do złudzenia podobny. Ofiara odbiera telefon z „banku” i słyszy informację o rzekomym zagrożeniu: nietypowym logowaniu, próbie zaciągnięcia kredytu, podejrzanym przelewie czy ataku na konto. Od pierwszych sekund budowana jest atmosfera pośpiechu – „czas działa na niekorzyść”, „przestępcy właśnie próbują wyczyścić konto”, „mamy ostatnie minuty, żeby zablokować atak”.
Następnie fałszywy konsultant proponuje „działania ratunkowe”. Często chodzi o:
– przelanie pieniędzy na „bezpieczne konto techniczne banku” (z którego w praktyce nigdy nie wracają),
– instalację aplikacji do zdalnego dostępu, która ma rzekomo „zeskanować urządzenie i usunąć wirusa”,
– zalogowanie się przez podesłany link z SMS-a lub reklamy – co tak naprawdę oznacza wpisanie danych na stronie kontrolowanej przez przestępców.
Potem wszystko dzieje się pozornie „za zgodą” klienta. To on wpisuje loginy i hasła, on przepisuje kody SMS, on zatwierdza przelew, choć jest przekonany, że w ten sposób blokuje transakcję przestępcy. Najbardziej wstrząsające w wielu opisach incydentów jest to, że klienci przez dużą część procesu wierzą, iż współpracują z działem bezpieczeństwa – dopiero po godzinach lub dniach orientują się, że krok po kroku pomagali okraść samych siebie.
Nowym fundamentem wielu ataków są zdalne narzędzia do przejęcia kontroli nad urządzeniem. Przestępcy proszą o zainstalowanie „apki do pomocy technicznej” lub „narzędzia banku do diagnostyki”, które w rzeczywistości dają pełny dostęp do ekranu smartfona czy komputera. Po zainstalowaniu takiej aplikacji fałszywy konsultant widzi wszystko, co robi klient, może sam klikać, wypełniać formularze w bankowości internetowej, zmieniać limity czy dodawać nowych odbiorców.
Jeszcze groźniejsze są złośliwe aplikacje podszywające się pod oficjalne apki banków, firm kurierskich, operatorów czy sklepów. Po instalacji przechwytują SMS-y autoryzacyjne, wyświetlają fałszywe ekrany logowania, a w niektórych przypadkach pozwalają w tle potwierdzać transakcje, których użytkownik w ogóle nie widzi. Z zewnątrz wszystko wygląda normalnie – do czasu, aż saldo rachunku spadnie do zera.
Równolegle rozwijają się ataki z użyciem deepfake i klonowania głosu. Pojawiają się kampanie reklamowe z wykorzystaniem przerobionych wideo znanych ekspertów finansowych, a także przypadki rozmów, w których słychać syntetyczny głos przypominający pracownika firmy czy nawet członka rodziny. Jeśli do tego dołożyć realny stres i pośpiech, nawet osoba „ogarnięta” technologicznie może na chwilę zawiesić zdrowy sceptycyzm.
W nowszych analizach incydentów widać wyraźnie, że ofiary coraz częściej należą do grupy, którą stereotypowo uznalibyśmy za „trudną do oszukania”. To ludzie korzystający na co dzień z płatności mobilnych, dwuskładnikowego uwierzytelniania, bankowości online i aplikacji do zarządzania finansami. Wiedzą, że nie należy podawać nikomu haseł, słyszeli o phishingu, oglądali ostrzegawcze kampanie banków. Mimo to przegrywają z perfekcyjnie zaprojektowaną psychologią ataku.
Przestępcy budują autorytet, odwołując się do silnych marek banków i instytucji nadzorczych. Potrafią „wpleść” swoją narrację w realne wydarzenia z życia ofiary: telefon pojawia się krótko po złożeniu wniosku kredytowego, podniesieniu limitu karty czy założeniu konta w nowym banku. Kiedy kilka elementów układanki pasuje do osobistej historii klienta, jego mózg sam dopowiada resztę – rozmowa „musi” być prawdziwa, bo przecież dotyczy czegoś, co faktycznie się wydarzyło.
Do tego dochodzi presja emocjonalna. Fałszywy konsultant często chwali rozmówcę („dobrze, że Pan/Pani szybko reaguje, większość klientów to ignoruje”), stawiając go w roli kogoś rozsądnego i odpowiedzialnego, a jednocześnie delikatnie go obciąża: jeśli teraz odmówi, to „bank odnotuje, że klient nie zgodził się zabezpieczyć środków”. Mechanizm jest prosty – nikt nie chce być tym, który „sam sobie jest winien”, więc łatwiej ulec namowie do działania natychmiast, bez konsultacji z kimkolwiek.
Bardzo groźne jest też to, że cały scenariusz ataku często zaczyna się niewinnie – od profesjonalnie wyglądającej reklamy inwestycyjnej, formularza kontaktowego na łudząco podobnej do bankowej stronie czy „ankiety” w mediach społecznościowych. Klient ma poczucie, że sam zdecydował się na kontakt w sprawie produktu finansowego. Gdy po kilku dniach oddzwania do niego „opiekun inwestycyjny” lub „konsultant techniczny”, traktuje go jako naturalną kontynuację wcześniej rozpoczętej, wiarygodnej historii.
Dzisiejsze kampanie oszustw bankowych coraz bardziej przypominają zorganizowane „projekty” niż chaotyczną działalność pojedynczych oszustów. Wykorzystuje się automatyzację, voiceboty, systemy predykcyjne – wszystko po to, aby dotrzeć do jak największej liczby potencjalnych ofiar i szybko wyłowić tych, którzy wydają się najbardziej podatni.
Voicebot może rozpocząć rozmowę, informując o blokadzie karty czy „podejrzanym logowaniu”, a następnie przełączyć połączenie do żywego „konsultanta”. Systemy mogą analizować, czy klient się waha, prosi o powtórzenie, czy raczej bez wahania wykonuje polecenia – od tego zależy, czy rozmowa będzie rozwijana, czy przerwana. Równolegle w wyszukiwarkach i mediach społecznościowych pojawia się ogromna liczba reklam inwestycyjnych obiecujących „gwarantowany zysk”, „dzienne wypłaty” czy „oferty specjalne we współpracy z bankiem X czy Y”.
Za każdą z takich kampanii stoi potem ten sam mechanizm: przekierowanie na stronę, kontakt telefoniczny, budowanie zaufania, prośba o dostęp do urządzenia lub autoryzację pierwszej „testowej” wpłaty. Im bardziej profesjonalnie wygląda otoczka – strona, logo, język, dokumenty – tym trudniej przeciętnemu użytkownikowi zauważyć, że coś jest nie tak.
Banki, KNF i zespoły CERT od miesięcy powtarzają ten sam zestaw zasad, ale kluczowe jest nie tylko ich znać, lecz także umieć zastosować w stresującej sytuacji. Prawdziwy konsultant banku nigdy nie prosi o podanie pełnych danych logowania, kodów SMS czy jednorazowych haseł, nigdy też nie żąda wykonania przelewu na „bezpieczne konto techniczne” ani zainstalowania oprogramowania do zdalnego pulpitu z linka w wiadomości. Każdy taki telefon należy automatycznie traktować jako podejrzany.
Eksperci od bezpieczeństwa proponują prostą, brutalnie skuteczną zasadę „dwóch kroków”. Po pierwsze, jeśli rozmówca wywołuje presję czasu („ostatnia szansa”, „decydują się sekundy”), najlepiej natychmiast się rozłączyć. Po drugie, po chwili oddechu samodzielnie zadzwonić na oficjalny numer infolinii banku – wpisując go z klawiatury lub wybierając z aplikacji, a nie „z historii połączeń” – i zweryfikować, czy faktycznie dzieje się coś niepokojącego. Jeżeli zagrożenie jest prawdziwe, prawdziwy bank będzie o nim wiedział. Jeśli nie, właśnie uniknęliśmy ataku.
Warto też wyrobić w sobie kilka nawyków: nie instalować aplikacji z linków SMS czy komunikatorów, nie wpisywać danych logowania po kliknięciu w reklamy lub odnośniki z maili, regularnie sprawdzać historię operacji i limity transakcyjne, a podejrzane wiadomości i domeny zgłaszać do banku oraz odpowiednich służb. Tam, gdzie klienci konsekwentnie stosują te proste procedury, a banki na bieżąco wysyłają ostrzeżenia w swoich aplikacjach, skala strat spada – choć oszuści nie przestają szukać nowych scenariuszy.
Ważnym elementem walki z tym zjawiskiem jest przełamanie wstydu. To, że ofiarą padają także „ogarnięci” klienci, nie jest dowodem na ich naiwność, ale na to, jak bardzo profesjonalnie działają dzisiejsi przestępcy. Wiele osób dowiaduje się po fakcie, że scenariusz ich rozmowy wyglądał niemal identycznie jak setki innych zgłoszeń – różniły się tylko szczegóły.
Im częściej o tym mówimy – w firmach, w rodzinach, w szkołach, w mediach – tym mniejszą przewagę ma druga strona. Zaufanie do banków i instytucji finansowych jest potrzebne, ale musi iść w parze z nawykiem zdrowej nieufności wobec każdego telefonu, który próbuje zmusić nas do natychmiastowego działania pod hasłem „ratowania pieniędzy”. Bo w większości takich sytuacji tak naprawdę nie chodzi o to, żeby je uratować, tylko żeby je jak najszybciej od nas wyciągnąć.
Nowy model „konsultanta z banku”
U źródła większości współczesnych ataków stoi wciąż ten sam mechanizm – vishing, czyli wyłudzenie przez telefon – ale w wersji 2024/2025 jest to zupełnie inna liga niż kilka lat temu. Dzięki spoofingowi numeru na ekranie ofiary wyświetla się oficjalny numer banku, infolinii KNF albo innej instytucji finansowej. Już ten jeden szczegół powoduje, że wielu klientów automatycznie „obniża gardę” – przecież dzwoni numer, który widnieje na karcie, stronie banku czy w historii wcześniejszych, autentycznych rozmów.
Na tym się nie kończy. Przestępcy coraz częściej korzystają z danych zdobytych we wcześniejszych wyciekach albo wyciągniętych z mediów społecznościowych. Potrafią podać imię doradcy z oddziału, nazwy produktów, z których klient korzysta, kwoty ostatnich przelewów albo informacje o niedawnym wniosku kredytowym. Taka wiedza buduje iluzję, że po drugiej stronie jest ktoś, kto ma wgląd w „prawdziwe systemy banku”. Coraz częściej oszuści podszywają się też pod instytucje publiczne, np. KNF, twierdząc, że „asystują przy zabezpieczaniu transakcji”, choć nadzór w rzeczywistości nigdy nie bierze udziału w indywidualnych rozmowach z klientami i nie prowadzi z nim przelewów.
To wszystko tworzy nowy model: fałszywy konsultant nie brzmi już jak natarczywy sprzedawca, tylko jak profesjonalny pracownik działu bezpieczeństwa. Używa branżowego słownictwa, odwołuje się do „procedur” i „polityk bezpieczeństwa”, a nawet… przypomina klientowi znane z komunikatów banków zasady typu „nie podawaj nikomu hasła”. Dzięki temu ofiara ma poczucie, że rozmawia z kimś, kto stoi po jej stronie.
Jak przebiega rozmowa krok po kroku
Choć wariantów jest wiele, schemat rozmowy jest do złudzenia podobny. Ofiara odbiera telefon z „banku” i słyszy informację o rzekomym zagrożeniu: nietypowym logowaniu, próbie zaciągnięcia kredytu, podejrzanym przelewie czy ataku na konto. Od pierwszych sekund budowana jest atmosfera pośpiechu – „czas działa na niekorzyść”, „przestępcy właśnie próbują wyczyścić konto”, „mamy ostatnie minuty, żeby zablokować atak”.
Następnie fałszywy konsultant proponuje „działania ratunkowe”. Często chodzi o:
– przelanie pieniędzy na „bezpieczne konto techniczne banku” (z którego w praktyce nigdy nie wracają),
– instalację aplikacji do zdalnego dostępu, która ma rzekomo „zeskanować urządzenie i usunąć wirusa”,
– zalogowanie się przez podesłany link z SMS-a lub reklamy – co tak naprawdę oznacza wpisanie danych na stronie kontrolowanej przez przestępców.
Potem wszystko dzieje się pozornie „za zgodą” klienta. To on wpisuje loginy i hasła, on przepisuje kody SMS, on zatwierdza przelew, choć jest przekonany, że w ten sposób blokuje transakcję przestępcy. Najbardziej wstrząsające w wielu opisach incydentów jest to, że klienci przez dużą część procesu wierzą, iż współpracują z działem bezpieczeństwa – dopiero po godzinach lub dniach orientują się, że krok po kroku pomagali okraść samych siebie.
Zdalny pulpit i złośliwe aplikacje – „techniczne wsparcie” oszustwa
Nowym fundamentem wielu ataków są zdalne narzędzia do przejęcia kontroli nad urządzeniem. Przestępcy proszą o zainstalowanie „apki do pomocy technicznej” lub „narzędzia banku do diagnostyki”, które w rzeczywistości dają pełny dostęp do ekranu smartfona czy komputera. Po zainstalowaniu takiej aplikacji fałszywy konsultant widzi wszystko, co robi klient, może sam klikać, wypełniać formularze w bankowości internetowej, zmieniać limity czy dodawać nowych odbiorców.
Jeszcze groźniejsze są złośliwe aplikacje podszywające się pod oficjalne apki banków, firm kurierskich, operatorów czy sklepów. Po instalacji przechwytują SMS-y autoryzacyjne, wyświetlają fałszywe ekrany logowania, a w niektórych przypadkach pozwalają w tle potwierdzać transakcje, których użytkownik w ogóle nie widzi. Z zewnątrz wszystko wygląda normalnie – do czasu, aż saldo rachunku spadnie do zera.
Równolegle rozwijają się ataki z użyciem deepfake i klonowania głosu. Pojawiają się kampanie reklamowe z wykorzystaniem przerobionych wideo znanych ekspertów finansowych, a także przypadki rozmów, w których słychać syntetyczny głos przypominający pracownika firmy czy nawet członka rodziny. Jeśli do tego dołożyć realny stres i pośpiech, nawet osoba „ogarnięta” technologicznie może na chwilę zawiesić zdrowy sceptycyzm.
Dlaczego dają się nabrać nawet doświadczeni klienci
W nowszych analizach incydentów widać wyraźnie, że ofiary coraz częściej należą do grupy, którą stereotypowo uznalibyśmy za „trudną do oszukania”. To ludzie korzystający na co dzień z płatności mobilnych, dwuskładnikowego uwierzytelniania, bankowości online i aplikacji do zarządzania finansami. Wiedzą, że nie należy podawać nikomu haseł, słyszeli o phishingu, oglądali ostrzegawcze kampanie banków. Mimo to przegrywają z perfekcyjnie zaprojektowaną psychologią ataku.
Przestępcy budują autorytet, odwołując się do silnych marek banków i instytucji nadzorczych. Potrafią „wpleść” swoją narrację w realne wydarzenia z życia ofiary: telefon pojawia się krótko po złożeniu wniosku kredytowego, podniesieniu limitu karty czy założeniu konta w nowym banku. Kiedy kilka elementów układanki pasuje do osobistej historii klienta, jego mózg sam dopowiada resztę – rozmowa „musi” być prawdziwa, bo przecież dotyczy czegoś, co faktycznie się wydarzyło.
Do tego dochodzi presja emocjonalna. Fałszywy konsultant często chwali rozmówcę („dobrze, że Pan/Pani szybko reaguje, większość klientów to ignoruje”), stawiając go w roli kogoś rozsądnego i odpowiedzialnego, a jednocześnie delikatnie go obciąża: jeśli teraz odmówi, to „bank odnotuje, że klient nie zgodził się zabezpieczyć środków”. Mechanizm jest prosty – nikt nie chce być tym, który „sam sobie jest winien”, więc łatwiej ulec namowie do działania natychmiast, bez konsultacji z kimkolwiek.
Bardzo groźne jest też to, że cały scenariusz ataku często zaczyna się niewinnie – od profesjonalnie wyglądającej reklamy inwestycyjnej, formularza kontaktowego na łudząco podobnej do bankowej stronie czy „ankiety” w mediach społecznościowych. Klient ma poczucie, że sam zdecydował się na kontakt w sprawie produktu finansowego. Gdy po kilku dniach oddzwania do niego „opiekun inwestycyjny” lub „konsultant techniczny”, traktuje go jako naturalną kontynuację wcześniej rozpoczętej, wiarygodnej historii.
Nowe technologie w rękach oszustów – skala i automatyzacja
Dzisiejsze kampanie oszustw bankowych coraz bardziej przypominają zorganizowane „projekty” niż chaotyczną działalność pojedynczych oszustów. Wykorzystuje się automatyzację, voiceboty, systemy predykcyjne – wszystko po to, aby dotrzeć do jak największej liczby potencjalnych ofiar i szybko wyłowić tych, którzy wydają się najbardziej podatni.
Voicebot może rozpocząć rozmowę, informując o blokadzie karty czy „podejrzanym logowaniu”, a następnie przełączyć połączenie do żywego „konsultanta”. Systemy mogą analizować, czy klient się waha, prosi o powtórzenie, czy raczej bez wahania wykonuje polecenia – od tego zależy, czy rozmowa będzie rozwijana, czy przerwana. Równolegle w wyszukiwarkach i mediach społecznościowych pojawia się ogromna liczba reklam inwestycyjnych obiecujących „gwarantowany zysk”, „dzienne wypłaty” czy „oferty specjalne we współpracy z bankiem X czy Y”.
Za każdą z takich kampanii stoi potem ten sam mechanizm: przekierowanie na stronę, kontakt telefoniczny, budowanie zaufania, prośba o dostęp do urządzenia lub autoryzację pierwszej „testowej” wpłaty. Im bardziej profesjonalnie wygląda otoczka – strona, logo, język, dokumenty – tym trudniej przeciętnemu użytkownikowi zauważyć, że coś jest nie tak.
Co realnie działa jako obrona – praktyka, nie hasła
Banki, KNF i zespoły CERT od miesięcy powtarzają ten sam zestaw zasad, ale kluczowe jest nie tylko ich znać, lecz także umieć zastosować w stresującej sytuacji. Prawdziwy konsultant banku nigdy nie prosi o podanie pełnych danych logowania, kodów SMS czy jednorazowych haseł, nigdy też nie żąda wykonania przelewu na „bezpieczne konto techniczne” ani zainstalowania oprogramowania do zdalnego pulpitu z linka w wiadomości. Każdy taki telefon należy automatycznie traktować jako podejrzany.
Eksperci od bezpieczeństwa proponują prostą, brutalnie skuteczną zasadę „dwóch kroków”. Po pierwsze, jeśli rozmówca wywołuje presję czasu („ostatnia szansa”, „decydują się sekundy”), najlepiej natychmiast się rozłączyć. Po drugie, po chwili oddechu samodzielnie zadzwonić na oficjalny numer infolinii banku – wpisując go z klawiatury lub wybierając z aplikacji, a nie „z historii połączeń” – i zweryfikować, czy faktycznie dzieje się coś niepokojącego. Jeżeli zagrożenie jest prawdziwe, prawdziwy bank będzie o nim wiedział. Jeśli nie, właśnie uniknęliśmy ataku.
Warto też wyrobić w sobie kilka nawyków: nie instalować aplikacji z linków SMS czy komunikatorów, nie wpisywać danych logowania po kliknięciu w reklamy lub odnośniki z maili, regularnie sprawdzać historię operacji i limity transakcyjne, a podejrzane wiadomości i domeny zgłaszać do banku oraz odpowiednich służb. Tam, gdzie klienci konsekwentnie stosują te proste procedury, a banki na bieżąco wysyłają ostrzeżenia w swoich aplikacjach, skala strat spada – choć oszuści nie przestają szukać nowych scenariuszy.
Świadomość zamiast wstydu
Ważnym elementem walki z tym zjawiskiem jest przełamanie wstydu. To, że ofiarą padają także „ogarnięci” klienci, nie jest dowodem na ich naiwność, ale na to, jak bardzo profesjonalnie działają dzisiejsi przestępcy. Wiele osób dowiaduje się po fakcie, że scenariusz ich rozmowy wyglądał niemal identycznie jak setki innych zgłoszeń – różniły się tylko szczegóły.
Im częściej o tym mówimy – w firmach, w rodzinach, w szkołach, w mediach – tym mniejszą przewagę ma druga strona. Zaufanie do banków i instytucji finansowych jest potrzebne, ale musi iść w parze z nawykiem zdrowej nieufności wobec każdego telefonu, który próbuje zmusić nas do natychmiastowego działania pod hasłem „ratowania pieniędzy”. Bo w większości takich sytuacji tak naprawdę nie chodzi o to, żeby je uratować, tylko żeby je jak najszybciej od nas wyciągnąć.
Źródło: Jarosław Wasiński, MyBank.pl
Banki - Najnowsze wiadomości i komentarze
Dlaczego wydajemy więcej, gdy płacimy kartą niż gotówką? Sztuczki banków i psychologii
2025-11-27 Felieton MyBank.plKluczowy powód, dla którego wydajemy więcej kartą niż gotówką, polega na tym, że płacenie plastikiem albo telefonem jest psychologicznie mniej bolesne niż oddawanie fizycznych banknotów. W Polsce ten problem ma coraz większą skalę: według danych NBP i Mastercard już około dwie trzecie transakcji w terminalach odbywa się bezgotówkowo, a karty zbliżeniowe stanowią ponad 97% wszystkich kart, co stawia nas w światowej czołówce płatności bezdotykowych.
Czy stacjonarne placówki bankowe mają jeszcze sens w dobie pełnej cyfryzacji?
2025-11-17 Felieton MyBank.plCyfryzacja bankowości sprawiła, że większość codziennych spraw załatwiamy dziś w aplikacji – od sprawdzenia salda, przez przelewy, po zaciągnięcie kredytu gotówkowego. Naturalne więc pytanie brzmi: czy w takim świecie stacjonarne placówki bankowe mają jeszcze sens, czy są tylko kosztownym reliktem epoki papierowych wyciągów i kolejek do okienka? Odpowiedź nie jest ani prosta, ani zero-jedynkowa, bo wraz z rozwojem kanałów cyfrowych fizyczna sieć banku nie znika – raczej zmienia funkcję, skalę i sposób działania.
Unieważnienie kredytu w euro i CHF – jak odzyskać pieniądze i uwolnić się od banku (2025)
2025-11-10 Materiał zewnętrznyW ostatnich latach tysiące kredytobiorców w Polsce – zarówno posiadających kredyt frankowy (CHF), jak i kredyt walutowy w euro – zaczęło domagać się sprawiedliwości w sądach. Wspólnym mianownikiem tych spraw są nieuczciwe zapisy w umowach kredytowych, tzw. klauzule abuzywne, które powodowały, że ryzyko kursowe w całości przerzucano na klienta. W efekcie wielu konsumentów płaciło raty znacznie wyższe, niż mogliby przewidzieć w chwili podpisywania umowy.
Jak skutecznie negocjować warunki kredytu w banku?
2025-10-28 Poradnik MyBank.plNegocjowanie warunków kredytu w banku to nie tylko sztuka perswazji, lecz przede wszystkim proces wymagający rzetelnego przygotowania, dogłębnej analizy własnej sytuacji finansowej oraz znajomości zasad funkcjonowania sektora bankowego. Na tle rosnącej konkurencji wśród banków i zmiennej sytuacji gospodarczej, świadomy kredytobiorca ma dziś więcej narzędzi do uzyskania lepszych warunków kredytowych niż jeszcze kilka lat temu. Poniżej znajdziesz ekspercki przegląd strategii i porad, jak skutecznie negocjować warunki kredytu.
IKE i IKZE – jak wybrać najlepszą instytucję do oszczędzania na emeryturę?
2025-10-14 Materiał zewnętrznyTo, kto będzie prowadził Twoje IKE i IKZE może realnie wpłynąć na sposób obsługi konta i wysokość kapitału do wypłaty na emeryturze. Dowiedz się, jakie instytucje prowadzą te konta emerytalne i co wziąć pod uwagę przy wyborze konkretnej oferty.
Kredyty hipoteczne w polskich bankach – kto oferuje najatrakcyjniejsze warunki?
2025-10-08 Analizy MyBank.plPaździernik 2025 roku przynosi mieszane sygnały dla polskiego rynku kredytów hipotecznych. Po dwóch obniżkach stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego w lipcu i wrześniu, stopa referencyjna wynosi obecnie 4,75%, co teorycznie powinno przekładzać się na tańsze kredyty. W praktyce jednak banki ostrożnie podchodzą do obniżek marż, a polska jest nadal w czołówce najdroższych kredytów hipotecznych w Unii Europejskiej.
Pożyczka na auto czy kredyt? Najważniejsze różnice
2025-09-02 Poradnik kredytobiorcyPlanowanie zakupu auta wiąże się z poszukiwaniem najlepszego finansowania. Pożyczka na auto jest popularnym sposobem finansowania zakupu pojazdu. Wybór między nią a kredytem bankowym bywa jednak niełatwy. Ten artykuł wyjaśnia najważniejsze różnice i pomaga podjąć świadomą decyzję.
Kredyt gotówkowy dla Ukraińca w Polsce w 2025 r.: Warunki, dokumenty i alternatywy
2025-08-26 Poradnik kredytobiorcyW 2025 roku, gdy liczba obywateli Ukrainy w Polsce przekroczyła 2 miliony, stanowią oni integralną część polskiego społeczeństwa i gospodarki. Coraz więcej osób z Ukrainy buduje w Polsce swoje życie, pracuje, a co za tym idzie – aktywnie korzysta z lokalnych usług finansowych. Jedną z kluczowych potrzeb staje się dostęp do finansowania, na przykład w formie kredytu gotówkowego na dowolny cel. Jednak proces ten dla obcokrajowca, nawet z bliskiego sąsiedztwa, rządzi się swoimi prawami.
Drugie konto firmowe: prosty trik, który porządkuje cash‑flow w tydzień
2025-07-29 Poradnik przedsiębiorcy MyBank.plDrugie konto firmowe coraz częściej przestaje być „fanaberią księgowego”, a staje się prostym narzędziem zarządzania płynnością. W realiach, w których przepływy pieniężne są bardziej wrażliwe na sezonowość, cykle rozliczeń z kontrahentami i skoki kosztów finansowania, drugi rachunek pozwala skrócić czas od wplywu do wykorzystania środków, ograniczyć ryzyko operacyjne i ułatwić porządek w dokumentach. To rozwiązanie ma sens zarówno dla jednoosobowych działalności, jak i spółek z kilkunastoosobowym zespołem.
Santander rozdaje do 2700 zł za aktywność – Sprawdź konto firmowe, które się opłaca
2025-07-24 Przegląd promocji bankowych MyBank.plProwadzenie firmy w Polsce coraz rzadziej kojarzy się dziś z kolejkowaniem w oddziałach i papierologią, a coraz częściej z szybkim onboardingiem online, integracją usług w jednym panelu i realnym wsparciem finansowym na starcie. Konto Firmowe Online w Santanderze jest przykładem tej zmiany: łączy brak podstawowych opłat, wysoki bonus za aktywność i pakiet narzędzi, które odczuwalnie upraszczają codzienność przedsiębiorcy. To propozycja dla mikro, małych i średnich firm, które nie chcą tracić czasu na formalności, a jednocześnie oczekują, że bank zaoferuje coś więcej niż tylko numer rachunku i plastikową kartę.









