Data dodania: 2025-07-28 (10:35)
Złotówka na starcie tygodnia wchodzi w sesję bez większego impetu. Po weekendowym porozumieniu handlowym pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską rynki globalne odetchnęły, ale polski złoty nie dostał wyraźnej „premii za spokój”. Na otwarciu europejskiego handlu w poniedziałek kursy w regionie poruszały się w wąskim paśmie, co sugeruje ostrożne pozycjonowanie inwestorów i czekanie na kolejne szczegóły wdrożenia umowy.
Około godziny 08:30 w Warszawie wyceny wyglądały następująco: USD/PLN 3,6269, EUR/PLN 4,2485, CHF/PLN 4,5482, GBP/PLN 4,8638. Na szerokim rynku złoto po początkowym zjeździe stabilizowało się, a kontrakty na główne indeksy akcyjne sugerowały, że sentyment „risk-on” wraca, choć bez euforii typowej dla jednoznacznie przełomowych informacji.
Trzon weekendowych ustaleń jest prosty i – w krótkim terminie – przewidywalny dla wycen aktywów. Po stronie celnej strony przyjęły rozwiązanie „środka drogi”, w którym kluczowe kategorie towarowe z Europy wjeżdżające do USA będą objęte nową, jednolitą stopą. W komunikatach akcentowano, że najważniejsza jest stabilność zasad na kolejne miesiące, a nie zwycięstwo jednej ze stron w twardej licytacji. W języku rynków oznacza to przywrócenie elementarnej przewidywalności w transatlantyckim przepływie dóbr i kapitału, a więc i w wycenach par walutowych, które przez ostatnie tygodnie żyły plotkami o eskalacji taryf i potencjalnym odwrocie deglobalizacyjnym.
Najgłośniejszym elementem układanki jest bazowa stawka celna 15%, która ma objąć m.in. segment motoryzacyjny i część farmaceutycznego, przy utrzymaniu zasady „zero za zero” w lotnictwie oraz na wybranych kategoriach surowców i chemikaliów. Z punktu widzenia biznesu w Europie ważne jest odsunięcie groźby wyższych taryf od 1 sierpnia, które mogłyby szybko przełożyć się na koszty i marże w branżach najbardziej zależnych od eksportu do Stanów Zjednoczonych. Nie oznacza to jednak, że cała sprawa została domknięta – wciąż pozostają do doprecyzowania wyjątki sektorowe oraz harmonogram wygaszania najbardziej kontrowersyjnych pozycji.
Właśnie tu wchodzi w grę drugi, nie mniej istotny punkt porozumienia: europejskie zobowiązania po stronie realnych przepływów kapitału i towarów. W deklaracjach zapisano zwiększenie strumienia bezpośrednich inwestycji po stronie unijnej, z łączną kwotą rzędu setek miliardów dolarów, oraz skokowy wzrost zakupów energii ze Stanów Zjednoczonych w najbliższych latach. Mówiąc krótko, świeży układ ma nie tylko chronić handel, ale też przekierować część wydatków na osi Atlantyku, co dla rynku walut oznacza istotną zmianę w bilansie popytu i podaży na USD. W praktyce nawet jeśli korporacje zabezpieczają transakcje terminowo, to i tak rośnie zapotrzebowanie na dolarową płynność w rozliczeniach kontraktów energetycznych oraz projektów inwestycyjnych.
Kolejnym, mocnym sygnałem regulacyjnym są cła na metale. Wbrew nadziejom przemysłu, stal i aluminium obłożone 50% pozostają na razie poza zakresem deeskalacji. Taki ruch, choć politycznie zrozumiały, może utrzymywać podwyższoną presję kosztową w części łańcuchów dostaw, a tym samym odbijać się na marżach europejskich producentów i na ich programach inwestycyjnych. Dla wycen walut to informacja o tyle ważna, że w warunkach podwyższonej niepewności firmy częściej budują nadwyżkowe bufory walutowe, co ogranicza gotowość do agresywnego zwiększania ryzyka po stronie rynków wschodzących.
W narracji politycznej obie strony nazywają układ sukcesem i to nieprzypadkowe. Na poziomie operacyjnym porozumienie kupuje czas: neutralizuje najbardziej bolesne scenariusze dla eksportu, jednocześnie otwierając przestrzeń do dyskusji o normach technicznych i wyłączeniach sektorowych. Z perspektywy rynków walutowych liczy się jednak nie tyle warstwa deklaracji, co bilans przepływów finansowych, a ten – przynajmniej na starcie – sprzyja dolarowi. Jeżeli europejskie zakupy surowców i projekty inwestycyjne wystartują szybko, popyt na USD w kanałach transakcyjnych wzrośnie, ograniczając krótkoterminowy potencjał wzmocnienia euro i walut regionu CEE.
Instrumenty pochodne na amerykańskie indeksy ruszyły w górę, co rynek interpretuje jako „wycenienie oddechu” po wielotygodniowym napięciu handlowym. Jednocześnie zmiana układu sił na głównej parze walutowej pozostaje stonowana: EUR/USD w paśmie 1,17–1,18 przy okresowym umocnieniu dolara to układ, który historycznie nie daje walutom rynków wschodzących trwałego paliwa do wzrostów bez dodatkowego bodźca lokalnego. Gdy dolar jest stabilny bądź lekko mocniejszy, a wyceny ryzykownych aktywów poprawiają się umiarkowanie, rynki CEE zwykle przechodzą w tryb konsolidacji, w którym znaczenie mają krótkie, techniczne fale przepływów.
Właśnie takie warunki widać na rynku PLN. O poranku inwestorzy widzieli, że USD/PLN otworzył się poniżej 3,60, by w kolejnych godzinach podejść w okolice wartości z piątkowego zamknięcia. W praktyce decydowała niska zmienność i brak impulsu z eurodolara. Z perspektywy obserwatorów rynku ważne jest to, co mówią liczby: USD/PLN przy 3,6269, EUR/PLN 4,2485, CHF/PLN 4,5482, GBP/PLN 4,8638 – zestawienie praktycznie tożsame z końcówką poprzedniego tygodnia. Dla importerów i eksporterów oznacza to tyle, że krótkoterminowe strategie zabezpieczeniowe nie wymagają dziś gwałtownych korekt, ale czujność zostaje podniesiona na wypadek nowych szczegółów implementacyjnych porozumienia oraz sygnałów z banków centralnych.
Na poziomie sektorowym największe westchnienie ulgi słychać w motoryzacji. Wariant bez „ekstra-ceł” na gotowe auta oddala ryzyko poważnej utraty konkurencyjności na rynku amerykańskim, choć branża wie, że nowe reguły po obu stronach Atlantyku mogą przynieść dodatkowe koszty zgodności. W farmacji obraz jest bardziej zniuansowany: choć część asortymentu wpisuje się w nowe, stabilne ramy, to część rozstrzygnięć zostanie przesunięta na kolejne tygodnie, a tym samym przenosi na rynek element niepewności. Chemikalia i surowce – poza wyłączonymi kategoriami – dostają warunki przewidywalne, ale nie idealne, zwłaszcza jeśli chodzi o potencjalne wymogi etykietowania, testów i certyfikacji.
Na rynkach finansowych liczy się też kalendarz banków centralnych. Uwaga inwestorów skupia się na przekazie władz monetarnych w USA i Japonii, bo to one – poprzez kanał różnic stóp procentowych – w największym stopniu modulują popyt na dolara i jena, a zatem globalny apetyt na ryzyko. Jeśli ton amerykańskiego banku centralnego pozostanie ostrożny i będzie sugerował, że cięcia stóp to raczej historia kolejnych kwartałów niż tygodni, wówczas dolar zachowa wsparcie, a EUR/USD będzie miał ograniczoną przestrzeń do umocnienia. Taki układ zwykle przekłada się na „rationale” konsolidacji w CEE i na utrzymywanie przez PLN niewielkich odchyleń od średniej z ostatnich sesji.
W tle warto pamiętać o tym, że układ handlowy to nie tylko cła, ale i reguły pochodzenia, normy techniczne, ryzyka prawne i – nie mniej ważne – polityczny cykl po obu stronach Atlantyku. Mimo wyciszenia najgorętszych wątków, niepewność nie znika: implementacja będzie procesem, a każdy nowy dokument wykonawczy może stać się dla rynku impulsem. Gdy inwestorzy trzymają rękę na pulsie, waluty – zwłaszcza te z koszyka rynków wschodzących – reagują na nagłówki nadmiarowo, a dopiero później korygują do poziomów równowagi.
Z praktycznego punktu widzenia dla firm i gospodarstw domowych oznacza to powrót do normalności transakcyjnej, ale nie do pełnej jasności co do cen na horyzoncie kilku kwartałów. Dla importerów sprzętu, komponentów i farmaceutyków kluczowe będzie monitorowanie list wyjątków oraz tempa uzgodnień technicznych. Dla eksporterów – śledzenie strony popytowej w USA, bo przy rosnącej dostępności tańszej energii w Ameryce i solidnym popycie wewnętrznym część branż może doświadczyć silniejszej konkurencji cenowej. W obu przypadkach planowanie hedgingu powinno uwzględniać scenariusz, w którym zmienność na głównych parach pozostaje niska, ale „ogonowe” ryzyka zdarzeń – podwyższone.
Dla rynku PLN cały ten miks oznacza, że najbliższe dni upłyną pod znakiem konsolidacji i wrażliwości na nagłe zwroty narracji. W podstawowym scenariuszu kursy walut pozostaną w relatywnie wąskich przedziałach, a inwestorzy będą rozgrywać raczej krótkie ruchy wynikające z przypływów i odpływów dolarowej płynności niż z fundamentalnych zmian w postrzeganiu ryzyka. W tym sensie rozstrzygający wpływ będą mieć trzy wektory: tempo doprecyzowywania szczegółów umowy handlowej, retoryka banków centralnych oraz rynkowe „czynniki miękkie”, czyli skłonność do ryzyka widoczna w akcjach i w surowcach.
Finalny obraz na dziś da się streścić kilkoma liczbami i jedną tezą. Po pierwsze, otwarcie poniżej 3,60 na USD/PLN, powrót w rejon 3,62–3,63, stabilne EUR/PLN w okolicach 4,25 i brak sygnałów przełomu na głównej parze. Po drugie, deklaracje transatlantyckie, które przerzucają ciężar na realne przepływy – inwestycje UE w USA około 600 mld USD i zakupy energii za 750 mld USD w horyzoncie kilku lat – w krótkim czasie wspierają dolara przez kanał transakcyjny. Po trzecie, wciąż istotne ryzyko regulacyjne w metalach, którego koszt może rozlewać się na inne sektory. Teza? Z perspektywy polskiego rynku walutowego mamy do czynienia ze scenariuszem „mniej strachu, więcej pytań”, w którym najrozsądniejszą strategią jest cierpliwość i bieżące dostrajanie zabezpieczeń.
Warto dodać, że część doniesień z ostatnich dni mieszała role poszczególnych instytucji publicznych po stronie europejskiej, ale dla rynku walut to niuans bez znaczenia – liczą się parametry pakietu i horyzont ich wdrożenia. Z tego powodu to nie nagłówki polityczne będą w kolejnych sesjach głównym paliwem dla złotego, lecz napływ twardych danych i komunikacja banków centralnych. Jeśli inflacja w gospodarkach rozwiniętych będzie schodzić w kierunku celów, a banki utrzymają komunikację ostrożną, ale spójną, rynek dostanie to, czego najbardziej potrzebuje: zmienność kontrolowana zamiast gwałtownych zwrotów.
Ostatecznie, w krótkim horyzoncie najbardziej prawdopodobne jest utrzymanie przedziałów 3,60–3,65 na USD/PLN, 4,22–4,28 na EUR/PLN, nieco wyższa wrażliwość CHF/PLN na epizody ucieczki do bezpiecznych przystani oraz oscylowanie GBP/PLN wokół poziomów implikowanych przez relację euro–funt. W takich warunkach „overtrading” rzadko popłaca, a największą wartością jest dyscyplina w zarządzaniu ryzykiem i gotowość do szybkiego reagowania, gdy kolejne dokumenty wykonawcze do porozumienia handlowego zaczną schodzić z taśmy.
Trzon weekendowych ustaleń jest prosty i – w krótkim terminie – przewidywalny dla wycen aktywów. Po stronie celnej strony przyjęły rozwiązanie „środka drogi”, w którym kluczowe kategorie towarowe z Europy wjeżdżające do USA będą objęte nową, jednolitą stopą. W komunikatach akcentowano, że najważniejsza jest stabilność zasad na kolejne miesiące, a nie zwycięstwo jednej ze stron w twardej licytacji. W języku rynków oznacza to przywrócenie elementarnej przewidywalności w transatlantyckim przepływie dóbr i kapitału, a więc i w wycenach par walutowych, które przez ostatnie tygodnie żyły plotkami o eskalacji taryf i potencjalnym odwrocie deglobalizacyjnym.
Najgłośniejszym elementem układanki jest bazowa stawka celna 15%, która ma objąć m.in. segment motoryzacyjny i część farmaceutycznego, przy utrzymaniu zasady „zero za zero” w lotnictwie oraz na wybranych kategoriach surowców i chemikaliów. Z punktu widzenia biznesu w Europie ważne jest odsunięcie groźby wyższych taryf od 1 sierpnia, które mogłyby szybko przełożyć się na koszty i marże w branżach najbardziej zależnych od eksportu do Stanów Zjednoczonych. Nie oznacza to jednak, że cała sprawa została domknięta – wciąż pozostają do doprecyzowania wyjątki sektorowe oraz harmonogram wygaszania najbardziej kontrowersyjnych pozycji.
Właśnie tu wchodzi w grę drugi, nie mniej istotny punkt porozumienia: europejskie zobowiązania po stronie realnych przepływów kapitału i towarów. W deklaracjach zapisano zwiększenie strumienia bezpośrednich inwestycji po stronie unijnej, z łączną kwotą rzędu setek miliardów dolarów, oraz skokowy wzrost zakupów energii ze Stanów Zjednoczonych w najbliższych latach. Mówiąc krótko, świeży układ ma nie tylko chronić handel, ale też przekierować część wydatków na osi Atlantyku, co dla rynku walut oznacza istotną zmianę w bilansie popytu i podaży na USD. W praktyce nawet jeśli korporacje zabezpieczają transakcje terminowo, to i tak rośnie zapotrzebowanie na dolarową płynność w rozliczeniach kontraktów energetycznych oraz projektów inwestycyjnych.
Kolejnym, mocnym sygnałem regulacyjnym są cła na metale. Wbrew nadziejom przemysłu, stal i aluminium obłożone 50% pozostają na razie poza zakresem deeskalacji. Taki ruch, choć politycznie zrozumiały, może utrzymywać podwyższoną presję kosztową w części łańcuchów dostaw, a tym samym odbijać się na marżach europejskich producentów i na ich programach inwestycyjnych. Dla wycen walut to informacja o tyle ważna, że w warunkach podwyższonej niepewności firmy częściej budują nadwyżkowe bufory walutowe, co ogranicza gotowość do agresywnego zwiększania ryzyka po stronie rynków wschodzących.
W narracji politycznej obie strony nazywają układ sukcesem i to nieprzypadkowe. Na poziomie operacyjnym porozumienie kupuje czas: neutralizuje najbardziej bolesne scenariusze dla eksportu, jednocześnie otwierając przestrzeń do dyskusji o normach technicznych i wyłączeniach sektorowych. Z perspektywy rynków walutowych liczy się jednak nie tyle warstwa deklaracji, co bilans przepływów finansowych, a ten – przynajmniej na starcie – sprzyja dolarowi. Jeżeli europejskie zakupy surowców i projekty inwestycyjne wystartują szybko, popyt na USD w kanałach transakcyjnych wzrośnie, ograniczając krótkoterminowy potencjał wzmocnienia euro i walut regionu CEE.
Instrumenty pochodne na amerykańskie indeksy ruszyły w górę, co rynek interpretuje jako „wycenienie oddechu” po wielotygodniowym napięciu handlowym. Jednocześnie zmiana układu sił na głównej parze walutowej pozostaje stonowana: EUR/USD w paśmie 1,17–1,18 przy okresowym umocnieniu dolara to układ, który historycznie nie daje walutom rynków wschodzących trwałego paliwa do wzrostów bez dodatkowego bodźca lokalnego. Gdy dolar jest stabilny bądź lekko mocniejszy, a wyceny ryzykownych aktywów poprawiają się umiarkowanie, rynki CEE zwykle przechodzą w tryb konsolidacji, w którym znaczenie mają krótkie, techniczne fale przepływów.
Właśnie takie warunki widać na rynku PLN. O poranku inwestorzy widzieli, że USD/PLN otworzył się poniżej 3,60, by w kolejnych godzinach podejść w okolice wartości z piątkowego zamknięcia. W praktyce decydowała niska zmienność i brak impulsu z eurodolara. Z perspektywy obserwatorów rynku ważne jest to, co mówią liczby: USD/PLN przy 3,6269, EUR/PLN 4,2485, CHF/PLN 4,5482, GBP/PLN 4,8638 – zestawienie praktycznie tożsame z końcówką poprzedniego tygodnia. Dla importerów i eksporterów oznacza to tyle, że krótkoterminowe strategie zabezpieczeniowe nie wymagają dziś gwałtownych korekt, ale czujność zostaje podniesiona na wypadek nowych szczegółów implementacyjnych porozumienia oraz sygnałów z banków centralnych.
Na poziomie sektorowym największe westchnienie ulgi słychać w motoryzacji. Wariant bez „ekstra-ceł” na gotowe auta oddala ryzyko poważnej utraty konkurencyjności na rynku amerykańskim, choć branża wie, że nowe reguły po obu stronach Atlantyku mogą przynieść dodatkowe koszty zgodności. W farmacji obraz jest bardziej zniuansowany: choć część asortymentu wpisuje się w nowe, stabilne ramy, to część rozstrzygnięć zostanie przesunięta na kolejne tygodnie, a tym samym przenosi na rynek element niepewności. Chemikalia i surowce – poza wyłączonymi kategoriami – dostają warunki przewidywalne, ale nie idealne, zwłaszcza jeśli chodzi o potencjalne wymogi etykietowania, testów i certyfikacji.
Na rynkach finansowych liczy się też kalendarz banków centralnych. Uwaga inwestorów skupia się na przekazie władz monetarnych w USA i Japonii, bo to one – poprzez kanał różnic stóp procentowych – w największym stopniu modulują popyt na dolara i jena, a zatem globalny apetyt na ryzyko. Jeśli ton amerykańskiego banku centralnego pozostanie ostrożny i będzie sugerował, że cięcia stóp to raczej historia kolejnych kwartałów niż tygodni, wówczas dolar zachowa wsparcie, a EUR/USD będzie miał ograniczoną przestrzeń do umocnienia. Taki układ zwykle przekłada się na „rationale” konsolidacji w CEE i na utrzymywanie przez PLN niewielkich odchyleń od średniej z ostatnich sesji.
W tle warto pamiętać o tym, że układ handlowy to nie tylko cła, ale i reguły pochodzenia, normy techniczne, ryzyka prawne i – nie mniej ważne – polityczny cykl po obu stronach Atlantyku. Mimo wyciszenia najgorętszych wątków, niepewność nie znika: implementacja będzie procesem, a każdy nowy dokument wykonawczy może stać się dla rynku impulsem. Gdy inwestorzy trzymają rękę na pulsie, waluty – zwłaszcza te z koszyka rynków wschodzących – reagują na nagłówki nadmiarowo, a dopiero później korygują do poziomów równowagi.
Z praktycznego punktu widzenia dla firm i gospodarstw domowych oznacza to powrót do normalności transakcyjnej, ale nie do pełnej jasności co do cen na horyzoncie kilku kwartałów. Dla importerów sprzętu, komponentów i farmaceutyków kluczowe będzie monitorowanie list wyjątków oraz tempa uzgodnień technicznych. Dla eksporterów – śledzenie strony popytowej w USA, bo przy rosnącej dostępności tańszej energii w Ameryce i solidnym popycie wewnętrznym część branż może doświadczyć silniejszej konkurencji cenowej. W obu przypadkach planowanie hedgingu powinno uwzględniać scenariusz, w którym zmienność na głównych parach pozostaje niska, ale „ogonowe” ryzyka zdarzeń – podwyższone.
Dla rynku PLN cały ten miks oznacza, że najbliższe dni upłyną pod znakiem konsolidacji i wrażliwości na nagłe zwroty narracji. W podstawowym scenariuszu kursy walut pozostaną w relatywnie wąskich przedziałach, a inwestorzy będą rozgrywać raczej krótkie ruchy wynikające z przypływów i odpływów dolarowej płynności niż z fundamentalnych zmian w postrzeganiu ryzyka. W tym sensie rozstrzygający wpływ będą mieć trzy wektory: tempo doprecyzowywania szczegółów umowy handlowej, retoryka banków centralnych oraz rynkowe „czynniki miękkie”, czyli skłonność do ryzyka widoczna w akcjach i w surowcach.
Finalny obraz na dziś da się streścić kilkoma liczbami i jedną tezą. Po pierwsze, otwarcie poniżej 3,60 na USD/PLN, powrót w rejon 3,62–3,63, stabilne EUR/PLN w okolicach 4,25 i brak sygnałów przełomu na głównej parze. Po drugie, deklaracje transatlantyckie, które przerzucają ciężar na realne przepływy – inwestycje UE w USA około 600 mld USD i zakupy energii za 750 mld USD w horyzoncie kilku lat – w krótkim czasie wspierają dolara przez kanał transakcyjny. Po trzecie, wciąż istotne ryzyko regulacyjne w metalach, którego koszt może rozlewać się na inne sektory. Teza? Z perspektywy polskiego rynku walutowego mamy do czynienia ze scenariuszem „mniej strachu, więcej pytań”, w którym najrozsądniejszą strategią jest cierpliwość i bieżące dostrajanie zabezpieczeń.
Warto dodać, że część doniesień z ostatnich dni mieszała role poszczególnych instytucji publicznych po stronie europejskiej, ale dla rynku walut to niuans bez znaczenia – liczą się parametry pakietu i horyzont ich wdrożenia. Z tego powodu to nie nagłówki polityczne będą w kolejnych sesjach głównym paliwem dla złotego, lecz napływ twardych danych i komunikacja banków centralnych. Jeśli inflacja w gospodarkach rozwiniętych będzie schodzić w kierunku celów, a banki utrzymają komunikację ostrożną, ale spójną, rynek dostanie to, czego najbardziej potrzebuje: zmienność kontrolowana zamiast gwałtownych zwrotów.
Ostatecznie, w krótkim horyzoncie najbardziej prawdopodobne jest utrzymanie przedziałów 3,60–3,65 na USD/PLN, 4,22–4,28 na EUR/PLN, nieco wyższa wrażliwość CHF/PLN na epizody ucieczki do bezpiecznych przystani oraz oscylowanie GBP/PLN wokół poziomów implikowanych przez relację euro–funt. W takich warunkach „overtrading” rzadko popłaca, a największą wartością jest dyscyplina w zarządzaniu ryzykiem i gotowość do szybkiego reagowania, gdy kolejne dokumenty wykonawcze do porozumienia handlowego zaczną schodzić z taśmy.
Źródło: Jarosław Wasiński, MyBank.pl
Waluty - Najnowsze wiadomości i komentarze
Decyzja Fed i stabilny złoty – co dalej z dolarem i głównymi walutami?
2025-10-29 Komentarz walutowy MyBank.plDolar amerykański lekko umacnia się na szerokim rynku przed wieczornym posiedzeniem FED, choć notowania wykazują ograniczoną zmienność. Inwestorzy, jak podkreśla wielu ekonomistów, są niemal pewni drugiej w tym roku obniżki stóp procentowych w USA i zakończenia miesiąca z główną stopą federalną w przedziale 3,75–4,00%. Oczekiwania na kolejne cięcia – w tym aż cztery ruchy do końca przyszłego roku – są wyceniane przez rynki, stąd sama decyzja najprawdopodobniej nie wywoła szoku, a najważniejsza będzie narracja przewodniczącego Jerome’a Powella dotycząca przyszłości redukcji bilansu oraz deklaracji dotyczących inflacji i rynku pracy.
Kto zostanie szefem FED: jak waluty zareagują na luzowanie polityki pieniężnej?
2025-10-28 Komentarz walutowy MyBank.plWtorek na rynku walutowym upływa pod znakiem wzmożonej ostrożności inwestorów oraz oczekiwania na środową decyzję Rezerwy Federalnej USA, która może wyznaczyć kierunek dla światowych kursów walutowych na przełomie października i listopada. Dzisiejszy fixing NBP ustalił średnie kursy na poziomach: euro 4,2345 zł, dolar amerykański 3,6327 zł, frank szwajcarski 4,5783 zł, funt brytyjski 4,8375 zł, korona norweska 0,3630 zł, dolar kanadyjski 2,5954 zł.
Kluczowy tydzień dla dolara i złotówki – co z głównymi kursami walut?
2025-10-27 Komentarz walutowy MyBank.plW obliczu nadchodzącego tygodnia na rynkach finansowych uwaga inwestorów skupia się na kluczowych decyzjach monetarnych oraz perspektywach geopolitycznych. Na kursach walutowych i szczególnie w kontekście polskiej waluty – Polski złoty (PLN) – rysuje się potencjalnie przełomowy moment. W poniedziałek rano dolara amerykańskiego (USD) wyceniano na około 3,65 zł za 1 USD. Dane wskazują, iż kurs USD/PLN znajduje się w okolicach 3,64–3,65.
Polskie kursy walut na finiszu tygodnia. Złoty, frank, dolar i funt w centrum uwagi
2025-10-24 Komentarz walutowy MyBank.plPiątkowy fixing NBP przyniósł umocnienie głównych walut wobec złotówki. Według oficjalnych kursów średnich Narodowego Banku Polskiego z dnia 24.10.2025, euro kosztuje 4,2347 zł, dolar amerykański 3,6519 zł, frank szwajcarski 4,5790 zł, funt brytyjski 4,8745 zł, a korona norweska 0,3659 zł. Dolar kanadyjski wyceniany jest na poziomie 2,6097 zł. Dzisiejsze notowania potwierdzają nieprzerwany trend lekko słabszego złotego w końcówce tygodnia, a najnowsze dane ze światowych rynków podkreślają przewagę walut rezerwowych oraz utrzymującą się ostrożność inwestorów na globalnym Forexie.
Frank szwajcarski królem bezpiecznych przystani. Jak radzi sobie polski złoty?
2025-10-23 Komentarz walutowy MyBank.plNa rynku walutowym czwartek przynosi kontynuację niepewności związanej z globalnymi napięciami handlowymi, polityką głównych banków centralnych i wyczekiwaniem na przyszłotygodniowe spotkania międzynarodowe. Frank szwajcarski ponownie potwierdza swój status klasycznej bezpiecznej przystani, zyskując do niemal wszystkich głównych walut świata, poza dolarem amerykańskim, który utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie do złotówki. Aktualny kurs CHF/PLN kształtuje się na poziomie 4,5744 zł, co odzwierciedla narastający popyt na aktywa defensywne wobec globalnych napięć gospodarczych i politycznych.
Środowa stabilizacja złotego na Forex – co dalej z PLN, USD, EUR i CHF?
2025-10-22 Komentarz walutowy MyBank.plKursy walut na rynku Forex w środę, 22 października 2025 roku, wskazują na umiarkowaną stabilizację podstawowych par walutowych względem złotówki. O godzinie 9 rano dolar amerykański kosztował 3,6529 zł, euro wyceniane było na poziomie 4,2461 zł, frank szwajcarski 4,5732 zł, funt brytyjski 4,8686 zł, natomiast korona norweska oscylowała wokół 0,3648 zł. Ta sytuacja potwierdza utrzymującą się dominację walut rezerwowych nad PLN, wyznaczając nastroje w pierwszej części tygodnia.
Kursy walut we wtorek wtorek 21.10: czy złotówka wykorzysta słabość dolara amerykańskiego?
2025-10-21 Komentarz walutowy MyBank.plWe wtorek 21 października polski rynek walutowy pracuje w rytmie globalnych informacji o surowcach krytycznych oraz w oczekiwaniu na kolejne sygnały z banków centralnych. W tle wydarzeń pozostaje umowa Stanów Zjednoczonych z Australią, wzmacniająca łańcuchy dostaw metali ziem rzadkich i galu. Z perspektywy inwestorów w Warszawie kluczowe jest jednak to, że złotówka utrzymuje stabilizację wobec głównych par, a dysparytet stóp procentowych wciąż sprzyja krajowej walucie.
Poniedziałek na rynku walut: złotówka rozpoczyna tydzień w cieniu globalnych napięć
2025-10-20 Komentarz walutowy MyBank.plPoczątek nowego tygodnia na rynku walutowym mija pod znakiem umiarkowanej zmienności oraz narastającego napięcia wokół głównych światowych gospodarek. Polski złoty utrzymuje się na relatywnie stabilnym poziomie, choć presja globalnych wydarzeń geopolitycznych i ekonomicznych wyraźnie kształtuje nastroje inwestorów oraz sentyment na rynku Forex. W poniedziałkowy wieczór kurs dolara amerykańskiego do złotego wynosi około 3,64 zł, euro kosztuje 4,25 zł, frank szwajcarski 4,60 zł, a funt brytyjski 4,89 zł, co sygnalizuje wciąż utrzymującą się przewagę walut rezerwowych nad rodzimą walutą.
Kursy walut w obliczu politycznych napięć – piątkowy raport o PLN, USD, GBP, CHF, NOK
2025-10-17 Komentarz walutowy MyBank.plPolski złoty (PLN) w piątek notuje lekką słabość względem najważniejszych walut światowych, kontynuując tym samym kierunek wyznaczony przez wczorajsze spadki na Wall Street oraz pogłębiające się obawy o finansową kondycję sektora bankowego w Stanach Zjednoczonych. Kurs EUR/PLN nad ranem podbił do okolic 4,2550, a USD/PLN oscyluje wokół 3,6370, co oznacza korektę wczorajszego spadku i powrót do poziomów sprzed kilku dni. Wycenę wspiera stabilizacja kursów dla innych walut – frank szwajcarski (CHF) utrzymuje się nieco powyżej 4,58 PLN, funt brytyjski (GBP) trzymany jest na poziomie ok. 4,90 PLN, a korona norweska (NOK) plasuje się blisko 0,36 PLN.
Kursy walut NBP: czy dolar i euro utrzymają równowagę do końca tygodnia?
2025-10-16 Komentarz walutowy MyBank.plW czwartek, 16 października 2025 roku, polski złoty utrzymuje stabilny kurs wobec głównych walut, a sesja na rynku Forex od rana przebiega w spokojnej atmosferze. Dolar amerykański jest wyceniany dzisiaj przez NBP na 3,65 PLN, euro (EUR) – 4,25 PLN, frank szwajcarski (CHF) – 4,58 PLN, funt brytyjski (GBP) – 4,90 PLN, korona norweska (NOK) – 0,36 PLN, dolar kanadyjski (CAD) – 2,37 PLN</strong>. Notowania rynkowe w godzinach przedpołudniowych nie odbiegają znacząco od średnich, a płynność i zmienność pozostają niskie na całym rynku.