Data dodania: 2016-12-30 (16:37)
Wykres eurodolara i kwestie globalne: Oto i przyszło nam prezentować raport dzienny, tygodniowy, miesięczny i zarazem roczny. Kusi to z jednej strony do długich, szczegółowych elaboratów, a z drugiej – do zamknięcia wszystkiego w kilku zgrzebnych hasłach (takich jak np. 'silny dolar' czy 'droższa ropa'). Spróbujemy usytuować się pomiędzy tymi skrajnościami.
Jeżeli chodzi o eurodolara, to w marcu roku 2015, a więc blisko dwa lata temu, wykres pary przetestował minimum przy 1,0440. W uproszczeniu można jednak przyjąć, że myślimy o linii 1,05. W takim razie po drugiej stronie możemy rozważać zakres 1,15 – 1,17. Istotnie, blisko dwa lata upłynęły w szerokiej konsolidacji od 1,05 do 1,17. Ostatni raz eurodolar był naprawdę wysoko u progu maja, gdy notowano wyjścia ponad 1,16.
Europejski Bank Centralny prowadzi nadal arfy-luźną politykę monetarną, podczas gdy Fed powoli zacieśnia swe podejście. Rok temu Fed dokonał pierwszej po wielu latach podwyżki stóp, w tym roku kluczył, mataczył, ale w końcu zrealizował drugi ruch, również w grudniu. Teraz zakres stopy funduszy federalnych to 0,50 – 0,75 proc. Rezerwa Federalna motywowana jest choćby własnymi zapewnieniami, że będzie podwyższać stopy, gdy sytuacja rynku pracy się poprawi, inflacja wzrośnie, a ogólne dane makro będą dobre. I rzeczywiście – taki mamy obecnie obraz, z bezrobociem U-3 poniżej 5 proc. Co więcej, w ostatnich miesiącach rosła rentowność 10-letnich obligacji USA, co poszerzało rozstęp między długo- i krótkoterminową stopą procentową. Zbyt duży rozstęp może stanowić zagrożenie dla płynności banków (bo inwestorzy mogą wybierać wysoko oprocentowane obligacje zamiast lokat, nawet jeśli pójście w stronę papierów dłużnych trochę zwiększy ich ceny).
Najnowsze posiedzenie Fed przyniosło sugestię, że w roku 2017 dojdzie aż do trzech podwyżek oprocentowania, taka jest mediana oczekiwań członków FOMC. Tymczasem w Europie EBC przedłużył i de facto poszerzył operację QE, a równocześnie czynnikiem napięcia jest sytuacja banku Monte Paschi di Siena we Włoszech. Będzie on potrzebował blisko 9 mld euro dofinansowania, a tak naprawdę zapłacą za to podatnicy.
W tej sytuacji nie jest dziwne, że od początku maja to dolar zyskiwał na sile – pomimo wszelkich lokalnych korekt i wahań. Proces aprecjacji dolara przybrał na sile po wygranej Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. W ostatnich tygodniach notowano zejścia prawie do 1,0350. Najnowsze godziny to korekta – ale chyba tylko korekta, przednoworoczna i generowana przy płytkim rynku. Tak należy tłumaczyć chwilowy skok powyżej 1,06, jaki mogliśmy obserwować w nocy czy też nad ranem. Co więcej, można sądzić, że po owym skoku potwierdzony został generalny trend spadkowy, w szczególności ten zaostrzony, biegnący od 9 listopada.
W przyszłym roku Fed może kluczyć i robić różne rzeczy, by uniknąć owych trzech podwyżek. Banki centralne mają słabość do luźnej polityki, która podoba się giełdowym spekulantom i podtrzymuje iluzję gospodarczej prosperity, szczególnie jeśli pieniądze trafiają do banków i na giełdy, nie tworząc 'ordynarnej' inflacji w cenach chleba czy rowerów. Fed może kluczyć, owszem – ale ten scenariusz jest dużo mniej prawdopodobny niż w roku bieżącym. Członkowie FOMC być może realizują czyjeś interesy (np. akcjonariuszy Fed...?) albo jakieś postulaty ideologiczne, ale muszą mieć również i trochę rozsądku. Jeśli w 2016 z czterech zapowiadanych podwyżek zrobiła się jedna, to nie musi to znaczyć, że tak samo będzie w 2017. Przeciwnie, może być tak, że teraz Fed faktycznie będzie zmuszony nadrabiać tamte opóźnienia – choćby po to, by mieć 'skąd schodzić' w razie pogorszenia się koniunktury. Poza tym luźna polityka pieniężna może skutkować błędnymi decyzjami inwestycyjnymi przedsiębiorców, później weryfikowanymi negatywnie przez rynek (por. austriacka teoria cyklu koniunkturalnego).
Ważnym wydarzeniem tego roku było nie tylko zwycięstwo Trumpa, ale i wygrana euro-sceptyków czerwcowym, brytyjskim referendum brexitowym. W pewnym sensie oba te wydarzenia pokazały, że pewien błogostan współczesnego świata zaczyna się chwiać. Nie, żeby Trump, Farage, Orban czy Kaczyński faktycznie byli mrocznymi widmami upadku zachodnich wartości (czy jak to chcą przedstawiać niektóre media) – ale jednak widać pewną tendencję. Jest ona tyleż prawicowa, co i populistyczna, a do tego ekonomicznie niejednorodna, bo hasła wolnorynkowe przeplatają się w niej z protekcjonistycznymi i pro-socjalnymi. Niektórzy sądzą w związku z tym, że Unia Europejska już się kończy, acz to chyba przesadna diagnoza. Można jednak wyobrazić sobie sytuację, w której procesy integracyjne zaczynają się cofać, Unia przybiera nowy kształt (np. luźniejszy i być może bez niektórych państw), a brukselscy oficjele robią dobrą minę do złej gry, utrzymując dawne nazwy instytucji i zapewniając, że wszystko jest po staremu.
Dla nas istotne jest to, że funt w tym roku sporo stracił. Na przykład wykres GBP/EUR sytuował się w styczniu powyżej 1,35, zaś jesienią 2016 przetestował 1,10 (i nawet chwilowy dołek na 1,0650, ale powiedzmy, że ten eksces pomijamy). Na razie kurs pary to 1,1720. Na GBP/USD mamy z kolei trochę mniej niż 1,24, ale w tym roku byliśmy chwilami poniżej 1,22 – mimo że w styczniu wykres pozycjonował się przy 1,45.
Wspominaliśmy na początku o ropie, a nawet o 'droższej ropie'. Oczywiście na początku roku surowiec ten taniał, kontrakty na WTI w lutym schodziły do ok. 26 dolarów za sztukę. Później jednak pojawiły się zapowiedzi ograniczenia wydobycia przez państwa OPEC i nawet faktycznie zawarto porozumienie. W efekcie dziś ropa jest przy kursie ok. 52 – 54 dolarów, przy czym granica 54 USD trzyma się mocno i być może nie zostanie w najbliższych miesiącach przekroczona. Na ropie sytuacja była paradoksalna – z jednej strony ogromne wydobycie nie było rynkowo potrzebne i oznaczało dla wszystkich obniżkę ceny surowca, ale z drugiej niektóre państwa (np. Iran) upatrywały w tym szaleństwie metody, mianowicie metody na wyrugowanie konkurencji (amerykańskiej czy kanadyjskiej).
Dzieje polskiego orła
USD/PLN w początkach tego roku, w styczniu, plasował się przy 3,90 – a później schodził nawet do 3,70. Ostatecznie jednak się osłabił, obecnie jest poniżej 4,18 – ale był już momentami przy 4,2780. Nie jest to specjalnie zaskakujące – przy mocnym dolarze ta para musi się tak zachowywać.
Można też dodać, że na początku roku rating obniżyła nam agencja S&P, a później pozostałe dwie agencje, które są ważne dla rynku, tj. Moody's i Fitch, wisiały nad nami niczym miecz Damoklesa. Ostatecznie S&P trochę ustąpiła, podnosząc perspektywę długu Polski, jakby w przeczuciu, że wyszła trochę przed szereg. Tym niemniej niektóre dane makro nie były w ostatnich czasach dobre – np. PKB za III kw. wypadł słabo (choć listopadowe informacje o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej były nadzwyczaj dobre, tak więc wszystko to ma dwie strony).
EUR/PLN jest przy 4,4050. W grudniu złoty zdołał trochę odzyskać, boć para ta wybijała się już ponad 4,50. Przypomnijmy jednak 4,2250 – minima kwietniowe. Tak więc i tu PLN jest co do zasady słaby, nawet jeśli przełożenie z eurodolara nie jest tak klarowne jak na dolar-złotym.
Co innego funt – tu mamy 5,16, a nie tak dawno notowano 4,60 – 4,70. Tymczasem w początkach roku mieliśmy ok. 5,90. Do funta złoty jest relatywnie mocny, ale w kontekście Brexitu nie może to dziwić.
Polska ma oczywiście nadal swoje problemy polityczne. Opozycja stara się torpedować działania rządu – czy to poprzez sejmowe i uliczne demonstracje, czy przez straszenie przyszłą ruiną budżetu w związku z pro-socjalnymi zamysłami i działaniami PiS. Zdarzają się też swego rodzaju sugestie spoza granic, z kręgów unijnych. Rząd PiS zdaje się jednak być pewny siebie – dużo bardziej niż w roku 2005. Ma większość, a dużą część społeczeństwa uspokajają takie rzeczy jak program 500+ czy Mieszkanie+, jak również niepodległościowa retoryka. Zachód co prawda wrzuca Kaczyńskiego do tego worka, w którym siedzą już Trump, Orban i inni – ale też ów Zachód ma wystarczająco dużo własnych problemów. Wspomnijmy choćby kryzys migracyjny czy włoski kryzys bankowy. Co ciekawe, można powiedzieć, że ta najbardziej spiskowa teoria, w myśl której unijne organy czy agencje ratingowe mogą w ułamku sekund zniszczyć każde państwo, obniżając rating czy publikując dowolny komunikat tylko z powodu kaprysu tego czy owego 'możnego tego świata' – szwankuje; bo przecież Moody's i Fitch ostatecznie nic takiego nie zrobiły, a decyzja S&P została uznana generalnie za przedwczesną. Ten miecz jest jednak obosieczny – bo jeśli faktycznie decyzje agencji odzwierciedlają autentyczne wady i zalety kraju, zagrożenia i perspektywy, to utrzymanie dobrych wskaźników jest dla PiS miarodajnym wyzwaniem na ten rok i kolejne.
Europejski Bank Centralny prowadzi nadal arfy-luźną politykę monetarną, podczas gdy Fed powoli zacieśnia swe podejście. Rok temu Fed dokonał pierwszej po wielu latach podwyżki stóp, w tym roku kluczył, mataczył, ale w końcu zrealizował drugi ruch, również w grudniu. Teraz zakres stopy funduszy federalnych to 0,50 – 0,75 proc. Rezerwa Federalna motywowana jest choćby własnymi zapewnieniami, że będzie podwyższać stopy, gdy sytuacja rynku pracy się poprawi, inflacja wzrośnie, a ogólne dane makro będą dobre. I rzeczywiście – taki mamy obecnie obraz, z bezrobociem U-3 poniżej 5 proc. Co więcej, w ostatnich miesiącach rosła rentowność 10-letnich obligacji USA, co poszerzało rozstęp między długo- i krótkoterminową stopą procentową. Zbyt duży rozstęp może stanowić zagrożenie dla płynności banków (bo inwestorzy mogą wybierać wysoko oprocentowane obligacje zamiast lokat, nawet jeśli pójście w stronę papierów dłużnych trochę zwiększy ich ceny).
Najnowsze posiedzenie Fed przyniosło sugestię, że w roku 2017 dojdzie aż do trzech podwyżek oprocentowania, taka jest mediana oczekiwań członków FOMC. Tymczasem w Europie EBC przedłużył i de facto poszerzył operację QE, a równocześnie czynnikiem napięcia jest sytuacja banku Monte Paschi di Siena we Włoszech. Będzie on potrzebował blisko 9 mld euro dofinansowania, a tak naprawdę zapłacą za to podatnicy.
W tej sytuacji nie jest dziwne, że od początku maja to dolar zyskiwał na sile – pomimo wszelkich lokalnych korekt i wahań. Proces aprecjacji dolara przybrał na sile po wygranej Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. W ostatnich tygodniach notowano zejścia prawie do 1,0350. Najnowsze godziny to korekta – ale chyba tylko korekta, przednoworoczna i generowana przy płytkim rynku. Tak należy tłumaczyć chwilowy skok powyżej 1,06, jaki mogliśmy obserwować w nocy czy też nad ranem. Co więcej, można sądzić, że po owym skoku potwierdzony został generalny trend spadkowy, w szczególności ten zaostrzony, biegnący od 9 listopada.
W przyszłym roku Fed może kluczyć i robić różne rzeczy, by uniknąć owych trzech podwyżek. Banki centralne mają słabość do luźnej polityki, która podoba się giełdowym spekulantom i podtrzymuje iluzję gospodarczej prosperity, szczególnie jeśli pieniądze trafiają do banków i na giełdy, nie tworząc 'ordynarnej' inflacji w cenach chleba czy rowerów. Fed może kluczyć, owszem – ale ten scenariusz jest dużo mniej prawdopodobny niż w roku bieżącym. Członkowie FOMC być może realizują czyjeś interesy (np. akcjonariuszy Fed...?) albo jakieś postulaty ideologiczne, ale muszą mieć również i trochę rozsądku. Jeśli w 2016 z czterech zapowiadanych podwyżek zrobiła się jedna, to nie musi to znaczyć, że tak samo będzie w 2017. Przeciwnie, może być tak, że teraz Fed faktycznie będzie zmuszony nadrabiać tamte opóźnienia – choćby po to, by mieć 'skąd schodzić' w razie pogorszenia się koniunktury. Poza tym luźna polityka pieniężna może skutkować błędnymi decyzjami inwestycyjnymi przedsiębiorców, później weryfikowanymi negatywnie przez rynek (por. austriacka teoria cyklu koniunkturalnego).
Ważnym wydarzeniem tego roku było nie tylko zwycięstwo Trumpa, ale i wygrana euro-sceptyków czerwcowym, brytyjskim referendum brexitowym. W pewnym sensie oba te wydarzenia pokazały, że pewien błogostan współczesnego świata zaczyna się chwiać. Nie, żeby Trump, Farage, Orban czy Kaczyński faktycznie byli mrocznymi widmami upadku zachodnich wartości (czy jak to chcą przedstawiać niektóre media) – ale jednak widać pewną tendencję. Jest ona tyleż prawicowa, co i populistyczna, a do tego ekonomicznie niejednorodna, bo hasła wolnorynkowe przeplatają się w niej z protekcjonistycznymi i pro-socjalnymi. Niektórzy sądzą w związku z tym, że Unia Europejska już się kończy, acz to chyba przesadna diagnoza. Można jednak wyobrazić sobie sytuację, w której procesy integracyjne zaczynają się cofać, Unia przybiera nowy kształt (np. luźniejszy i być może bez niektórych państw), a brukselscy oficjele robią dobrą minę do złej gry, utrzymując dawne nazwy instytucji i zapewniając, że wszystko jest po staremu.
Dla nas istotne jest to, że funt w tym roku sporo stracił. Na przykład wykres GBP/EUR sytuował się w styczniu powyżej 1,35, zaś jesienią 2016 przetestował 1,10 (i nawet chwilowy dołek na 1,0650, ale powiedzmy, że ten eksces pomijamy). Na razie kurs pary to 1,1720. Na GBP/USD mamy z kolei trochę mniej niż 1,24, ale w tym roku byliśmy chwilami poniżej 1,22 – mimo że w styczniu wykres pozycjonował się przy 1,45.
Wspominaliśmy na początku o ropie, a nawet o 'droższej ropie'. Oczywiście na początku roku surowiec ten taniał, kontrakty na WTI w lutym schodziły do ok. 26 dolarów za sztukę. Później jednak pojawiły się zapowiedzi ograniczenia wydobycia przez państwa OPEC i nawet faktycznie zawarto porozumienie. W efekcie dziś ropa jest przy kursie ok. 52 – 54 dolarów, przy czym granica 54 USD trzyma się mocno i być może nie zostanie w najbliższych miesiącach przekroczona. Na ropie sytuacja była paradoksalna – z jednej strony ogromne wydobycie nie było rynkowo potrzebne i oznaczało dla wszystkich obniżkę ceny surowca, ale z drugiej niektóre państwa (np. Iran) upatrywały w tym szaleństwie metody, mianowicie metody na wyrugowanie konkurencji (amerykańskiej czy kanadyjskiej).
Dzieje polskiego orła
USD/PLN w początkach tego roku, w styczniu, plasował się przy 3,90 – a później schodził nawet do 3,70. Ostatecznie jednak się osłabił, obecnie jest poniżej 4,18 – ale był już momentami przy 4,2780. Nie jest to specjalnie zaskakujące – przy mocnym dolarze ta para musi się tak zachowywać.
Można też dodać, że na początku roku rating obniżyła nam agencja S&P, a później pozostałe dwie agencje, które są ważne dla rynku, tj. Moody's i Fitch, wisiały nad nami niczym miecz Damoklesa. Ostatecznie S&P trochę ustąpiła, podnosząc perspektywę długu Polski, jakby w przeczuciu, że wyszła trochę przed szereg. Tym niemniej niektóre dane makro nie były w ostatnich czasach dobre – np. PKB za III kw. wypadł słabo (choć listopadowe informacje o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej były nadzwyczaj dobre, tak więc wszystko to ma dwie strony).
EUR/PLN jest przy 4,4050. W grudniu złoty zdołał trochę odzyskać, boć para ta wybijała się już ponad 4,50. Przypomnijmy jednak 4,2250 – minima kwietniowe. Tak więc i tu PLN jest co do zasady słaby, nawet jeśli przełożenie z eurodolara nie jest tak klarowne jak na dolar-złotym.
Co innego funt – tu mamy 5,16, a nie tak dawno notowano 4,60 – 4,70. Tymczasem w początkach roku mieliśmy ok. 5,90. Do funta złoty jest relatywnie mocny, ale w kontekście Brexitu nie może to dziwić.
Polska ma oczywiście nadal swoje problemy polityczne. Opozycja stara się torpedować działania rządu – czy to poprzez sejmowe i uliczne demonstracje, czy przez straszenie przyszłą ruiną budżetu w związku z pro-socjalnymi zamysłami i działaniami PiS. Zdarzają się też swego rodzaju sugestie spoza granic, z kręgów unijnych. Rząd PiS zdaje się jednak być pewny siebie – dużo bardziej niż w roku 2005. Ma większość, a dużą część społeczeństwa uspokajają takie rzeczy jak program 500+ czy Mieszkanie+, jak również niepodległościowa retoryka. Zachód co prawda wrzuca Kaczyńskiego do tego worka, w którym siedzą już Trump, Orban i inni – ale też ów Zachód ma wystarczająco dużo własnych problemów. Wspomnijmy choćby kryzys migracyjny czy włoski kryzys bankowy. Co ciekawe, można powiedzieć, że ta najbardziej spiskowa teoria, w myśl której unijne organy czy agencje ratingowe mogą w ułamku sekund zniszczyć każde państwo, obniżając rating czy publikując dowolny komunikat tylko z powodu kaprysu tego czy owego 'możnego tego świata' – szwankuje; bo przecież Moody's i Fitch ostatecznie nic takiego nie zrobiły, a decyzja S&P została uznana generalnie za przedwczesną. Ten miecz jest jednak obosieczny – bo jeśli faktycznie decyzje agencji odzwierciedlają autentyczne wady i zalety kraju, zagrożenia i perspektywy, to utrzymanie dobrych wskaźników jest dla PiS miarodajnym wyzwaniem na ten rok i kolejne.
Źródło: Tomasz Witczak, FMC Management
Komentarz walutowy dostarczyła firma:
Financial Markets Center Management
Financial Markets Center Management
Waluty - Najnowsze wiadomości i komentarze
Decyzja Fed i stabilny złoty – co dalej z dolarem i głównymi walutami?
2025-10-29 Komentarz walutowy MyBank.plDolar amerykański lekko umacnia się na szerokim rynku przed wieczornym posiedzeniem FED, choć notowania wykazują ograniczoną zmienność. Inwestorzy, jak podkreśla wielu ekonomistów, są niemal pewni drugiej w tym roku obniżki stóp procentowych w USA i zakończenia miesiąca z główną stopą federalną w przedziale 3,75–4,00%. Oczekiwania na kolejne cięcia – w tym aż cztery ruchy do końca przyszłego roku – są wyceniane przez rynki, stąd sama decyzja najprawdopodobniej nie wywoła szoku, a najważniejsza będzie narracja przewodniczącego Jerome’a Powella dotycząca przyszłości redukcji bilansu oraz deklaracji dotyczących inflacji i rynku pracy.
Kto zostanie szefem FED: jak waluty zareagują na luzowanie polityki pieniężnej?
2025-10-28 Komentarz walutowy MyBank.plWtorek na rynku walutowym upływa pod znakiem wzmożonej ostrożności inwestorów oraz oczekiwania na środową decyzję Rezerwy Federalnej USA, która może wyznaczyć kierunek dla światowych kursów walutowych na przełomie października i listopada. Dzisiejszy fixing NBP ustalił średnie kursy na poziomach: euro 4,2345 zł, dolar amerykański 3,6327 zł, frank szwajcarski 4,5783 zł, funt brytyjski 4,8375 zł, korona norweska 0,3630 zł, dolar kanadyjski 2,5954 zł.
Kluczowy tydzień dla dolara i złotówki – co z głównymi kursami walut?
2025-10-27 Komentarz walutowy MyBank.plW obliczu nadchodzącego tygodnia na rynkach finansowych uwaga inwestorów skupia się na kluczowych decyzjach monetarnych oraz perspektywach geopolitycznych. Na kursach walutowych i szczególnie w kontekście polskiej waluty – Polski złoty (PLN) – rysuje się potencjalnie przełomowy moment. W poniedziałek rano dolara amerykańskiego (USD) wyceniano na około 3,65 zł za 1 USD. Dane wskazują, iż kurs USD/PLN znajduje się w okolicach 3,64–3,65.
Polskie kursy walut na finiszu tygodnia. Złoty, frank, dolar i funt w centrum uwagi
2025-10-24 Komentarz walutowy MyBank.plPiątkowy fixing NBP przyniósł umocnienie głównych walut wobec złotówki. Według oficjalnych kursów średnich Narodowego Banku Polskiego z dnia 24.10.2025, euro kosztuje 4,2347 zł, dolar amerykański 3,6519 zł, frank szwajcarski 4,5790 zł, funt brytyjski 4,8745 zł, a korona norweska 0,3659 zł. Dolar kanadyjski wyceniany jest na poziomie 2,6097 zł. Dzisiejsze notowania potwierdzają nieprzerwany trend lekko słabszego złotego w końcówce tygodnia, a najnowsze dane ze światowych rynków podkreślają przewagę walut rezerwowych oraz utrzymującą się ostrożność inwestorów na globalnym Forexie.
Frank szwajcarski królem bezpiecznych przystani. Jak radzi sobie polski złoty?
2025-10-23 Komentarz walutowy MyBank.plNa rynku walutowym czwartek przynosi kontynuację niepewności związanej z globalnymi napięciami handlowymi, polityką głównych banków centralnych i wyczekiwaniem na przyszłotygodniowe spotkania międzynarodowe. Frank szwajcarski ponownie potwierdza swój status klasycznej bezpiecznej przystani, zyskując do niemal wszystkich głównych walut świata, poza dolarem amerykańskim, który utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie do złotówki. Aktualny kurs CHF/PLN kształtuje się na poziomie 4,5744 zł, co odzwierciedla narastający popyt na aktywa defensywne wobec globalnych napięć gospodarczych i politycznych.
Środowa stabilizacja złotego na Forex – co dalej z PLN, USD, EUR i CHF?
2025-10-22 Komentarz walutowy MyBank.plKursy walut na rynku Forex w środę, 22 października 2025 roku, wskazują na umiarkowaną stabilizację podstawowych par walutowych względem złotówki. O godzinie 9 rano dolar amerykański kosztował 3,6529 zł, euro wyceniane było na poziomie 4,2461 zł, frank szwajcarski 4,5732 zł, funt brytyjski 4,8686 zł, natomiast korona norweska oscylowała wokół 0,3648 zł. Ta sytuacja potwierdza utrzymującą się dominację walut rezerwowych nad PLN, wyznaczając nastroje w pierwszej części tygodnia.
Kursy walut we wtorek wtorek 21.10: czy złotówka wykorzysta słabość dolara amerykańskiego?
2025-10-21 Komentarz walutowy MyBank.plWe wtorek 21 października polski rynek walutowy pracuje w rytmie globalnych informacji o surowcach krytycznych oraz w oczekiwaniu na kolejne sygnały z banków centralnych. W tle wydarzeń pozostaje umowa Stanów Zjednoczonych z Australią, wzmacniająca łańcuchy dostaw metali ziem rzadkich i galu. Z perspektywy inwestorów w Warszawie kluczowe jest jednak to, że złotówka utrzymuje stabilizację wobec głównych par, a dysparytet stóp procentowych wciąż sprzyja krajowej walucie.
Poniedziałek na rynku walut: złotówka rozpoczyna tydzień w cieniu globalnych napięć
2025-10-20 Komentarz walutowy MyBank.plPoczątek nowego tygodnia na rynku walutowym mija pod znakiem umiarkowanej zmienności oraz narastającego napięcia wokół głównych światowych gospodarek. Polski złoty utrzymuje się na relatywnie stabilnym poziomie, choć presja globalnych wydarzeń geopolitycznych i ekonomicznych wyraźnie kształtuje nastroje inwestorów oraz sentyment na rynku Forex. W poniedziałkowy wieczór kurs dolara amerykańskiego do złotego wynosi około 3,64 zł, euro kosztuje 4,25 zł, frank szwajcarski 4,60 zł, a funt brytyjski 4,89 zł, co sygnalizuje wciąż utrzymującą się przewagę walut rezerwowych nad rodzimą walutą.
Kursy walut w obliczu politycznych napięć – piątkowy raport o PLN, USD, GBP, CHF, NOK
2025-10-17 Komentarz walutowy MyBank.plPolski złoty (PLN) w piątek notuje lekką słabość względem najważniejszych walut światowych, kontynuując tym samym kierunek wyznaczony przez wczorajsze spadki na Wall Street oraz pogłębiające się obawy o finansową kondycję sektora bankowego w Stanach Zjednoczonych. Kurs EUR/PLN nad ranem podbił do okolic 4,2550, a USD/PLN oscyluje wokół 3,6370, co oznacza korektę wczorajszego spadku i powrót do poziomów sprzed kilku dni. Wycenę wspiera stabilizacja kursów dla innych walut – frank szwajcarski (CHF) utrzymuje się nieco powyżej 4,58 PLN, funt brytyjski (GBP) trzymany jest na poziomie ok. 4,90 PLN, a korona norweska (NOK) plasuje się blisko 0,36 PLN.
Kursy walut NBP: czy dolar i euro utrzymają równowagę do końca tygodnia?
2025-10-16 Komentarz walutowy MyBank.plW czwartek, 16 października 2025 roku, polski złoty utrzymuje stabilny kurs wobec głównych walut, a sesja na rynku Forex od rana przebiega w spokojnej atmosferze. Dolar amerykański jest wyceniany dzisiaj przez NBP na 3,65 PLN, euro (EUR) – 4,25 PLN, frank szwajcarski (CHF) – 4,58 PLN, funt brytyjski (GBP) – 4,90 PLN, korona norweska (NOK) – 0,36 PLN, dolar kanadyjski (CAD) – 2,37 PLN</strong>. Notowania rynkowe w godzinach przedpołudniowych nie odbiegają znacząco od średnich, a płynność i zmienność pozostają niskie na całym rynku.