Data dodania: 2009-03-03 (09:13)
Rynek międzynarodowy: Pierwsza połowa minionego miesiąca na międzynarodowym rynku walutowym upłynęła pod znakiem konsolidacji w notowaniach głównych par walut. Kurs EUR/USD poruszał się w paśmie 1,2800 – 1,3050. Dopiero druga połowa lutego przyniosła większą zmienność na rynek.
Brak zdecydowania inwestorów na rynku walutowym wynikał z takich samych nastrojów panujących na światowych giełdach. Notowania eurodolara wykazują bowiem silną dodatnią korelację z głównymi indeksami. Euro traktowane jest obecnie przez inwestorów jako bardziej ryzykowne aktywo niż dolar – waluta ta należy do obszaru ekonomicznego zdecydowanie bardziej podzielonego pod względem gospodarczym niż USA, o niejednolitej polityce fiskalnej. Ponadto Euroland ma zaledwie 17-letnią historię, a gospodarki strefy euro nie dotknął jeszcze kryzys podobny obecnemu, w związku z czym nie posiada ona rozwiniętych, sprawdzonych narzędzi do walki z recesją. Inwestorzy traktują więc obecny okres jako czas próby dla siły gospodarki Eurolandu, w związku z czym w momencie pogorszenia nastrojów, nie tylko wycofują oni swoje środki z ryzykowniejszych aktywów jak na przykład akcje, ale również uciekają od euro w dolara. W efekcie spadkowi indeksów towarzyszy zazwyczaj zniżka w notowaniach EUR/USD.
Na początku miesiąca amerykańskie indeksy spadły w okolice swoich zeszłorocznych minimów, będących jednocześnie najniższymi poziomami w czasie obecnej fali bessy. Widać było jednak, że rynek wytracił impet spadkowy niezbędny do przebicia tych wsparć. Do tego potrzebny byłby bardzo silny negatywny impuls, o który jednak było trudno, gdyż większość czarnych scenariuszy rynek zdążył już zdyskontować. Inwestorzy nie byli jednak również w stanie doprowadzić do zdecydowanej korekty wzrostowej – jakiekolwiek odreagowania nie trwały dłużej niż kilka dni, po czym następowała szybka realizacja zysków i powrót do minimów. Efektem tego była wspomniana na początku konsolidacja kursu eurodolara.
Dane, jakie napływały ze światowej gospodarki rzeczywiście nie były w stanie zaskoczyć. Większość wskaźników w ostatnich miesiącach osiągnęła bowiem swoje wieloletnie lub nawet historyczne minima i w obecnej chwili ich wartości nie podlegają większym zmianom.Nastroje konsumentów oraz producentów pozostają wciąż słabe, co nie wróży zbyt szybkiej poprawy sytuacji w globalnej gospodarce. Opublikowany pod koniec miesiąca indeks instytutu Ifo, badający bieżącą sytuację oraz przyszłe oczekiwania przedsiębiorców spadł do poziomu 82,6 pkt. wobec 83 pkt. w styczniu. Słaba pozostaje również aktywność gospodarcza w amerykańskim sektorze wytwórczym. Mierzący ją indeks ISM wzrósł co prawda do 35,6 pkt. z 32,9 pkt. miesiąc wcześniej, wciąż jednak pozostaje poniżej wartości 50, w przypadku której dopiero można zacząć mówić o wychodzeniu z recesji. Niewielkim zaskoczeniem były również ostatnie decyzje Banku Rezerwy Federalnej oraz Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych. Po obniżeniu kosztu pieniądza w USA do przedziału 0 – 0,25%, Fed utracił możliwość dalszego poluźniania polityki pieniężnej, toteż w lutym stopy w Stanach Zjednoczonych nie zostały obniżone. Również ECB pozostawił koszt pieniądza na niezmienionym poziomie 2%, co było zgodne z oczekiwaniami rynku.
W obliczu braku impulsu ze strony danych makroekonomicznych, inwestorzy skupili się bardziej na doniesieniach dotyczących planów pomocy dla gospodarki USA oraz amerykańskiego sektora finansowego. W minionym miesiącu prezydent Barack Obama podpisał projekt wsparcia dla krajowej gospodarki, po tym jak został on zaakceptowany przez Parlament. Jego wdrożenie będzie kosztowało amerykański budżet ponad 800 mld dolarów. Projekt zakłada cięcia podatków oraz wydatki na inwestycje publiczne i infrastrukturalne oraz zwiększenie świadczeń socjalnych. Celem planu jest wsparcie konsumpcji indywidualnej oraz inwestycji w biznesie, co z kolei przełożyłoby się na wzrost popytu wewnętrznego, stanowiącego jeden z głównych filarów wzrostu amerykańskiej gospodarki.
Akceptacja planu oraz jego wejście w życie nie spowodowały jednak większej reakcji inwestorów, gdyż najprawdopodobniej były już uwzględnione w wycenach rynkowych. Dużo więcej emocji wywołały wystąpienia Sekretarza Skarbu Timothy Geithner’a, który miał przedstawić szczegóły dotyczące ewentualnego planu pomocy dla amerykańskiego sektora finansowego. Niestety Geithner rozczarował rynki, podając tylko kilka ogólnych propozycji. Wśród nich pojawił się projekt stworzenia funduszu publiczno – prywatnego, który zająłby się skupowaniem toksycznych aktywów od banków oraz utworzenia instytucji, wspierającej akcję kredytową wśród klientów indywidualnych. Inwestorzy zdają sobie jednak sprawę, że od ogólnego zarysu projektu do jego wdrożenia i pierwszych efektów upłynie sporo czasu i cały czas pozostają zaniepokojeni przyszłością amerykańskich banków.
O tym, jak silny wpływ na nastroje ma sektor finansowy, można było się przekonać w drugiej połowie miesiąca, kiedy to z europejskiego oraz amerykańskiego sektora bankowego napłynęły niepokojące doniesienia. Agencja ratingowa Moody’s poinformowała, że może obniżyć ratingi dla europejskich banków, które na szeroką skalę prowadziły działalność kredytową w Europie Środkowo – Wschodniej. Okazało się bowiem, że region ten zagrożony jest kryzysem podobnym do tego, jaki miał miejsce w Azji Południowo – Wschodniej pod koniec lat 90’. Ostatecznie jednak problemy z płynnością i wypłacalnością europejskich emerging markets uderzyłyby w kredytodawców, stąd zaniepokojenie agencji ratingowej przyszłą kondycją sektora bankowego w Europie Zachodniej. Kilka dni później na rynku pojawiły się pogłoski o możliwej nacjonalizacji amerykańskiego giganta finansowego Citigroup, a być może kilku innych banków. Wydarzenia te okazały się wystarczająco negatywne, by wywołać kolejną falę wyprzedaży na światowych parkietach. W efekcie niemiecki Dax przebił swoje zeszłoroczne minima, a Dow Jones oraz S&P 500 zniżkowały do poziomów nie obserwowanych od 12 lat. Oczywiście pociągnęło to za sobą notowania eurodolara, które spadły poniżej wsparcia 1,2600. Ostatnie tygodnie pokazały jednak, że nastroje na rynku walutowym są bardziej odporne na negatywne doniesienia z gospodarki światowej i sektora finansowego niż giełdy. Kiedy bowiem główne indeksy osiągały roczne minima w listopadzie 2008, eurodolar oscylował wokół poziomu 1,2400 i przez miesiąc nie zdołał wybić się powyżej 1,2500. Natomiast w momencie przebicia zeszłorocznych dołków na światowych parkietach w minionym miesiącu, kurs EUR/USD oscyluje pomiędzy 1,2500
Rynek krajowy
Miniony miesiąc na rynku złotego przyniósł bardzo dużo emocji. Przez większą jego część polska waluta dynamicznie traciła na wartości – kurs EUR/PLN zbliżył się do swego historycznego szczytu (usytuowanego w pobliżu 4,9400), natomiast para CHF/PLN ustanowiła rekord (za franka na rynku międzybankowym płacono nawet 3,3300 zł). Zwyżkom tym towarzyszyły jednak dynamiczne korekty, w trakcie których wspomniane kursy notowały spadki o kilkanaście groszy.
W lutym złotemu szkodził przede wszystkim dalszy spadek zaufania inwestorów do naszego regionu. Pojawiło się wiele opinii, iż zawirowania na rynkach finansowych i całej światowej gospodarce będą szczególnie odczuwalne właśnie w państwach naszego regionu (ze względu na ich silne uzależnienie od eksportu i finansowania zagranicznego). Agencja Moody’s w swym raporcie wskazała nawet na fakt, że recesja w Europie Wschodniej może mieć ostrzejszy przebieg niż w innych częściach świata. Doniesienia tego typu wywołały dalszy odpływ kapitału z naszego regionu. Z tego względu podobnie jak złoty na wartości traciła również korona czeska (CZK) i forint węgierski (HUF). Kurs EUR/CZK wzrósł do najwyższego poziomu od 2005 r. natomiast EUR/HUF poprawił ustanowiony w styczniu historyczny rekord. Skala deprecjacji tych walut była zbliżona do osłabienia złotego, mimo że nasza gospodarka wciąż lepiej prezentuje się niż gospodarka Czech, czy też Węgier. Węgry weszły już w fazę recesji. W IV kw. 2008 Produkt Krajowy Brutto w ujęciu kwartalnym spadł tam drugi raz z rzędu, tym razem o 1%. Zniżkę w IV kw. w stosunku do III kw. odnotował również PKB Czech. W kraje te godzi spadek popytu na ich produkty eksportowe, wywołany spowolnieniem gospodarczym głównych partnerów handlowych (na sytuację na Węgrzech negatywnie wpływają również problemy z finansowaniem zewnętrznym). W Polsce, z uwagi na mniejsze uzależnienie od eksportu, skala osłabienia gospodarki jest mniejsza. Nie oznacza to jednak, że nasz kraj nie odczuwa skutków kryzysu. Wręcz przeciwnie, są one coraz bardziej widoczne, szczególnie na rynku pracy. Stopa bezrobocia w styczniu powróciła ponad poziom 10% i wiele wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach będzie kontynuowała zwyżkę. Pogorszenie sytuacji na rynku pracy godzi w popyt wewnętrzny, który jest głównym motorem rozwoju rodzimej gospodarki. Przełożyło się to w ostatnim czasie m.in. na spadek dynamiki wzrostu sprzedaży detalicznej, która w styczniu wyniosła zaledwie 1,3% r/r. W kolejnych miesiącach trend ten będzie prawdopodobnie kontynuowany. Z tego względu tempo rozwoju naszego kraju może okazać się bardzo niskie w porównaniu z poprzednimi latami. Według analityków Banku Światowego wzrost PKB w 2009 r. wyniesie w Polsce 2,0%. W ich ocenie jednak wynik ten stawiałby nasz kraj w czołówce państw Europy Środkowo-Wschodniej. Dopóki na rynku na wysokim poziomie utrzymuje się awersja do ryzyka, tego typu prognozy nie odgrywają większej roli – Polska wciąż jest postrzegana jako jedno z państw słabnącego regionu. Jeśli jednak sytuacja na światowych rynkach się ustabilizuje, ocena kondycji naszego kraju na tle innych będzie odgrywać duże znaczenie. Jeśli okaże się ona lepsza, będziemy prawdopodobnie obserwować większy napływ kapitału zagranicznego do Polski, co powinno sprawić, że złoty silniej zyska na wartości niż inne waluty naszego regionu.
Silne osłabienie złotego, które dokonywało się od początku roku, zaniepokoiło polski rząd. By zahamować deprecjację rodzimej waluty, zdecydował się on na wymianę części środków unijnych na rynku. Do tej pory operacje te były podejmowane w NBP i nie miały wpływu na notowania złotego. Działania rządu zostały przeprowadzone w dobrym momencie, kiedy na światowych rynkach obserwowaliśmy chwilowe ocieplenie klimatu inwestycyjnego. Dzięki temu przyniosły one zamierzony skutek – złoty zyskał na wartości, a kurs EUR/PLN oddalił się od historycznych szczytów. Dopóki jednak światowe rynki nie ustabilizują się, nie można wciąż wykluczyć chwilowego powrotu kursu tej pary walutowej w pobliże wspomnianych maksimów. Taki ruch prawdopodobnie po raz kolejny sprowokowałby rząd do działania. Po reakcji rynku na ostatnie tego typu kroki, można mieć jednak nadzieję, iż historyczne szczyty w notowaniach EUR/PLN nie zostaną pokonane.
Na skutek obserwowanej w pierwszych tygodniach lutego deprecjacji złotego, zdecydowanej zmianie uległy oczekiwania inwestorów odnośnie decyzji Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Jeszcze w styczniu oczekiwano, iż stopa referencyjna w naszym kraju może zostać obniżona w najbliższym miesiącach do poziomu 3%. Obecnie prognozy zakładają jednak, że zejdzie ona jedynie nieco poniżej 4%. Dużo niższe stopy mogłyby w obecnej sytuacji przyspieszyć odpływ kapitału zagranicznego z naszego kraju, co spowodowałoby dalszą deprecjację rodzimej waluty do szkodliwych dla polskiej gospodarki poziomów. W obawie przed zrealizowaniem się takiego scenariusza, RPP na swym lutowym spotkaniu obniżyła stopy o zaledwie 25 pb (w grudniu i styczniu cięcia wynosiły 75 pb). Stopa referencyjna od końca minionego miesiąca wynosi 4%. W kolejnych miesiącach nie można wykluczyć dalszego luzowania polityki pieniężnej w ramach wsparcia dla gospodarki, jednak jego skala nie powinna być już zbyt duża, właśnie z powodu obaw o notowania złotego. Skalę ewentualnych kolejnych cięć stóp ograniczać będzie prawdopodobnie również perspektywa wstąpienia naszego kraju do strefy euro w 2012 r. Mimo zawirowań na światowych rynkach, rząd wciąż optuje za tym terminem i robi wszystko, by stał się on realny. Z tego względu już w marcu rozpoczną się oficjalne rozmowy na temat wstąpienia naszego kraju do systemu ERM2 – przynajmniej dwuletniego przedsionka strefy euro. Wejście do mechanizmu kursowego prawdopodobnie nie zostanie poprzedzone zmianą konstytucji – wymaganą przed przyjęciem wspólnej waluty. Szybkie przystąpienie Polski do strefy euro wciąż bowiem budzi sprzeciw sejmowej opozycji, co wspomnianą zmianę może bardzo utrudniać. Trudności mogą pojawić się również w najbliższym czasie na płaszczyźnie spełniania przez nasz kraj kryteriów konwergencji. W grudniu nie spełnialiśmy m.in. kryterium inflacyjnego. Z tego względu, przy akceptacji ambitnych celów rządu, RPP w najbliższym miesiącach może być dość powściągliwa w poluźnianiu polityki pieniężnej.
Na początku miesiąca amerykańskie indeksy spadły w okolice swoich zeszłorocznych minimów, będących jednocześnie najniższymi poziomami w czasie obecnej fali bessy. Widać było jednak, że rynek wytracił impet spadkowy niezbędny do przebicia tych wsparć. Do tego potrzebny byłby bardzo silny negatywny impuls, o który jednak było trudno, gdyż większość czarnych scenariuszy rynek zdążył już zdyskontować. Inwestorzy nie byli jednak również w stanie doprowadzić do zdecydowanej korekty wzrostowej – jakiekolwiek odreagowania nie trwały dłużej niż kilka dni, po czym następowała szybka realizacja zysków i powrót do minimów. Efektem tego była wspomniana na początku konsolidacja kursu eurodolara.
Dane, jakie napływały ze światowej gospodarki rzeczywiście nie były w stanie zaskoczyć. Większość wskaźników w ostatnich miesiącach osiągnęła bowiem swoje wieloletnie lub nawet historyczne minima i w obecnej chwili ich wartości nie podlegają większym zmianom.Nastroje konsumentów oraz producentów pozostają wciąż słabe, co nie wróży zbyt szybkiej poprawy sytuacji w globalnej gospodarce. Opublikowany pod koniec miesiąca indeks instytutu Ifo, badający bieżącą sytuację oraz przyszłe oczekiwania przedsiębiorców spadł do poziomu 82,6 pkt. wobec 83 pkt. w styczniu. Słaba pozostaje również aktywność gospodarcza w amerykańskim sektorze wytwórczym. Mierzący ją indeks ISM wzrósł co prawda do 35,6 pkt. z 32,9 pkt. miesiąc wcześniej, wciąż jednak pozostaje poniżej wartości 50, w przypadku której dopiero można zacząć mówić o wychodzeniu z recesji. Niewielkim zaskoczeniem były również ostatnie decyzje Banku Rezerwy Federalnej oraz Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych. Po obniżeniu kosztu pieniądza w USA do przedziału 0 – 0,25%, Fed utracił możliwość dalszego poluźniania polityki pieniężnej, toteż w lutym stopy w Stanach Zjednoczonych nie zostały obniżone. Również ECB pozostawił koszt pieniądza na niezmienionym poziomie 2%, co było zgodne z oczekiwaniami rynku.
W obliczu braku impulsu ze strony danych makroekonomicznych, inwestorzy skupili się bardziej na doniesieniach dotyczących planów pomocy dla gospodarki USA oraz amerykańskiego sektora finansowego. W minionym miesiącu prezydent Barack Obama podpisał projekt wsparcia dla krajowej gospodarki, po tym jak został on zaakceptowany przez Parlament. Jego wdrożenie będzie kosztowało amerykański budżet ponad 800 mld dolarów. Projekt zakłada cięcia podatków oraz wydatki na inwestycje publiczne i infrastrukturalne oraz zwiększenie świadczeń socjalnych. Celem planu jest wsparcie konsumpcji indywidualnej oraz inwestycji w biznesie, co z kolei przełożyłoby się na wzrost popytu wewnętrznego, stanowiącego jeden z głównych filarów wzrostu amerykańskiej gospodarki.
Akceptacja planu oraz jego wejście w życie nie spowodowały jednak większej reakcji inwestorów, gdyż najprawdopodobniej były już uwzględnione w wycenach rynkowych. Dużo więcej emocji wywołały wystąpienia Sekretarza Skarbu Timothy Geithner’a, który miał przedstawić szczegóły dotyczące ewentualnego planu pomocy dla amerykańskiego sektora finansowego. Niestety Geithner rozczarował rynki, podając tylko kilka ogólnych propozycji. Wśród nich pojawił się projekt stworzenia funduszu publiczno – prywatnego, który zająłby się skupowaniem toksycznych aktywów od banków oraz utworzenia instytucji, wspierającej akcję kredytową wśród klientów indywidualnych. Inwestorzy zdają sobie jednak sprawę, że od ogólnego zarysu projektu do jego wdrożenia i pierwszych efektów upłynie sporo czasu i cały czas pozostają zaniepokojeni przyszłością amerykańskich banków.
O tym, jak silny wpływ na nastroje ma sektor finansowy, można było się przekonać w drugiej połowie miesiąca, kiedy to z europejskiego oraz amerykańskiego sektora bankowego napłynęły niepokojące doniesienia. Agencja ratingowa Moody’s poinformowała, że może obniżyć ratingi dla europejskich banków, które na szeroką skalę prowadziły działalność kredytową w Europie Środkowo – Wschodniej. Okazało się bowiem, że region ten zagrożony jest kryzysem podobnym do tego, jaki miał miejsce w Azji Południowo – Wschodniej pod koniec lat 90’. Ostatecznie jednak problemy z płynnością i wypłacalnością europejskich emerging markets uderzyłyby w kredytodawców, stąd zaniepokojenie agencji ratingowej przyszłą kondycją sektora bankowego w Europie Zachodniej. Kilka dni później na rynku pojawiły się pogłoski o możliwej nacjonalizacji amerykańskiego giganta finansowego Citigroup, a być może kilku innych banków. Wydarzenia te okazały się wystarczająco negatywne, by wywołać kolejną falę wyprzedaży na światowych parkietach. W efekcie niemiecki Dax przebił swoje zeszłoroczne minima, a Dow Jones oraz S&P 500 zniżkowały do poziomów nie obserwowanych od 12 lat. Oczywiście pociągnęło to za sobą notowania eurodolara, które spadły poniżej wsparcia 1,2600. Ostatnie tygodnie pokazały jednak, że nastroje na rynku walutowym są bardziej odporne na negatywne doniesienia z gospodarki światowej i sektora finansowego niż giełdy. Kiedy bowiem główne indeksy osiągały roczne minima w listopadzie 2008, eurodolar oscylował wokół poziomu 1,2400 i przez miesiąc nie zdołał wybić się powyżej 1,2500. Natomiast w momencie przebicia zeszłorocznych dołków na światowych parkietach w minionym miesiącu, kurs EUR/USD oscyluje pomiędzy 1,2500
Rynek krajowy
Miniony miesiąc na rynku złotego przyniósł bardzo dużo emocji. Przez większą jego część polska waluta dynamicznie traciła na wartości – kurs EUR/PLN zbliżył się do swego historycznego szczytu (usytuowanego w pobliżu 4,9400), natomiast para CHF/PLN ustanowiła rekord (za franka na rynku międzybankowym płacono nawet 3,3300 zł). Zwyżkom tym towarzyszyły jednak dynamiczne korekty, w trakcie których wspomniane kursy notowały spadki o kilkanaście groszy.
W lutym złotemu szkodził przede wszystkim dalszy spadek zaufania inwestorów do naszego regionu. Pojawiło się wiele opinii, iż zawirowania na rynkach finansowych i całej światowej gospodarce będą szczególnie odczuwalne właśnie w państwach naszego regionu (ze względu na ich silne uzależnienie od eksportu i finansowania zagranicznego). Agencja Moody’s w swym raporcie wskazała nawet na fakt, że recesja w Europie Wschodniej może mieć ostrzejszy przebieg niż w innych częściach świata. Doniesienia tego typu wywołały dalszy odpływ kapitału z naszego regionu. Z tego względu podobnie jak złoty na wartości traciła również korona czeska (CZK) i forint węgierski (HUF). Kurs EUR/CZK wzrósł do najwyższego poziomu od 2005 r. natomiast EUR/HUF poprawił ustanowiony w styczniu historyczny rekord. Skala deprecjacji tych walut była zbliżona do osłabienia złotego, mimo że nasza gospodarka wciąż lepiej prezentuje się niż gospodarka Czech, czy też Węgier. Węgry weszły już w fazę recesji. W IV kw. 2008 Produkt Krajowy Brutto w ujęciu kwartalnym spadł tam drugi raz z rzędu, tym razem o 1%. Zniżkę w IV kw. w stosunku do III kw. odnotował również PKB Czech. W kraje te godzi spadek popytu na ich produkty eksportowe, wywołany spowolnieniem gospodarczym głównych partnerów handlowych (na sytuację na Węgrzech negatywnie wpływają również problemy z finansowaniem zewnętrznym). W Polsce, z uwagi na mniejsze uzależnienie od eksportu, skala osłabienia gospodarki jest mniejsza. Nie oznacza to jednak, że nasz kraj nie odczuwa skutków kryzysu. Wręcz przeciwnie, są one coraz bardziej widoczne, szczególnie na rynku pracy. Stopa bezrobocia w styczniu powróciła ponad poziom 10% i wiele wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach będzie kontynuowała zwyżkę. Pogorszenie sytuacji na rynku pracy godzi w popyt wewnętrzny, który jest głównym motorem rozwoju rodzimej gospodarki. Przełożyło się to w ostatnim czasie m.in. na spadek dynamiki wzrostu sprzedaży detalicznej, która w styczniu wyniosła zaledwie 1,3% r/r. W kolejnych miesiącach trend ten będzie prawdopodobnie kontynuowany. Z tego względu tempo rozwoju naszego kraju może okazać się bardzo niskie w porównaniu z poprzednimi latami. Według analityków Banku Światowego wzrost PKB w 2009 r. wyniesie w Polsce 2,0%. W ich ocenie jednak wynik ten stawiałby nasz kraj w czołówce państw Europy Środkowo-Wschodniej. Dopóki na rynku na wysokim poziomie utrzymuje się awersja do ryzyka, tego typu prognozy nie odgrywają większej roli – Polska wciąż jest postrzegana jako jedno z państw słabnącego regionu. Jeśli jednak sytuacja na światowych rynkach się ustabilizuje, ocena kondycji naszego kraju na tle innych będzie odgrywać duże znaczenie. Jeśli okaże się ona lepsza, będziemy prawdopodobnie obserwować większy napływ kapitału zagranicznego do Polski, co powinno sprawić, że złoty silniej zyska na wartości niż inne waluty naszego regionu.
Silne osłabienie złotego, które dokonywało się od początku roku, zaniepokoiło polski rząd. By zahamować deprecjację rodzimej waluty, zdecydował się on na wymianę części środków unijnych na rynku. Do tej pory operacje te były podejmowane w NBP i nie miały wpływu na notowania złotego. Działania rządu zostały przeprowadzone w dobrym momencie, kiedy na światowych rynkach obserwowaliśmy chwilowe ocieplenie klimatu inwestycyjnego. Dzięki temu przyniosły one zamierzony skutek – złoty zyskał na wartości, a kurs EUR/PLN oddalił się od historycznych szczytów. Dopóki jednak światowe rynki nie ustabilizują się, nie można wciąż wykluczyć chwilowego powrotu kursu tej pary walutowej w pobliże wspomnianych maksimów. Taki ruch prawdopodobnie po raz kolejny sprowokowałby rząd do działania. Po reakcji rynku na ostatnie tego typu kroki, można mieć jednak nadzieję, iż historyczne szczyty w notowaniach EUR/PLN nie zostaną pokonane.
Na skutek obserwowanej w pierwszych tygodniach lutego deprecjacji złotego, zdecydowanej zmianie uległy oczekiwania inwestorów odnośnie decyzji Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Jeszcze w styczniu oczekiwano, iż stopa referencyjna w naszym kraju może zostać obniżona w najbliższym miesiącach do poziomu 3%. Obecnie prognozy zakładają jednak, że zejdzie ona jedynie nieco poniżej 4%. Dużo niższe stopy mogłyby w obecnej sytuacji przyspieszyć odpływ kapitału zagranicznego z naszego kraju, co spowodowałoby dalszą deprecjację rodzimej waluty do szkodliwych dla polskiej gospodarki poziomów. W obawie przed zrealizowaniem się takiego scenariusza, RPP na swym lutowym spotkaniu obniżyła stopy o zaledwie 25 pb (w grudniu i styczniu cięcia wynosiły 75 pb). Stopa referencyjna od końca minionego miesiąca wynosi 4%. W kolejnych miesiącach nie można wykluczyć dalszego luzowania polityki pieniężnej w ramach wsparcia dla gospodarki, jednak jego skala nie powinna być już zbyt duża, właśnie z powodu obaw o notowania złotego. Skalę ewentualnych kolejnych cięć stóp ograniczać będzie prawdopodobnie również perspektywa wstąpienia naszego kraju do strefy euro w 2012 r. Mimo zawirowań na światowych rynkach, rząd wciąż optuje za tym terminem i robi wszystko, by stał się on realny. Z tego względu już w marcu rozpoczną się oficjalne rozmowy na temat wstąpienia naszego kraju do systemu ERM2 – przynajmniej dwuletniego przedsionka strefy euro. Wejście do mechanizmu kursowego prawdopodobnie nie zostanie poprzedzone zmianą konstytucji – wymaganą przed przyjęciem wspólnej waluty. Szybkie przystąpienie Polski do strefy euro wciąż bowiem budzi sprzeciw sejmowej opozycji, co wspomnianą zmianę może bardzo utrudniać. Trudności mogą pojawić się również w najbliższym czasie na płaszczyźnie spełniania przez nasz kraj kryteriów konwergencji. W grudniu nie spełnialiśmy m.in. kryterium inflacyjnego. Z tego względu, przy akceptacji ambitnych celów rządu, RPP w najbliższym miesiącach może być dość powściągliwa w poluźnianiu polityki pieniężnej.
Źródło: Joanna Pluta, Tomasz Regulski, DM TMS Brokers S.A.
Komentarz dostarczył:
Dom Maklerski TMS Brokers
Dom Maklerski TMS Brokers
Waluty - Najnowsze wiadomości i komentarze
Inwestorzy reagują na napięcia i konkurencję Nvidia
11:04 Komentarz walutowy Oanda TMS BrokersAkcje NVIDIA (NVDA) spadły w poniedziałek o 4.18% do poziomu 136.02 USD, mimo że główne indeksy giełdowe odnotowały wzrosty (S&P 500 wzrósł o 0.30%, a Dow Jones o 0.99%). Był to drugi z rzędu dzień spadków dla NVIDIA, a jej kurs akcji pozostaje 16.87 USD poniżej 52-tygodniowego maksimum. Wolumen handlu wyniósł 326.5 mln akcji, co znacząco przekracza średnią z ostatnich 50 dni na poziomie 246.7 mln. Dell Technologies przygotowuje się do publikacji raportu kwartalnego, który ma rzucić światło na trendy związane z popytem na rozwiązania AI.
Trump straszy, dolar zyskuje
11:03 Raport DM BOŚ z rynku walutCofnięcie się dolara po weekendowych informacjach o nominacji rynkowego praktyka, Scotta Bessenta na stanowisko Sekretarza Skarbu USA było krótkie. Donald Trump szybko rozwiał nadzieje, że nowa polityka celna mogłaby być wdrażana etapowo - zapowiedział, że jedną z pierwszych decyzji będzie nałożenie 25 proc. ceł na import z Meksyku i Kanady, oraz zapowiedział dodatkowe 10 proc. cło (ponad to, co już planuje) na towary z Chin.
Złoty znów zaczyna tracić
11:02 Komentarz do rynku złotego DM BOŚPoniedziałek był okresem odreagowania złotego i to dość wyraźnego - dolar spadł w okolice 4,10 zł, a euro 4,30 zł. Inwestorzy dobrze przyjęli informację o nominacji Scotta Bessenta na stanowisko Sekretarza Skarbu w nowej administracji Donalda Trumpa i dolar cofnął się po silnych zwyżkach z ostatnich dni. Rynki miały nadzieję, że rynkowy praktyk, jakim jest Bessent, będzie tonował część radykalnych pomysłów prezydenta dotyczących polityki gospodarczej.
Trump straszy nowymi cłami
08:21 Poranny komentarz walutowy XTBDonald Trump, prezydent elekt ponownie daje o sobie znać i podkreśla, że jedną z pierwszych decyzji, które podejmie, będzie nałożenie nowych taryf celnych na produkty z Chin oraz od najbliższych sąsiadów - Kanady oraz Meksyku. Tym samym pokazuje, że jego kampania wcale nie była ostrzejsza niż późniejsze plany, czym wywołuje dosyć spore ruchy na rynku. Jak wygląda rynek walutowy po poniedziałkowej wypowiedzi amerykańskiego polityka?
Problemy europejskich walut
2024-11-25 Poranny komentarz walutowy XTBKurs złotego może wyglądać dość stabilnie przez pryzmat notowań EURPLN, jednak w tle rozgrywana jest bardzo ewidentna słabość europejskich walut względem dolara. To nie tylko Trump Trade, ale coraz większy rozdźwięk pomiędzy sytuacją gospodarczą USA i Europy. Idealnym streszczeniem obecnej sytuacji fundamentalnej były publikowane w piątek wstępne indeksy PMI za listopad.
Eurodolar na drodze do parytetu?
2024-11-19 Komentarz walutowy XTBDzisiejsza sesja przynosi kolejne istotne osłabienie eurodolara, a europejska waluta w relacji do amerykańskiej w chwili publikacji traci ponad 0.5%. Rynek buduje scenariusze obserwując komunikaty Donalda Trumpa. Do niedawna inwestorzy mieli nadzieję, że 60% cła na towary z Chin były raczej trudną do wdrożenia, częścią kampanii wyborczej, ale ostatnie komentarze Trumpa sugerują, że bynajmniej nie był to żart, a twarda polityka celna może krępować ręce Rezerwie Federalnej.
W krótkim okresie zdecyduje EURUSD
2024-11-18 Raport DM BOŚ z rynku walutNowy tydzień polska waluta zaczyna od delikatnego osłabienia - EURPLN podbija do 4,3350, a USDPLN do 4,11. Na rynku globalnym para EURUSD pozostaje wokół 1,0545, co pokazuje, że tutaj inwestorzy pozostają powściągliwi, co do szans na osłabienie dolara. Technicznie rosną szanse na złamanie dołka przy 1,0495 z ubiegłego tygodnia i test kluczowych okolic 1,0450.
Konflikt ukraińsko-rosyjski w cieniu zmiennych cen ropy
2024-11-18 Komentarz walutowy Oanda TMS BrokersTrwający konflikt między Ukrainą, a Rosją nieustannie wpływa na globalną sytuację polityczną i rynki surowcowe - w tym rynek ropy naftowej. Zmieniająca się dynamika w regionie oraz zaangażowanie międzynarodowych graczy kształtują nie tylko przyszłość konfliktu, ale i perspektywy gospodarcze. Konflikt osiągnął kluczowy moment. Presja sojuszników Ukrainy na prezydenta Wołodymyra Zeleńskiego, aby rozważył ustępstwa - rośnie.
Złoty pozostaje stabilny
2024-11-18 Poranny komentarz walutowy XTBW amerykańskiej polityce huczy od kontrowersyjnych nominacji prezydenta elekta. Dolar wspierany jest zaskakująco mocnymi danymi z USA. Za naszą wschodnią granicą znowu robi się bardziej nerwowo. Złoty tymczasem pozostaje stabilny, a nawet lekko zyskuje. To dobry znak. W amerykańskiej polityce dyskurs przesunął się w kierunku kluczowych nominacji Donalda Trumpa. Dość powiedzieć, że budzą one emocje i to po obydwu stronach sceny politycznej w USA.
Dolar dalej w grze
2024-11-14 Raport DM BOŚ z rynku walutChociaż dane o inflacji CPI, jakie zostały opublikowane wczoraj po południu były zgodne z rynkiem (inflacja w październiku odbiła do 2,6 proc. r/r, a bazowa pozostała przy 3,3 proc. r/r), a oczekiwania, co do skali cięć stóp przez FED nieco wzrosły po tym jak ostatnio się kurczyły - obecnie rynek daje 80 proc. szans na cięcie stóp w grudniu o 25 punktów baz., a do końca 2025 r. widzi spadek stóp o 75 punktów baz. (co jednak wciąż oznacza tylko dwie obniżki w przyszłym roku) - to jednak dolar pozostał silny.