Wiadomości - Wszystkie wiadomości, komentarze, analizy

Tydzień na warszawskiej giełdzie powinien rozpocząć się od stabilizacji indeksów. Tę stabilizację, czy wręcz marazm, zapewni brak sesji w Stanach Zjednoczonych, w związku z przypadającym tam świętem (urodziny Waszyngtona).

Za nami dość zaskakujący tydzień, który mimo słabszej końcówki należy uznać za udany dla posiadaczy akcji. W Warszawie kluczowa była bardzo dobra sesja wtorkowa, dzięki której wyprzedziliśmy główne rynki światowe i korekcyjne spadki w czwartek i piątek rozpoczęliśmy z relatywnie wyższych poziomów.

Piątkowy odczyt danych o inflacji CPI w Polsce (przypomnijmy: 0,8% m/m i 4,3% r/r) będzie zapewne w najbliższych dniach wciąż szeroko komentowany, zarówno przez analityków, jak i członków RPP – wszak posiedzenie rozpoczyna się już za 8 dni.

Tydzień stabilizacji: Za nami już niemal połowa lutego, który przyniósł ze sobą silniejszego dolara i nawet dobiegający końca niewiele w tej kwestii zmienił. Jedyne na co było stać podaż dolara to wyhamowanie umocnienia i zapoczątkowanie lekkiego odreagowania.

Ostatnia sesja tego tygodnia przebiegała pod dyktando danych makroekonomicznych. Eurodolar od rana kontynuował wczorajsze umocnienie wywołane przemówieniem Bena Bernanke i jastrzębimi wypowiedziami przedstawicieli Europejskiego Banku Centralnego.

Koniec tygodnia na GPW nie był zbyt udany dla inwestorów. Wpłynęły na to niekorzystne dane pochodzące zarówno z Polski, jak i USA. W piątek indeksy otworzyły się już poniżej poziomu czwartkowego zamknięcia.

Tydzień na rynku krajowym upłynął pod znakiem umacniania się polskiej waluty. Bardzo dobra atmosfera na rynkach kapitałowych, jaka gościła prawie do końca tygodnia, wspierała wszystkie waluty rynków wschodzących.

W styczniu dynamika produkcji przemysłowej w Stanach Zjednoczonych wzrosła o 0,1 proc. w relacji miesięcznej, co jest wynikiem zgodnym z oczekiwaniami. Jednocześnie skorygowano w górę do +0,1 proc. z „bez zmian” dane z grudnia 2007 roku.

To zadziwiające, jak szybko można przyzwyczaić się do wyjątkowej sytuacji, jeśli przynosi ona wymierne korzyści. Powrót do normalności może w takim przypadku być bolesny, ale przede wszystkim może wywoływać wrażenie, że nadchodzi katastrofa. Takie myśli przychodzą do głowy, jeśli wsłuchamy się w część opinii dotyczących perspektyw rynku nieruchomości w 2008 r.

W styczniu inflacja CPI wzrosła w Polsce o 4,3 proc. w relacji rocznej, co jest jej najwyższym poziomem od grudnia 2004 roku. W tym samym okresie dynamika wynagrodzeń sięgnęła 11,5 proc. Dane zaskakują. Analitycy zakładali wzrost cen na poziomie 4,1 proc., a wzrost wynagrodzeń o 9,8 proc.

Dane o styczniowej inflacji okazały się sporym zaskoczeniem dla rynku. Oczekiwałem inflacji rocznej na poziomie 4-4,1%, tyle też wynosił konsensus rynkowy. Wstępna analiza struktury zmian pokazuje, iż wyższa inflacja w styczniu to efekt podwyżek związanych z użytkowaniem mieszkania, przede wszystkim w zakresie energii.

Wbrew oczekiwaniom Ben Bernanke nie zaskoczył wczoraj inwestorów, mówiąc dokładnie to, czego chcieli usłyszeć. I tak oczekujący dalszych cięć stóp procentowych, otrzymali zapewnienie, iż FED nadal będzie podejmował niezbędne kroki, aby wesprzeć słabnący wzrost gospodarczy.

Piątek przynosi dalsze umocnienie wspólnej waluty w relacji do dolara. O godzinie 11:55 kurs EUR/USD testował poziom 1,4677 dolara, wobec 1,4639 wczoraj na zamknięciu. Amerykańskiej walucie, która traci dziś również. w relacji m.in do szwajcarskiego franka i jena, ale zdecydowanie wzmacnia się wobec funta, szkodzi przede wszystkim antydolarowy sentyment. „Ujawnił” się on wczoraj, przy okazji publikacji grudniowych danych o deficycie handlowym w USA.

WYDARZENIE DNIA: Choć Ministerstwo Finansów szacowało na początku miesiąca, że inflacja w styczniu utrzymała się na poziome 4,0 proc., ekonomiści sądzą, że mogło to być 4,1 proc. Eksperci banków komercyjnych sądzą, że resort nie doszacował wszystkich czynników, w szczególności wzrostu niektórych cen energii.

W dniu wczorajszym amerykański dolar miał kilka możliwości, aby umacniać się w stosunku do głównych par. Dane makroekonomiczne, a więc Bilans handlowy na poziomie -58,76 mld USD oraz ilość noworejestrowanych bezrobotnych - 348 tys. były lepsze ob. prognoz.

Inwestorzy mogą mieć w dniu dzisiejszym problem z oceną sytuacji. Z jednej strony, przeciwko zakupom akcji przemawiać będą wczorajsze zdecydowane spadki w USA. Z drugiej natomiast, spokojne przyjęcie tych spadków przez graczy z Azji, każe zachować wobec nich pewien dystans.

Początek notowań na ostatniej sesji tygodnia rozpoczynamy w okolicach poziomów z wczorajszego zamknięcia. Obserwowane od kilku sesji umacnianie się złotego sugeruje, że w kolejnych dniach możemy być świadkami spadków kursów nawet w okolice ostatnich minimów.

Wczorajsze wystąpienie Bena Bernannke przed Senacką Komisją ds. Bankowości w zasadzie nie wniosło zbyt wiele do obrazu sytuacji w USA. Szef FED kolejny raz rozwodził się nad kłopotami amerykańskiej gospodarki.

Styczniowa inflacja zawsze jest publikacją ciekawszą niż w innych miesiącach. Zwłaszcza w krajach rozwijających się o krótkiej tradycji niskiej inflacji przyzwyczajeni jesteśmy do mechanizmów indeksacyjnych, które sprawiają, iż nowy rok jest dobrą okazją do zmiany poziomu cen.