Wiadomości - Wszystkie wiadomości, komentarze, analizy

Brak notowań na Wall Street, tak jak to będzie miało miejsce w dniu dzisiejszym (Dzień Martina Lutera Kinga), zwykle skutkuje mniejszą zmiennością na głównych europejskich parkietach, które to zachowanie powiela również warszawska giełda.

Wyprzedaż ze strony funduszy inwestycyjnych trwa. Być może apogeum umorzeń jest już za nami – warto zwrócić uwagę na olbrzymią medialną kampanię z ostatnich dni, która mogła ostudzić nastroje wśród oszczędzających w funduszach.

Po ubiegłym tygodniu, podczas którego najważniejsze indeksy WGPW spadły ponad 6 proc., inwestorzy mieli nadzieję na korektę spadków. Pomagała w tym wzrostowa piątkowa sesja, która zakończyła się na zielono.

Dzisiejsze notowania indeksy rozpoczęły poniżej wczorajszego zamknięcia. Nastrojom na GPW nie pomogły nawet poranne wzrosty na azjatyckich giełdach, gracze mieli w pamięci wczorajszą mocną przecenę na Wall Street. Na początku dnia indeksy zeszły poniżej wczorajszego zamknięcia.

Rozwój sytuacji na warszawskim parkiecie na początku obecnego roku zaskoczył chyba wszystkich, nawet tych, którzy oczekiwali kontynuacji spadków. To, że w Stanach Zjednoczonych dzieje się nienajlepiej staje się oczywiste.

Wczorajsza seria danych makro z USA wywołała mocną wyprzedaż na Wall Street. Informacje z rynku nieruchomości potwierdzające niekorzystne tendencje w tym segmencie oraz fatalny odczyt indeksu Fed Filadelfia obrazującego kondycję w biznesie w regionie wschodniego wybrzeża USA przeceniły główne indeksy.

Czwartkowa, zakończona wzrostami, sesja na warszawskiej giełdzie, w pewnym stopniu wpływa na uspokojenie nastrojów. Jakkolwiek na rynku wciąż może być nerwowo, to paniczne zachowania są mało prawdopodobne. Podaż nie powinna już być tak agresywna jak w ostatnich dniach, co pozwoli popytowi bardziej kontrolować sytuację.

Meriill Lynch, amerykański bank inwestycyjny, poinformował, że w IV kwartale odpisał z tytułu strat na ryzykownych kredytach hipotecznych 14,1 mld USD. W efekcie strata kwartalne sięgnęła 9,8 mld USD, czyli 12,01 USD na akcję. To największa strata w historii banku.

Bardzo niskie otwarcie wczorajsze sesji odzwierciedlało nastroje panujące na rynku. Po silnych spadkach na giełdach amerykańskich i azjatyckich WIG 20 rozpoczął notowanie na poziomie 2904,90 pkt, co oznaczało tąpnięcie indeksu o 4,6 proc.

Powoli wraz z rozwijającym się spadkiem na GPW informacje o krachu, bessie i panice pojawiają się coraz wyżej w hierarchii telewizyjnych serwisów informacyjnych oraz na coraz bardziej eksponowanych miejscach w prasie.

Czwartkowa sesja na warszawskiej giełdzie może być pierwszą od kilku dni, której polskiej indeksy nie tylko zakończą znaczącymi spadkami, ale być może nawet będą na plusach. Takie wnioski można wyciągnąć obserwując to co na rynku wydarzyło się dzień wcześniej.

Spadki na giełdach w Azji oraz w USA spowodowały, że sesja na GPW rozpoczęła się fatalnie. Indeks WIG20 spadł na początku dnia o 4,60%. Nerwowa atmosfera widoczna była w kolejnych godzinach sesji.

Środowa sesja na warszawskiej giełdzie rozpoczęła się od trzęsienia ziemi. Kwadrans po rozpoczęciu notowań paniczna wyprzedaż akcji dotknęła wszystkie indeksy. Grupujący największe spółki WIG20 tracił 4,07 proc., testując poziom 2921,02 pkt. W pierwszych minutach notowań indeks ten był jeszcze niżej, schodząc do poziomu 2879,95 pkt.

Prognozowanie skrajnych scenariuszy, nie tylko dla rynków akcji, jest zawsze obarczone dużym ryzykiem. Jednak w środę 16 stycznia 2008 roku to ryzyko wydaje się znacznie mniejsze niż zwykle. Nie jest to dobra wiadomość dla posiadaczy akcji spółek notowanych na warszawskiej giełdzie.

Intel, największy na świecie producent układów scalonych, poinformował wczoraj po zakończeniu sesji w USA, że zysk na akcję w IV kwartale wyniósł 38 centów, wobec prognozowanych przez rynek 40 centów. Ponadto spółka poinformowała, że w I kwartale br. prognozuje sprzedaż na poziomie 9,4 mld USD, co jest wynikiem o 0,7 mld USD niższym od rynkowego konsensusu.

Wczoraj nie udało się bykom długo utrzymać plusów, które mogliśmy rano obserwować na wszystkich indeksach. Już po półtorej godziny handlu długiej stronie rynku zabrakło energii do dalszych wzrostów i indeksowi WIG20 nie udało się pokonać bariery 3 200 pkt.

Wtorek był kolejnym, bardzo słabym dniem na rynku. Choć poniedziałkowa sesja dawała niewielkie nadzieje na odbicie, drugi dzień tygodnia całkowicie rozwiał wątpliwości inwestorów, zastanawiających się, czy cały czas podaż jest w przewadze.

Wtorkowa sesja na warszawskiej gieldzie, jak wiele w ostatnim czasie, upływa pod znakiem zdecydowanej wyprzedaży akcji. Na 30 minut przed zakończeniem notowań grupujący duże spółki indeks WIG20 tracił 3,58 proc., testując poziom 3069,13 pkt., co jest najniższym poziomem od 10 października 2006 roku.

Wczorajsze wzrosty na Wall Street dawały inwestorom nadzieję, że dzisiejsze notowania na warszawskim parkiecie przyniosą wzrosty i uspokojenie po ostatnich nerwowych sesjach. Rzeczywiście na początku dnia, po słabym otwarciu indeksy zaczęły piąć się w górę. Aktywność strony popytowej sprawiła, że indeks WIG20 dotarł do poziomu 3200 punktów.