Wiadomości - Wszystkie wiadomości, komentarze, analizy

Sytuacja na GPW w środę zmieniała się jak w kalejdoskopie. Większa część sesji upłynęła pod znakiem dominacji niewielkiej ilości podaży, która sprowadziła indeks WIG20 w okolice 1600 punktów, a nawet lekko poniżej.

Giełdy amerykańskie bynajmniej nie zareagowały z entuzjazmem na wczorajsze zaprzysiężenie Baracka Obamy na 44 prezydenta USA. Wręcz przeciwnie – Dow Jones Industrial zniżkował na zamknięciu o 4%, S&P 500 stracił jeszcze więcej, bo aż 5,3%.

Przebieg wtorkowej sesji na warszawskiej giełdzie, która zakończyła się spadkiem indeksu WIG20 o 0,12 proc. i WIG o 0,68 proc., dyskontował co najwyżej neutralne zamknięcie sesji na Wall Street. Tymczasem sesje w Nowym Jorku zakończyły się silną wyprzedażą akcji. Indeks S&P500 spadł o 5,28 proc. do 805,22 pkt., a technologiczny Nasdaq Composite o 5,78 proc. do 1440,86 pkt.

Druga sesja tygodnia na GPW przyniosła kontynuację spadków i choć momentami popyt próbował mocniej powalczyć, to wciąż obserwujemy przewagę sprzedających. WIG20 zakończył dzień na niewielkim minusie, lecz na szerokim rynku pesymistyczne nastroje były o wiele wyraźniejsze i kilkadziesiąt spółek zanotowało nowe minimum bessy.

We wtorek na GPW panowała duża zmienność, rynek zachowywał się mocno niestabilnie,
a nastroje na warszawskim parkiecie zmieniały się z godziny na godzinę. Po wczorajszej mocnej przecenie, oczy inwestorów zwrócone były na zachowanie sektora bankowego, który dzisiaj także spisywał się słabo.

Ostatnie sesje na światowych parkietach zakończyły się na minusach. Rozczarowanie pierwszymi wynikami spółek z z sektora finansowego spowodowało, że na parkietach azjatyckich panowały dzisiaj złe nastroje – na fali tego indeks Nikkei 225 zniżkował o 2,3%.

Początek tygodnia był na europejskich parkietach bardzo kiepski. Jako, że nie pracowały giełdy amerykańskie można było spodziewać się zmniejszonej zmienności, tymczasem wieści z Royal Bank of Scotland o gigantycznych stratach pociągnęły w dół europejskie banki oraz główne indeksy, co odbiło się też na notowaniach na GPW.

Po fali spadków, która przetoczyła się przez nasz parkiet w ubiegłym tygodniu, oczekiwania na choćby niewielką wzrostową korektę znacznie wzrosły. Zwłaszcza, że na rzecz takiego scenariusza przemawiało kilka argumentów.

Światowe giełdy znajdują się obecnie pod presją oczekiwań na kwartalne i roczne wyniki spółek, w głównej mierze tych z sektora bankowego. Jak na razie każda kolejna ich publikacja przynosi nowe rozczarowania.

Drugi tydzień stycznia przyniósł znaczne osłabienie nastrojów na warszawskim parkiecie. Przecena złotówki i wyprzedaż branży bankowej wskazuje na możliwość częściowego wychodzenia z rynku kapitału zagranicznego – styl spadków przypominał nieco wyprzedaż naszego rynku z połowy października.

Wczorajsza sesja przebiegła zgodnie z oczekiwaniami – na warszawskim parkiecie przeważały spadki, lecz w pierwszej części notowań doszło do pewnego przesilenia i niektóre z kluczowych blue chipów próbowały już nieco odważniej odrabiać straty.

Z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że dzisiejsza sesja na GPW mogła być przełomowa w kontekście rozwoju wydarzeń w następujących tygodniach. Początek środowych notowań nie zapowiadał aż tak dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce na warszawskim parkiecie po południu.

Alcoa, największy producent aluminium na świecie, poinformował w poniedziałek późnym wieczorem, że w IV kwartale 2008 strata netto sięgnęła 1,19 mld dol., czyli 1,49 dol. na akcje, po tym jak kwartał wcześniej zysk netto wyniósł 268 mln dol. (33 centy na akcje). W IV kwartale 2007 roku spółka zarobiła 632 mln dol., czyli 75 centów na akcje.

Poniedziałek na GPW i innych giełdach europejskich upłynął pod znakiem dalszej kontynuacji spadków z zeszłego tygodnia. Echa fatalnej sytuacji na amerykańskim rynku pracy odbijały się na dzisiejszym zachowaniu indeksów.

Jak pokazał pierwszy tydzień stycznia, inwestorzy w tym roku nie będą mogli narzekać na brak emocji związanych z rynkiem kapitałowym. Przyglądając się ostatnim sesjom można odnieść wrażenie, że sytuacja na światowych parkietach wraca do normalności. Nieuzasadniony wybuch euforii na początku tygodnia i ignorowanie złych danych, zemściło się na graczach w drugiej części tygodnia.

Czwartkowe notowania przyniosły drugi dzień przewagi strony podażowej na GPW. Indeksy traciły na zamknięciu po około 1%, co jest nienajgorszym osiągnięciem biorąc pod uwagę wyraźne osłabienie w USA, z którym mieliśmy do czynienia w środę wieczorem.

Dzisiejsza sesja na GPW miała dwa oblicza. Po słabym początku wynikającym z przeceny na innych światowych rynkach, indeksy walczyły o powrót do wczorajszych poziomów. Niestety nasz rynek okazał się słaby i końcówka dnia ponownie upłynęła pod znakiem dominacji strony podażowej.

Środowa sesja przyniosła na Wall Street znaczne ochłodzenie nastrojów. Przez cały dzień inwestorzy sprzedawali akcje, co zaowocowało spadkami wszystkich głównych indeksów. Dow Jones zamknął się wczoraj na poziomie 8769 pkt, oddając 2,72%, S&P500 spadł o 3%, Nasdaq zaś o 3,2%.

Wczorajsza sesja przyniosła realizację zysków po kilku udanych dniach na warszawskim parkiecie. Zarówno na szerokim rynku jak i w segmencie największych spółek na koniec dnia przeważał kolor czerwony, co było zgodne z ruchem pozostałych indeksów europejskich.