Ropa naftowa w erze OZE: dlaczego ceny nie chcą się załamać mimo zielonej transformacji i spowalniającej gospodarki?

Ropa naftowa w erze OZE: dlaczego ceny nie chcą się załamać mimo zielonej transformacji i spowalniającej gospodarki?
Felieton MyBank.pl
Data dodania: 2025-11-24 (13:58)

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ropa powinna być dziś tania jak wody gruntowe: świat inwestuje w OZE, sprzedaż aut elektrycznych bije rekordy, gospodarka rośnie wolniej niż przed pandemią, a Międzynarodowy Fundusz Walutowy i banki centralne regularnie ostrzegają przed ryzykiem recesji. Tymczasem ceny ropy wcale nie chcą się załamać. Brent przez większość 2023 i 2024 roku utrzymywał się w pobliżu 80 dolarów za baryłkę, a w 2025 r. waha się w okolicach 60–70 dolarów, z prognozami na cały rok rzędu 68–70 dolarów za baryłkę, według szacunków Banku Światowego, Reutersa i głównych banków inwestycyjnych.

To poziom zdecydowanie niższy niż w szczycie kryzysu po inwazji Rosji na Ukrainę, ale w ujęciu historycznym wciąż istotnie powyżej „tanich” epizodów z lat 2015–2016 czy pandemicznego załamania w 2020 roku, jeśli uwzględnić inflację.

Paradoks zielonej transformacji i uporczywie „twardych” cen ropy można zrozumieć dopiero wtedy, gdy spojrzy się na liczby. W 2024 r. globalne zużycie ropy po raz pierwszy w historii przekroczyło 101 mln baryłek dziennie, według danych Energy Institute i Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA). Mimo spowalniającego wzrostu – około 0,7–0,8 proc. rocznie – jest to wciąż wzrost, a nie spadek. IEA szacuje, że w 2025 r. popyt zwiększy się o kolejne 0,6–0,8 mln baryłek dziennie, do około 104–105 mln baryłek na dobę, przy czym niemal cały przyrost pochodzi z krajów poza OECD.

Ropa stopniowo traci udział w globalnym miksie energetycznym: jej udział w całkowitej energii zużywanej na świecie spadł w 2024 r. poniżej 30 proc., po pięciu dekadach drogi z historycznego maksimum wynoszącego 46 proc. Ale spadek udziału nie oznacza spadku zużycia w wartościach bezwzględnych. Po prostu cały system energetyczny rośnie, napędzany głównie gospodarkami rozwijającymi się, które zwiększają popyt na energię szybciej, niż kraje rozwinięte są w stanie go redukować. Globalna podaż energii wzrosła w 2024 r. o 2 proc., a paliwa kopalne – w tym ropa – nadal odpowiadały za ok. 86 proc. miksu energetycznego.

OZE są tu ofiarą własnego sukcesu. Z jednej strony rosną spektakularnie – IEA szacuje, że do 2030 r. moc odnawialnych źródeł energii niemal podwoi się z obecnych 4,25 TW do blisko 10 TW, a już dziś odnawialne źródła odpowiadają za największą część przyrostu globalnych dostaw energii. Z drugiej strony, to wzrost, który przede wszystkim wypiera węgiel i częściowo gaz w sektorze elektroenergetyki, a nie ropę. Ropa jest paliwem transportu, petrochemii i przemysłu ciężkiego – obszarów, w których transformacja jest znacznie trudniejsza, wolniejsza i bardziej kapitałochłonna. Według analiz Enerdata i IEA transport odpowiada za ok. 60 proc. końcowego zużycia ropy, z czego blisko połowa przypada na drogowy transport pasażerski i towarowy.

Tu rzeczywiście widać pierwsze efekty transformacji. Rok 2024 był przełomowy dla elektromobilności: ponad 20 proc. wszystkich nowych samochodów sprzedanych na świecie było elektrycznych, co oznacza około 17 mln aut rocznie i blisko 58 mln pojazdów elektrycznych w globalnej flocie. IEA szacuje, że właśnie rosnąca liczba elektryków przyczyniła się do spadku popytu na ropę w transporcie drogowym w krajach rozwiniętych i w Chinach w 2024 r., pierwszy raz widocznego w danych na taką skalę.

Jednak w ujęciu całego zużycia to wciąż tylko korekta, a nie rewolucja. Po pierwsze, elektryki odpowiadają za około jedną piątą sprzedaży nowych samochodów, ale park pojazdów na świecie liczy ponad 1,4 mld aut, z których większość to wciąż modele spalinowe, które będą jeździć jeszcze kilkanaście lat. Po drugie, największymi silnikami wzrostu popytu na ropę w ostatnich latach nie są już samochody osobowe, lecz lotnictwo i petrochemia. W 2024 r. IEA wylicza, że mniej więcej połowa przyrostu zużycia ropy przypadła na paliwo lotnicze i surowce dla przemysłu chemicznego, a w ujęciu wolumenowym nawet ok. 70 proc. wzrostu wygenerowała petrochemia.

Lotnictwo i żegluga morska pozostają praktycznie całkowicie zależne od ropy. Szacunki pokazują, że w 2024 r. lotnictwo odpowiadało za ok. 8 proc. końcowego zużycia ropy, a transport morski za kolejne 7 proc., podczas gdy drogowy transport pasażerski i towarowy pochłaniał ok. 46 proc. Technologie alternatywne – zrównoważone paliwa lotnicze (SAF), e-metanol w żegludze czy wodór – dopiero raczkują, są droższe i wymagają ogromnych inwestycji w infrastrukturę. W efekcie, nawet gdy segment samochodów osobowych zaczyna odchodzić od ropy, inne sektory dopiero wchodzą w fazę szybkiego wzrostu popytu.

Na to wszystko nakłada się podstawowy fakt, który często ginie w debacie: globalny popyt na energię wciąż rośnie, i to szybciej, niż rosną OZE. W 2024 r. światowe zapotrzebowanie na energię zwiększyło się o około 2,2 proc., prawie dwukrotnie szybciej niż średnia z poprzedniej dekady, m.in. z powodu rekordowych fal upałów, rozwoju centrów danych i wzrostu konsumpcji w Chinach i Indiach. Odnawialne źródła energii pokryły około 38 proc. tego przyrostu, naturalny gaz – 28 proc., węgiel – 15 proc., a ropa – 11 proc. W praktyce oznacza to, że odnawialne źródła dodają moc do systemu i wypierają głównie węgiel w elektroenergetyce, ale nie nadążają jeszcze z zastępowaniem ropy w sektorach, które nie tak łatwo zelektryfikować.

Po stronie popytowej mamy więc scenariusz „wolniejszego, ale wciąż dodatniego wzrostu zapotrzebowania na ropę”, co potwierdzają zarówno IEA, jak i OPEC. IEA spodziewa się, że popyt globalny będzie stopniowo spowalniał i plateau osiągnie około 105–106 mln baryłek dziennie w drugiej połowie tej dekady, a następnie lekko się obniży po 2030 r. w związku z elektromobilnością i efektywnością energetyczną. OPEC i część koncernów naftowych są bardziej sceptyczne wobec wizji „szybkiego szczytu” – według World Oil Outlook 2050 oraz zrewidowanej prognozy BP, popyt na ropę będzie rósł co najmniej do końca lat 30., a w 2050 r. nadal może wynosić 80–85 mln baryłek dziennie, znacznie więcej niż zakładają ścieżki zgodne z celem 1,5°C.

Druga część układanki to podaż. W erze luźniejszego popytu można by się spodziewać trwałego nadmiaru ropy i spektakularnego spadku cen, ale tu na scenę wchodzi OPEC+ jako nieformalny „bank centralny rynku ropy”. Koalicja państw z Zatoką Perską i Rosją na czele od 2020 r. bardzo aktywnie zarządza podażą, reagując na zmiany w popycie. W 2023 r. i na początku 2024 r. Arabia Saudyjska i Rosja wprowadziły dodatkowe dobrowolne cięcia rzędu odpowiednio 1 mln i 300 tys. baryłek dziennie, co miało ustabilizować rynek po pandemicznym odbiciu i w obliczu obaw o recesję. Następnie, w 2025 r., OPEC+ zaczęła stopniowo te cięcia wycofywać, zwiększając produkcję w sierpniu i wrześniu o łącznie ponad 1 mln baryłek dziennie, ale cały czas zastrzegając możliwość ponownego przykręcenia kurka w razie nadmiernego spadku cen.

IEA szacuje, że globalna podaż ropy i innych płynnych paliw w 2025 r. wzrośnie o 2–3 mln baryłek dziennie, do 108–109 mln baryłek, przy czym mniej więcej połowę przyrostu dostarczą producenci spoza OPEC+, tacy jak USA, Brazylia czy Gujana. Już dziś agencja ostrzega, że przy takiej dynamice podaży i spowalniającym popycie świat zmierza ku „komfortowej nadpodaży” i rekordowym poziomom niewykorzystanych mocy produkcyjnych pod koniec dekady. To właśnie ten potencjalny nadmiar jest głównym argumentem analityków spodziewających się stopniowego spadku cen ropy do przedziału 55–65 dolarów za baryłkę w drugiej połowie dekady.

Dlaczego więc ceny nie runęły od razu, skoro widmo nadpodaży rysuje się tak wyraźnie? Po pierwsze, większość prognoz zakłada, że do dużej nadwyżki podaży dojdzie dopiero za kilka lat, a rynek ropy – jak każdy rynek towarowy – reaguje na oczekiwania, ale też na bieżące dane o zapasach. W 2025 r. IEA mimo wszystko odnotowuje umiarkowany deficyt lub niewielką nadwyżkę na rynku surowca, uzależnioną od miesiąca, a poziom globalnych zapasów ropy i produktów naftowych pozostaje niższy niż w okresie przedpandemicznym. To tworzy rodzaj miękkiej „poduszki cenowej”: nawet jeśli fundamenty wskazują na przyszłą presję w dół, bieżące ceny nie mają powodu, by zjechać natychmiast w okolice 30–40 dolarów.

Po drugie, w tle wciąż działa czynnik, o którym w branży mówi się od lat – niedoinwestowanie tradycyjnego wydobycia. Inwestycje w upstream ropy i gazu spadły po 2014 r. z historycznego poziomu prawie 900 mld dolarów rocznie do 300 mld w pandemicznym dołku i choć od tego czasu odbiły, w 2023–2024 r. wracając w okolice 570–600 mld dolarów, to stracona dekada inwestycji nie odbuduje się z dnia na dzień. Do tego dochodzi presja ESG i polityczna niechęć do finansowania nowych projektów roponośnych w części krajów rozwiniętych. Część analiz wskazuje wprost, że „naciski na firmy naftowe, by ograniczały wydatki na wydobycie, pozostawiły branżę mniej zdolną do zaspokojenia aktualnego popytu, co sprzyja wyższym cenom surowców”.

W efekcie, choć IEA i Rystad Energy przypominają, że teza o permanentnym „kryzysie niedoinwestowania” jest przesadzona – bo ostatnie lata przyniosły istotny wzrost inwestycji i poprawę efektywności – to rynek wciąż postrzega podaż jako wrażliwą na wstrząsy. Niewielkie zakłócenie w łańcuchu dostaw – atak na infrastrukturę, nowe sankcje czy blokada szlaków żeglugowych – może błyskawicznie przekształcić „komfortową równowagę” w okres ograniczonej dostępności fizycznej ropy. To właśnie obawa przed takim scenariuszem utrzymuje w cenie premię za ryzyko geopolityczne, mimo że w ostatnich miesiącach realny wpływ konfliktów na fizyczne dostawy był mniejszy, niż sugerowały nagłówki.

Trzeci element układanki to związek między ropą a makroekonomią. W klasycznym ujęciu słabszy wzrost PKB oznacza niższy popyt na energię i niższe ceny surowców. Jednak globalna gospodarka 2023–2025 jest bardzo nierównomierna: gdy Europa i część krajów rozwiniętych zmagają się ze stagnacją, gospodarki rozwijające się – zwłaszcza w Azji i Afryce – notują wyższe tempo wzrostu, a właśnie tam rośnie zużycie ropy. Dane Energy Institute pokazują, że w 2024 r. popyt na ropę w OECD był praktycznie płaski, a cały wzrost – około 0,7 mln baryłek dziennie – wygenerowały rynki wschodzące, z najszybszym przyrostem w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Do tego dochodzą nowe źródła popytu pośredniego, takie jak centra danych i sztuczna inteligencja, które zwiększają ogólne zapotrzebowanie na energię i pośrednio wspierają konsumpcję paliw kopalnych – także ropy, choć głównym beneficjentem jest tu gaz i energia elektryczna.

Wreszcie, warto spojrzeć na obecne ceny ropy w szerszej perspektywie historycznej. Dane Energy Institute i Our World in Data pokazują, że w ujęciu realnym, po uwzględnieniu inflacji, dzisiejsze 60–70 dolarów za baryłkę mieści się w średnim zakresie dla ostatnich dwóch dekad, daleko od ekstremów kryzysu naftowego lat 70. czy pandemicznego załamania, ale też poniżej poziomów z lat 2011–2014, kiedy ropa regularnie kosztowała ponad 100 dolarów za baryłkę. Trudno więc mówić o „uporczywie wysokich” cenach; raczej o miękkim lądowaniu w rejonie, który jest akceptowalny dla producentów i nadal bolesny, ale znośny dla importerów.

Co z tego wszystkiego wynika dla perspektyw na najbliższe lata? IEA, Bank Światowy i większość ankietowanych przez Reutersa ekonomistów spodziewa się raczej dalszego ślizgania się cen w dół niż spektakularnego krachu: mediana prognoz dla Brent w 2025 r. to ok. 68 dolarów, w 2026 r. 60–62 dolary, z możliwymi krótkoterminowymi zjazdami w okolice 50 dolarów, jeśli nadpodaż okaże się większa niż dziś zakładamy. Jednocześnie OPEC+ pokazała, że jest gotowa stosunkowo szybko reagować na nadmierne spadki cen, ograniczając podaż, a wieloletnie niedoinwestowanie i geopolityka będą nadal ograniczać skalę potencjalnego tąpnięcia.

Innymi słowy, ropa naftowa w erze OZE funkcjonuje w nowej, bardziej złożonej równowadze. Popyt już nie rośnie tak szybko jak kiedyś, ale wciąż rośnie, szczególnie w sektorach trudnych do dekarbonizacji. Podaz jest wystarczająca, by zaspokoić zapotrzebowanie i zbudować pewien bufor nadwyżki do końca dekady, ale zarządzają nią aktywnie państwowe kartelowe struktury, a nie wyłącznie rynek. Inwestycje w nowe projekty wydobywcze są wystarczające, by uniknąć natychmiastowego szoku podażowego, ale zbyt niskie, by zapewnić całkowicie komfortową sytuację przez kolejne dekady bez wzrostu kosztów krańcowych. A energetyczna transformacja, choć szybko postępuje w elektroenergetyce i segmencie samochodów osobowych, dopiero zaczyna realnie podgryzać fundamenty popytu na ropę.

Dlatego ceny ropy nie chcą się załamać. W świecie, w którym globalna energetyka stoi jedną nogą w przyszłości opartej na OZE, a drugą wciąż głęboko w paliwach kopalnych, ropa staje się surowcem „wolniej schodzącym ze sceny” niż sugerowałaby retoryka polityczna. Dopóki lotnictwo, żegluga, petrochemia i znacząca część transportu ciężkiego nie znajdą tańszych, skalowalnych alternatyw, a kraje rozwijające się będą nadrabiać cywilizacyjne zapóźnienia, ropa pozostanie potrzebna – i to właśnie ta „uporczywa potrzebność” trzyma jej ceny znacznie powyżej poziomów, które wielu chciałoby widzieć w epoce zielonej transformacji.

Źródło: Jarosław Wasiński, MyBank.pl
Publikuj: Facebook Wykop Twitter
RSS - Wiadomości MyBank.pl Nasze kanały RSS

Towary - Najnowsze wiadomości i komentarze

Miedź bije rekordy — czy zapasów zaczyna brakować w erze zielonej energii?

2025-11-13 Analizy surowcowe MyBank.pl
Miedź, nazywana od lat „czerwonym metalem”, znów jest w centrum globalnego zainteresowania. Na moment pisania tego artykułu kontrakt trzymiesięczny na miedź na międzynarodowych giełdach metali jest notowany w okolicach 10 900–11 000 USD za tonę, co przy kursie dolara około 3,62–3,65 PLN oznacza mniej więcej 39–40 tys. zł za tonę, czyli około 39–40 zł za kilogram. To poziomy bardzo bliskie historycznym rekordom, jakie rynek obserwował pod koniec października, kiedy notowania chwilowo przekraczały 11 200 USD za tonę. Miedź faktycznie bije nowe rekordy cenowe i utrzymuje się w strefie, którą jeszcze kilka lat temu wielu analityków uważało za skrajnie wysoką.

Czy to bańka metali szlachetnych?

2025-10-21 Komentarz surowcowy XTB
Wtorkowy późno poranek przynosi sporą zmienność na rynku metali szlachetnych. Złoto jeszcze wczoraj kręciło się w okolicach historycznych szczytów, a dzisiaj zalicza nawet 2% cofnięcie. Jeszcze silniejsza korekta jest widoczna na rynku srebra, platyny czy palladu. Czy szturmowanie dealerów złota i srebra na ulicach całego świata zapoczątkowało sygnał pęknięcia bańki? Czy jest to jedynie korekta i przystanek przed kolejnymi jeszcze wyższymi szczytami? Czy na świecie jest spokojniej i złoto nie musi być już kupowane jako bezpieczna przystań?<br />

Wzrost akcyzy na alkohol. Rząd przyjął projekt Ministerstwa Finansów

2025-10-17 Materiał zewnętrzny
Podatek akcyzowy to nie tylko sucha liczba w budżecie państwa, ale realny czynnik kształtujący ceny na półkach sklepowych, rentowność firm i strukturę całej gospodarki. W obliczu zapowiedzianych na najbliższe lata podwyżek, zrozumienie mechanizmów akcyzy staje się kluczowe. Ministerstwo Finansów planuje jeszcze większe podwyżki, ale specjaliści mają obawy o ich skuteczność.

Złoto powyżej 4000 dolarów po raz pierwszy w historii – srebro goni do 50 USD

2025-10-08 Komentarz MyBank.pl
Złoto po raz pierwszy w historii przekroczyło dziś magiczną barierę 4 000 dolarów za uncję, osiągając poziom 4 036 dolarów w środę 8 października 2025 roku, co w przeliczeniu na polską walutę oznacza wartość około 14 770 złotych przy obecnym kursie dolara wynoszącym 3,66 złotego. Spektakularna hossa na rynku metali szlachetnych trwa nieprzerwanie od 22 sierpnia, kiedy uncja złota kosztowała nieco ponad 3 300 dolarów, co oznacza wzrost o ponad 20 procent w zaledwie sześć tygodni.

Jak efektywnie zadbać o porządek w ogrodzie? Praktyczny przewodnik

2025-09-24 Poradnik konsumenta
Zadbany ogród to wizytówka każdego gospodarza. Dlatego wielu ogrodników szuka w internecie porad, jak zadbać o porządek. Okazuje się, że przydatne mogą być niektóre narzędzia. Sprawdź, jakie w naszym artykule.

Nowoczesne systemy ERP dla MŚP – jak Systim wspiera firmy w zarządzaniu finansami i księgowością

2025-09-19 Poradnik przedsiębiorcy
Jeszcze dekadę temu systemy ERP – czyli zintegrowane narzędzia do zarządzania finansami, księgowością, kadrami i sprzedażą – były domeną dużych korporacji. Małe i średnie firmy często radziły sobie przy pomocy prostych programów do fakturowania, arkuszy kalkulacyjnych czy segregatorów pełnych papierowych dokumentów. Dziś ta sytuacja zmienia się w szybkim tempie. Coraz więcej polskich MŚP inwestuje w nowoczesne systemy ERP online, które porządkują procesy administracyjne i ułatwiają dostosowanie się do dynamicznych zmian w prawie.

Jak utrzymać czystość w pomieszczeniach biurowych?

2025-09-02 Poradnik przedsiębiorcy
W miejscu pracy spędzamy wiele godzin każdego dnia, dlatego tak ważne jest dbanie o porządek i czystość. To nie tylko kwestia estetyki, ale także kluczowy element zachowania higieny, wydajności pracy oraz dobrego samopoczucia pracowników. Jakie działania warto podjąć w pierwszej kolejności, aby skutecznie utrzymać czystość w biurze?

Inwestorzy wybierają platynę — 44 % w górę w zaledwie rok

2025-08-18 Komentarz surowcowy MyBank.pl
Platyna zaczęła dzisiejszą sesję w pobliżu 1 340 USD za uncję, po porannym handlu w widełkach około 1 334–1 356 USD. W relacji rocznej notowania pozostają wyraźnie wyżej niż dwanaście miesięcy temu, a w ujęciu od początku roku w pewnym momencie sięgały okolic 44 % zwyżki, zanim rynek wykonał korektę i zdławił część euforii. Z punktu widzenia inwestorów detalicznych i instytucjonalnych to wciąż jeden z najciekawszych metali szlachetnych w 2025 roku, bo łączy historyczne zastosowania w przemyśle samochodowym i jubilerskim z nowymi wektorami popytu w energetyce wodorowej.

Inwestowanie w metale szlachetne – złoto, srebro czy platyna?

2025-08-10 Materiał zewnętrzny
Inwestowanie w metale szlachetne od wieków stanowiło tzw. bezpieczną przystań dla kapitału, szczególnie w okresach niestabilności gospodarczej. Złoto, srebro i platyna to trzy najpopularniejsze metale, które przyciągają uwagę inwestorów ze względu na swoją wartość rynkową, historyczną stabilność i unikalne właściwości. Każdy z nich ma jednak inne zastosowania, czynniki wpływające na cenę oraz potencjał inwestycyjny.

Robusta vs arabica: która kawa bardziej odczuje powrót deszczy?

2025-07-30 Komentarze towarowe MyBank.pl
Rynek kawy wchodzi dziś w etap, w którym meteorologia znowu dyktuje reguły. Po miesiącach anomalii i niespodziewanych skoków cen inwestorzy zadają pytanie, które na pozór brzmi prosto, a w praktyce rozlewa się na cały łańcuch wartości: czy powrót deszczy bardziej odczuje robusta, czy arabica? Handlowcy, przetwórcy i palarnie odpowiadają niejednoznacznie, bo wpływ opadów zależy nie tylko od ich wielkości, lecz także od kalendarza wegetacji, fazy zbiorów, kondycji drzew oraz tego, w jakim momencie sezonu opady napotykają plantacje.