Data dodania: 2025-08-19 (09:56)
Bitcoin rozpoczął dzisiejszy handel w nastroju wyraźnej niepewności. W momencie przygotowywania tekstu notowany jest w okolicach 114 933 USD za sztukę, po sesji, w której zakres wahań wyniósł od około 114 600 do 116 997 USD. Dla rynku, który jeszcze niedawno egzekwował dynamiczne wybicia i nowe rekordy, to sygnał schłodzenia entuzjazmu i przejścia do fazy ostrożnego „ważenia ryzyka”. Inwestorzy starają się zrozumieć, czy słabnięcie apetytu na ryzyko to tylko chwilowy oddech po rajdzie, czy początek bardziej wymagającego etapu, który zakończy euforyczny rozdział tegorocznego cyklu.
W centrum uwagi znalazły się napływy i odpływy kapitału do funduszy ETF opartych na fizycznym Bitcoinie. Po tygodniach niemal jednostajnych dopływów, wspierających budowę pozycji przez inwestorów instytucjonalnych i detalicznych w kanałach regulowanych, kilka ostatnich sesji przyniosło zmianę wektorów. ETFy spot na Bitcoina zaczęły raportować netto odpływy, co w języku rynku oznacza wyraźną „pauzę” w instytucjonalnych zakupach. Nie chodzi jeszcze o exodus, ale o wyczuwalny zwrot nastroju, który w połączeniu z technicznym obrazem wykresu stał się pretekstem do realizacji zysków.
Sama zmiana strumienia w funduszach to nie tylko wskaźnik popyt–podaż. To również sygnał, że część uczestników przestała widzieć natychmiastową przewagę ryzyka nad potencjalnym zyskiem. W praktyce odpływy z ETF-ów bywają narzędziem zarządzania ekspozycją: rebalans, hedging, zamykanie części pozycji po wybiciu — a niekiedy zwykły „take profit” po osiągnięciu celów. Efekt cenowy nie jest mechaniczny ani natychmiastowy, ale gdy nałoży się na niego słabnący sentyment makro i rosnący dolar, presja sprzedażowa staje się widoczna. Inwestorzy, którzy jeszcze tydzień temu kupowali siłę, dziś częściej czekają na potwierdzenie kierunku lub na bardziej atrakcyjne poziomy.
W tle działa kontekst makroekonomiczny. Oczekiwania co do zmiany stóp procentowych w największych gospodarkach falują wraz z kolejnymi publikacjami inflacyjnymi i sygnałami z rynku pracy. Nawet niewielka rewizja ścieżki stóp potrafi podnieść rentowności obligacji i umocnić dolara, co uderza w aktywa ryzykowne — od spółek wzrostowych, przez metale przemysłowe, aż po kryptowaluty. Gdy rośnie koszt pieniądza i dolar zyskuje, część portfeli ogranicza ekspozycję na instrumenty o wysokiej zmienności, a Bitcoin nie jest tu wyjątkiem. Ta wrażliwość na czynniki makro nie jest nowa, ale staje się bardziej wyrazista w środowisku, w którym po latach ultrałagodnej polityki pieniężnej rynek uczy się żyć w warunkach „droższego kapitału”.
Istotne jest, że odpływy z ETF-ów nie rozkładają się równomiernie na wszystkie produkty. Silniejsze zmiany widać zwykle w funduszach o największych, „modowych” napływach z okresu dynamicznego wzrostu, słabsze — w pojazdach preferowanych przez inwestorów długoterminowych o bardziej stabilnym profilu. To podpowiada, że mamy do czynienia raczej z taktyczną korektą niż systemowym odwróceniem trendu. Z rynkowego punktu widzenia równie ważne jak sama zmiana kierunku przepływów jest też tempo i długość trwania ruchu. Kilka dni odpływów po serii rekordowych napływów nie musi oznaczać niczego więcej niż „oddech”. Kilka tygodni — to już inna opowieść.
Wykres sugeruje, że Bitcoin wchodzi w fazę, w której inwestorzy będą testować lokalne punkty równowagi. Po świeżych maksimach i krótkich, dynamicznych cofnięciach, rynek zwykle buduje strefę konsolidacji, w której ścierają się scenariusze: „kupić dołek” kontra „sprzedać siłę”. Dla części uczestników kluczowa staje się obrona stref wsparcia w rejonie ostatnich dołków intraday, podczas gdy druga strona patrzy na opory zbudowane w pobliżu psychologicznych barier i wierzchołków z poprzednich sesji. Zmienność pozostała podwyższona, a to oznacza szersze świece na wykresie i większe ryzyko fałszywych wybić, które karzą nadmierną pewność siebie.
Nie można pominąć perspektywy instrumentów pochodnych. Wzmożone ruchy w ETF-ach często idą w parze z szybkim przemeblowaniem pozycji na kontraktach terminowych i perpetualach. Gdy finansowanie pozycji długich zaczyna słabnąć, a otwarte pozycje maleją, to sygnał, że rynek przechodzi z fazy euforii do fazy kalkulacji. To nie negacja trendu, lecz jego naturalny etap: uczestnicy zamykają część zyskownych transakcji, redukują dźwignię i przenoszą decyzje na poziom „sesja po sesji”. Gdy do tego dołożą się strefy „liquidation clusters” — miejsca, w których ewentualne przebicie poziomu wywołuje kaskadowe zlecenia zamknięcia pozycji — oscylacje potrafią być gwałtowne.
Na rynku pojawiają się też głosy, że odpływy z ETF-ów to element zdrowego procesu. Wskazuje się, że nośniki „papierowego” Bitcoina nie mogą stale zasysać podaży bez przerw na przetasowanie portfeli. Takie przerwy pozwalają przetestować jakość popytu „pod spodem” — ze strony inwestorów długoterminowych i uczestników on-chain. Dane z łańcucha bloków sugerują, że część długoterminowych posiadaczy pozostała nieczuła na krótkoterminowe wahania, a wolumen „starych” monet pozostaje względnie niski. Dla interpretatorów on-chain to sygnał, że rotuje głównie kapitał spekulacyjny i krótkoterminowy, podczas gdy najtwardsze jądro podaży jest zablokowane w „zimnych” portfelach.
Ta interpretacja nie wyklucza jednak ostrożności. Część analityków ostrzega, że płynność na rynku spot skurczyła się względem szczytu aktywności, a cienkie książki zleceń sprzyjają skokom ceny przy większych zleceniach. Spadek płynności oznacza, że ten sam impuls popytowy lub podażowy produkuje większy efekt cenowy. To dobra wiadomość dla trendowców, ale gorsza dla tych, którzy próbują „skalować” pozycje na wąskich pasmach zmienności. W takich warunkach dyscyplina zarządzania ryzykiem — rozmiar pozycji, zlecenia warunkowe, czas ekspozycji — staje się ważniejsza niż ulubiona średnia krocząca na wykresie.
Na poziomie narracyjnym rynek przeszedł krótką, lecz znaczącą transformację: od „ETF-y to nowa rzeka popytu” do „ETF-y mogą też czasem wysuszyć perspektywę”. Te dwa obrazy nie muszą się wykluczać. W długim terminie regulowane wehikuły inwestycyjne poszerzają bazę inwestorów i stabilizują popyt. W krótkim — podążają za tymi samymi emocjami, co reszta rynku. To właśnie krótkoterminowy sentyment decyduje dziś o tym, czy odpływy będą epizodem, czy staną się rozdziałem. Na razie dane rysują obraz miękkiego schodzenia z rozgrzanych poziomów aktywności, a nie gwałtownego odwrócenia strumieni.
Warto spojrzeć na świeże zachowanie korelacji. Bitcoin w ostatnich dniach poruszał się bardziej „rynkowo”, to znaczy reagował na wzmocnienia dolara i ruchy na rentownościach, ale równocześnie zachowywał część własnej dynamiki wynikającej z mikrostruktur — zlecenia dużych portfeli, rebalanse funduszy, zamykanie dźwigni. Ten hybrydowy reżim oznacza, że na krótkim horyzoncie względnie niewielka zmiana makro potrafi uruchomić duży, czysto techniczny efekt na wykresie BTC. W rezultacie jednego dnia dominuje makro, drugiego — mikro, a trzeciego oba czynniki wzmacniają się wzajemnie.
Historycznie okresy po silnych napływach do nowych produktów inwestycyjnych miewały „drugi akt” — fazę sprawdzania, gdzie tak naprawdę przebiega linia równowagi między popytem a podażą. To, co dzieje się obecnie, dobrze się w taką sekwencję wpisuje. Najpierw gwałtowna akumulacja, potem okres krótkiej euforii i nowego maksimum, a następnie korekcyjny powrót do poziomów, które pozwalają wyczyścić część spekulacyjnej piany. Jeśli ten schemat się utrzyma, rynek będzie szukał nowej podstawy w pobliżu ostatnich stref wsparcia i zbuduje „stopień”, z którego da się wykonać kolejny ruch. Niekoniecznie natychmiast, i niekoniecznie bez dodatkowych testów w dół.
W rozmowach z uczestnikami rynku powraca motyw „cierpliwości”. Inwestorzy, którzy budowali ekspozycję w ETF-ach z myślą o wieloletnim horyzoncie, wciąż postrzegają bieżące cofnięcia jako element naturalnego cyklu. Krótsze horyzonty — rachunki prop i traderzy detaliczni — wyraźniej reagują na sygnały techniczne i nagłówki. Pomiędzy tymi dwoma światami przepływa właśnie cena: na jednym brzegu jest narracja o adopcji instytucjonalnej, na drugim — rachunek zysków i strat zamykany każdego dnia. To napięcie nie zniknie, a jego rozładowanie najczęściej odbywa się przez czas i konsolidację.
Mimo ochłodzenia, obraz długoterminowy nie został naruszony przez kilka sesji odpływów. Ogólne ramy — halving wstecz, instytucjonalne wehikuły inwestycyjne, rosnące możliwości wykorzystania Bitcoina jako zabezpieczenia i aktywa bilansowego — pozostają w grze. W krótkim terminie kluczowe jest jednak, aby tempo odpływów z ETF-ów wyhamowało, a napływy wróciły przynajmniej do neutralnego poziomu. Jeśli strumienie ponownie zbilansują się w okolice zera, wiele dzisiejszych obaw może szybko wyparować. Jeżeli zaś odpływy się nasilą i potrwają dłużej, presja na test głębszych poziomów cenowych wzrośnie.
Rynek instrumentów pochodnych akompaniuje temu procesowi w przewidywalny sposób. Spadki finansowania długich pozycji, redukcja otwartych pozycji oraz schodzenie zmienności implikowanej sugerują, że uczestnicy ograniczają ryzyko i nie są skłonni płacić „premii za marzenie” o natychmiastowym wybiciu. To środowisko sprzyja budowie stabilnej bazy, ale nie premiuje desperackiego gonienia ruchu. W praktyce bardziej opłaca się obecnie reagować na potwierdzone sygnały kontynuacji niż próbować wyprzedzać rynek na podstawie pojedynczych świec. Płynący z tego wniosek jest dość prozaiczny: czasem najlepszą decyzją jest brak decyzji.
Co może odwrócić obraz? Najszybszym katalizatorem byłyby dane pokazujące powrót napływów do ETF-ów i wzrost aktywności po stronie większych portfeli. Takie sygnały rynek „czyta” bardzo szybko, bo wprost przekładają się na realny popyt. Drugi możliwy impuls to makro: słabszy dolar, spadek rentowności i miękkie dane inflacyjne. Wreszcie trzecim jest technika: czyste wybicie ponad ostatnie opory, najlepiej na rozsądnym wolumenie, które wywoła „mechaniczne” dokupywanie przez tych, którzy czekają na potwierdzenie trendu. Każdy z tych scenariuszy jest osiągalny, ale każdy wymaga bodźca — rynek rzadko wchodzi w silne biegi bez paliwa.
Niezależnie od krótkoterminowych wahań, w zachowaniu ceny widać coś, co odróżnia obecny cykl od poprzednich. Strukturalna obecność kapitału instytucjonalnego — w tym w wehikułach ETF — tworzy „podłogę”, której w latach wcześniejszych po prostu nie było. Nie oznacza to, że spadki nie są możliwe ani że rynek nie potrafi ukarać nadmiernego optymizmu. Oznacza to, że „wielka zapaść” wymagałaby dziś sekwencji zdarzeń rzadko spotykanej: zdecydowanego odwrotu w przepływach, wyraźnie jastrzębiego makro i technicznego załamania, które złapałoby wielu uczestników po niewłaściwej stronie. Na ten moment rynek bardziej przypomina arytmię po sprincie niż atak serca.
Jeśli spojrzeć chłodno, obecny odcinek to ważny test dojrzałości. Po okresie entuzjazmu, w którym wszystko wyglądało prosto, przychodzi etap, w którym trzeba odrobić zadanie domowe: sprawdzić, gdzie leżą sensowne poziomy ryzyka, czy strumienie kapitału w ETF-ach wrócą do gry i czy makro pozwoli zbudować nowy impuls. Być może najtrafniejsze podsumowanie brzmi dziś: „rynek z euforii przeszedł w fazę rozliczeń”, a to, czy obawy inwestorów okażą się trwałe, zależy od kilku kolejnych tygodni danych i zachowań.
Na teraz fakty są takie: cena oscyluje wokół 115 tysięcy dolarów, zmienność pozostaje wyższa niż w „spokojnych” fazach hossy, a strumienie kapitału w ETF-ach przeszły z wyraźnego plusa w strefę neutralno-ujemną. Ta triada buduje narrację ostrożnego optymizmu dla tych, którzy wierzą w długoterminowy popyt, i usprawiedliwia selektywne redukcje tam, gdzie cele krótkoterminowe zostały zrealizowane. Odpływy z ETF-ów nie są wyrokiem na rynek, ale są ostrzeżeniem, że łatwy etap może być za nami. Jak zwykle w takich momentach, to nie jeden nagłówek, lecz sekwencja decyzji i danych napisze dalszy ciąg.
Sama zmiana strumienia w funduszach to nie tylko wskaźnik popyt–podaż. To również sygnał, że część uczestników przestała widzieć natychmiastową przewagę ryzyka nad potencjalnym zyskiem. W praktyce odpływy z ETF-ów bywają narzędziem zarządzania ekspozycją: rebalans, hedging, zamykanie części pozycji po wybiciu — a niekiedy zwykły „take profit” po osiągnięciu celów. Efekt cenowy nie jest mechaniczny ani natychmiastowy, ale gdy nałoży się na niego słabnący sentyment makro i rosnący dolar, presja sprzedażowa staje się widoczna. Inwestorzy, którzy jeszcze tydzień temu kupowali siłę, dziś częściej czekają na potwierdzenie kierunku lub na bardziej atrakcyjne poziomy.
W tle działa kontekst makroekonomiczny. Oczekiwania co do zmiany stóp procentowych w największych gospodarkach falują wraz z kolejnymi publikacjami inflacyjnymi i sygnałami z rynku pracy. Nawet niewielka rewizja ścieżki stóp potrafi podnieść rentowności obligacji i umocnić dolara, co uderza w aktywa ryzykowne — od spółek wzrostowych, przez metale przemysłowe, aż po kryptowaluty. Gdy rośnie koszt pieniądza i dolar zyskuje, część portfeli ogranicza ekspozycję na instrumenty o wysokiej zmienności, a Bitcoin nie jest tu wyjątkiem. Ta wrażliwość na czynniki makro nie jest nowa, ale staje się bardziej wyrazista w środowisku, w którym po latach ultrałagodnej polityki pieniężnej rynek uczy się żyć w warunkach „droższego kapitału”.
Istotne jest, że odpływy z ETF-ów nie rozkładają się równomiernie na wszystkie produkty. Silniejsze zmiany widać zwykle w funduszach o największych, „modowych” napływach z okresu dynamicznego wzrostu, słabsze — w pojazdach preferowanych przez inwestorów długoterminowych o bardziej stabilnym profilu. To podpowiada, że mamy do czynienia raczej z taktyczną korektą niż systemowym odwróceniem trendu. Z rynkowego punktu widzenia równie ważne jak sama zmiana kierunku przepływów jest też tempo i długość trwania ruchu. Kilka dni odpływów po serii rekordowych napływów nie musi oznaczać niczego więcej niż „oddech”. Kilka tygodni — to już inna opowieść.
Wykres sugeruje, że Bitcoin wchodzi w fazę, w której inwestorzy będą testować lokalne punkty równowagi. Po świeżych maksimach i krótkich, dynamicznych cofnięciach, rynek zwykle buduje strefę konsolidacji, w której ścierają się scenariusze: „kupić dołek” kontra „sprzedać siłę”. Dla części uczestników kluczowa staje się obrona stref wsparcia w rejonie ostatnich dołków intraday, podczas gdy druga strona patrzy na opory zbudowane w pobliżu psychologicznych barier i wierzchołków z poprzednich sesji. Zmienność pozostała podwyższona, a to oznacza szersze świece na wykresie i większe ryzyko fałszywych wybić, które karzą nadmierną pewność siebie.
Nie można pominąć perspektywy instrumentów pochodnych. Wzmożone ruchy w ETF-ach często idą w parze z szybkim przemeblowaniem pozycji na kontraktach terminowych i perpetualach. Gdy finansowanie pozycji długich zaczyna słabnąć, a otwarte pozycje maleją, to sygnał, że rynek przechodzi z fazy euforii do fazy kalkulacji. To nie negacja trendu, lecz jego naturalny etap: uczestnicy zamykają część zyskownych transakcji, redukują dźwignię i przenoszą decyzje na poziom „sesja po sesji”. Gdy do tego dołożą się strefy „liquidation clusters” — miejsca, w których ewentualne przebicie poziomu wywołuje kaskadowe zlecenia zamknięcia pozycji — oscylacje potrafią być gwałtowne.
Na rynku pojawiają się też głosy, że odpływy z ETF-ów to element zdrowego procesu. Wskazuje się, że nośniki „papierowego” Bitcoina nie mogą stale zasysać podaży bez przerw na przetasowanie portfeli. Takie przerwy pozwalają przetestować jakość popytu „pod spodem” — ze strony inwestorów długoterminowych i uczestników on-chain. Dane z łańcucha bloków sugerują, że część długoterminowych posiadaczy pozostała nieczuła na krótkoterminowe wahania, a wolumen „starych” monet pozostaje względnie niski. Dla interpretatorów on-chain to sygnał, że rotuje głównie kapitał spekulacyjny i krótkoterminowy, podczas gdy najtwardsze jądro podaży jest zablokowane w „zimnych” portfelach.
Ta interpretacja nie wyklucza jednak ostrożności. Część analityków ostrzega, że płynność na rynku spot skurczyła się względem szczytu aktywności, a cienkie książki zleceń sprzyjają skokom ceny przy większych zleceniach. Spadek płynności oznacza, że ten sam impuls popytowy lub podażowy produkuje większy efekt cenowy. To dobra wiadomość dla trendowców, ale gorsza dla tych, którzy próbują „skalować” pozycje na wąskich pasmach zmienności. W takich warunkach dyscyplina zarządzania ryzykiem — rozmiar pozycji, zlecenia warunkowe, czas ekspozycji — staje się ważniejsza niż ulubiona średnia krocząca na wykresie.
Na poziomie narracyjnym rynek przeszedł krótką, lecz znaczącą transformację: od „ETF-y to nowa rzeka popytu” do „ETF-y mogą też czasem wysuszyć perspektywę”. Te dwa obrazy nie muszą się wykluczać. W długim terminie regulowane wehikuły inwestycyjne poszerzają bazę inwestorów i stabilizują popyt. W krótkim — podążają za tymi samymi emocjami, co reszta rynku. To właśnie krótkoterminowy sentyment decyduje dziś o tym, czy odpływy będą epizodem, czy staną się rozdziałem. Na razie dane rysują obraz miękkiego schodzenia z rozgrzanych poziomów aktywności, a nie gwałtownego odwrócenia strumieni.
Warto spojrzeć na świeże zachowanie korelacji. Bitcoin w ostatnich dniach poruszał się bardziej „rynkowo”, to znaczy reagował na wzmocnienia dolara i ruchy na rentownościach, ale równocześnie zachowywał część własnej dynamiki wynikającej z mikrostruktur — zlecenia dużych portfeli, rebalanse funduszy, zamykanie dźwigni. Ten hybrydowy reżim oznacza, że na krótkim horyzoncie względnie niewielka zmiana makro potrafi uruchomić duży, czysto techniczny efekt na wykresie BTC. W rezultacie jednego dnia dominuje makro, drugiego — mikro, a trzeciego oba czynniki wzmacniają się wzajemnie.
Historycznie okresy po silnych napływach do nowych produktów inwestycyjnych miewały „drugi akt” — fazę sprawdzania, gdzie tak naprawdę przebiega linia równowagi między popytem a podażą. To, co dzieje się obecnie, dobrze się w taką sekwencję wpisuje. Najpierw gwałtowna akumulacja, potem okres krótkiej euforii i nowego maksimum, a następnie korekcyjny powrót do poziomów, które pozwalają wyczyścić część spekulacyjnej piany. Jeśli ten schemat się utrzyma, rynek będzie szukał nowej podstawy w pobliżu ostatnich stref wsparcia i zbuduje „stopień”, z którego da się wykonać kolejny ruch. Niekoniecznie natychmiast, i niekoniecznie bez dodatkowych testów w dół.
W rozmowach z uczestnikami rynku powraca motyw „cierpliwości”. Inwestorzy, którzy budowali ekspozycję w ETF-ach z myślą o wieloletnim horyzoncie, wciąż postrzegają bieżące cofnięcia jako element naturalnego cyklu. Krótsze horyzonty — rachunki prop i traderzy detaliczni — wyraźniej reagują na sygnały techniczne i nagłówki. Pomiędzy tymi dwoma światami przepływa właśnie cena: na jednym brzegu jest narracja o adopcji instytucjonalnej, na drugim — rachunek zysków i strat zamykany każdego dnia. To napięcie nie zniknie, a jego rozładowanie najczęściej odbywa się przez czas i konsolidację.
Mimo ochłodzenia, obraz długoterminowy nie został naruszony przez kilka sesji odpływów. Ogólne ramy — halving wstecz, instytucjonalne wehikuły inwestycyjne, rosnące możliwości wykorzystania Bitcoina jako zabezpieczenia i aktywa bilansowego — pozostają w grze. W krótkim terminie kluczowe jest jednak, aby tempo odpływów z ETF-ów wyhamowało, a napływy wróciły przynajmniej do neutralnego poziomu. Jeśli strumienie ponownie zbilansują się w okolice zera, wiele dzisiejszych obaw może szybko wyparować. Jeżeli zaś odpływy się nasilą i potrwają dłużej, presja na test głębszych poziomów cenowych wzrośnie.
Rynek instrumentów pochodnych akompaniuje temu procesowi w przewidywalny sposób. Spadki finansowania długich pozycji, redukcja otwartych pozycji oraz schodzenie zmienności implikowanej sugerują, że uczestnicy ograniczają ryzyko i nie są skłonni płacić „premii za marzenie” o natychmiastowym wybiciu. To środowisko sprzyja budowie stabilnej bazy, ale nie premiuje desperackiego gonienia ruchu. W praktyce bardziej opłaca się obecnie reagować na potwierdzone sygnały kontynuacji niż próbować wyprzedzać rynek na podstawie pojedynczych świec. Płynący z tego wniosek jest dość prozaiczny: czasem najlepszą decyzją jest brak decyzji.
Co może odwrócić obraz? Najszybszym katalizatorem byłyby dane pokazujące powrót napływów do ETF-ów i wzrost aktywności po stronie większych portfeli. Takie sygnały rynek „czyta” bardzo szybko, bo wprost przekładają się na realny popyt. Drugi możliwy impuls to makro: słabszy dolar, spadek rentowności i miękkie dane inflacyjne. Wreszcie trzecim jest technika: czyste wybicie ponad ostatnie opory, najlepiej na rozsądnym wolumenie, które wywoła „mechaniczne” dokupywanie przez tych, którzy czekają na potwierdzenie trendu. Każdy z tych scenariuszy jest osiągalny, ale każdy wymaga bodźca — rynek rzadko wchodzi w silne biegi bez paliwa.
Niezależnie od krótkoterminowych wahań, w zachowaniu ceny widać coś, co odróżnia obecny cykl od poprzednich. Strukturalna obecność kapitału instytucjonalnego — w tym w wehikułach ETF — tworzy „podłogę”, której w latach wcześniejszych po prostu nie było. Nie oznacza to, że spadki nie są możliwe ani że rynek nie potrafi ukarać nadmiernego optymizmu. Oznacza to, że „wielka zapaść” wymagałaby dziś sekwencji zdarzeń rzadko spotykanej: zdecydowanego odwrotu w przepływach, wyraźnie jastrzębiego makro i technicznego załamania, które złapałoby wielu uczestników po niewłaściwej stronie. Na ten moment rynek bardziej przypomina arytmię po sprincie niż atak serca.
Jeśli spojrzeć chłodno, obecny odcinek to ważny test dojrzałości. Po okresie entuzjazmu, w którym wszystko wyglądało prosto, przychodzi etap, w którym trzeba odrobić zadanie domowe: sprawdzić, gdzie leżą sensowne poziomy ryzyka, czy strumienie kapitału w ETF-ach wrócą do gry i czy makro pozwoli zbudować nowy impuls. Być może najtrafniejsze podsumowanie brzmi dziś: „rynek z euforii przeszedł w fazę rozliczeń”, a to, czy obawy inwestorów okażą się trwałe, zależy od kilku kolejnych tygodni danych i zachowań.
Na teraz fakty są takie: cena oscyluje wokół 115 tysięcy dolarów, zmienność pozostaje wyższa niż w „spokojnych” fazach hossy, a strumienie kapitału w ETF-ach przeszły z wyraźnego plusa w strefę neutralno-ujemną. Ta triada buduje narrację ostrożnego optymizmu dla tych, którzy wierzą w długoterminowy popyt, i usprawiedliwia selektywne redukcje tam, gdzie cele krótkoterminowe zostały zrealizowane. Odpływy z ETF-ów nie są wyrokiem na rynek, ale są ostrzeżeniem, że łatwy etap może być za nami. Jak zwykle w takich momentach, to nie jeden nagłówek, lecz sekwencja decyzji i danych napisze dalszy ciąg.
Źródło: Jarosław Wasiński, MyBank.pl
Kryptowaluty - Najnowsze wiadomości i komentarze
Rewolucja w dziedzinie portfeli mobilnych: jak kryptowaluty i DeFi zmieniają globalną finansowość
2025-10-27 Wiadomości rynkoweŚwiat finansów przechodzi obecnie fundamentalną transformację, napędzaną pojawieniem się kryptowalut i technologii blockchain. Ta innowacja zapowiada się na przełom, który zburzy dotychczasowe struktury tradycyjnych finansów (TradFi), oferując zdecentralizowaną, przejrzystą i znacznie bardziej wydajną alternatywę. Ruch ten, znany jako zdecentralizowane finanse (DeFi), daje osobom fizycznym bezpośrednią kontrolę nad ich aktywami, omijając kosztownych i powolnych pośredników, takich jak banki i brokerzy.
Jak regulatorzy postrzegają self-custody, zdecentralizowane finanse i emisję tokenów w 2025 roku
2025-10-26 Materiał zewnętrznyPodstawowa zasada kryptowalut — „nie twoje klucze, nie twoje monety” — wchodzi w kolizję z nową falą globalnych regulacji. Regulatorzy w USA, Unii Europejskiej i Azji przestali próbować zakazywać self-custody czy DeFi. Zamiast tego, próbują je zdefiniować i ustrukturyzować. Po latach strachu i chaotycznych działań, 2025 przynosi zmianę tonu — z „zatrzymać to” na „uporządkujmy to”. Krypto nie jest już postrzegane jako zagrożenie dla stabilności finansowej, lecz jako system wymagający ram prawnych.
Prognoza Ethereum: Co czeka rynek do końca 2025 roku?
2025-10-21 Krypto puls rynku MyBank.plEthereum, będące drugą co do wielkości kryptowalutą na świecie, przechodzi przez okres zwiększonej zmienności w październiku 2025 roku. Aktualny kurs ETH wynosi 3 896 USD (około 14 205 PLN), co oznacza spadek o ponad 21% od historycznego maksimum ustanowionego w sierpniu tego roku. Kapitalizacja rynkowa Ethereum wynosi obecnie 469,30 miliardów USD przy wolumenie handlu na poziomie 38,02 miliarda USD w ciągu ostatnich 24 godzin.
Rynek krypto konsoliduje – BTC i ETH tracą, inwestorzy wyczekują sygnałów
2025-10-14 Krypto puls rynku MyBank.plWtorek, 14 października to kolejny niespokojny dzień na światowym rynku kryptowalut, na którym dominują dynamiczne zmiany notowań, mieszane nastroje i wyraźnie widoczne echa ostatnich, przełomowych wiadomości gospodarczych. Bitcoin (BTC) kosztuje obecnie około 412 951 zł oraz 111 956 USD, notując w ostatniej dobie spadek o niemal 3%, a jego wycena w złotych cofnęła się o ponad 12 tys. zł do poziomu sprzed tygodnia. Na tym tle indeks strachu i chciwości wskazuje 38/100, czyli przewagę strachu. Kapitalizacja Bitcoina przekracza 2,2 bln USD, a wolumen obrotu sięga 76 mld USD w ostatnich 24 godzinach
Flash Crash Litecoina na Binance: Kurs LTC/USDC spadł do 52 dolarów
2025-10-10 Krypto puls rynku MyBank.plPara handlowa LTC/USDC na giełdzie Binance doświadczyła około godz. 23:20 dramatycznego flash crash, w którym kurs Litecoina spadł do zaledwie 52 dolarów. Obecny kurs wynosi 98,53 USDC, co oznacza spadek o 20,72 dolara (-17,38%) w porównaniu do wczorajszej sesji.
Litecoin wraca do gry: dynamiczny rajd na rynku LTC, ETF na horyzoncie
2025-10-10 Krypto puls rynku MyBank.plAktualna cena Litecoin wynosi $133.13 USD, a na wielu giełdach notowania oscylują dziś od $130 do $136 w ciągu dnia. Na tle uspokojonej sytuacji na rynku Bitcoina oraz Ethereum, LTC wyróżnił się kilkuprocentowym wzrostem na przestrzeni ostatnich 48 godzin, notując dwucyfrowe odbicie i wyraźnie wyprzedzając czołowe “blue-chip” kryptowaluty pod względem dynamiki. To rezultat zarówno charakterystycznego dla jesieni rajdu altcoinów, jak i narastającego optymizmu wokół spodziewanego uruchomienia funduszu ETF opartego na Litecoinie.
BTC po 122 000 USD, ETH przy 16 000 zł. Co dalej z kryptowalutami po rekordowym szczycie?
2025-10-09 Krypto puls rynku MyBank.plBitcoin, najważniejsza i najstarsza kryptowaluta na świecie, kontynuuje dziś zmienny okres notowań, odzwierciedlając nie tylko technologiczne i giełdowe trendy, ale także globalne napięcia gospodarczo-polityczne. Na godzinę 13:30 kurs BTC do dolara amerykańskiego wynosi około 122 000 USD, co przekłada się na 446 000 zł w bezpośrednim przeliczeniu na polską walutę. W ujęciu dobowym notowania Bitcoina spadły o ok. 1%, ale w perspektywie tygodnia utrzymuje się powyżej ważnej bariery 120 000 USD, co niezmiennie budzi emocje zarówno inwestorów, jak i analityków.
Ethereum traci 5 procent w środę, Bitcoin spada do 121 tysięcy dolarów
2025-10-08 Krypto puls rynku MyBank.plBitcoin notuje dziś wyraźną korektę po wczorajszych rekordowych poziomach, tracąc 2,61 procent wartości i osuwając się do poziomu 121 518 dolarów amerykańskich, co w przeliczeniu na polski złoty oznacza wartość około 443 tysięcy złotych. Największa kryptowaluta świata odnotowała spadek z wtorkowego szczytu wynoszącego 124 773 dolary, co stanowi pierwszą poważniejszą korektę po imponującym rajdzie wzrostowym, który przyniósł prawie dziewięć procent zysków w ciągu minionych siedmiu dni.
BTC blisko szczytów, ethereum stabilne, ripple skokowe. Co dalej z kryptowalutami?
2025-10-07 Krypto puls rynku MyBank.plWe wtorek rano BTC jest notowany około 123 992 USD, co przy kursie USD/PLN ~3,632 daje ~450 340 PLN za 1 BTC; ETH jest notowane około 4 674,86 USD (~16 979 PLN); XRP jest notowane około 2,97 USD (~10,79 PLN). Te poziomy dobrze oddają układ sił — popyt wciąż przeważa, ale rynek preferuje krótkie sekwencje pauzy po każdym wybiciu, zamiast jednego, nieprzerwanego marszu.
BTC około 430 tys. zł, ETH blisko 16 tys. — co dalej z rynkiem kryptowalut w Polsce
2025-10-02 Krypto puls rynku MyBank.plPo czwartkowym poranku, tuż po godzinie 11:00 czasu polskiego, rynek kryptowalut zachowuje względną równowagę, a notowania największych tokenów rosną umiarkowanie w ślad za poprawą nastrojów na rynkach ryzyka i miększym tonem dolara. W centrum uwagi pozostaje oczywiście bitcoin oraz ethereum, ale część kapitału przenosi się dziś także w kierunku litecoina, rippla i projektów infrastrukturalnych, co widać w dziennych stopach zwrotu.