Dane z rynku nieruchomości znowu rozczarowały, mimo iż oczekiwania były bardzo umiarkowane. Liczba nowych budów obniżyła się w grudniu aż o 14,2% w relacji do listopada i wyniosła zaledwie 1006 tys. (wielkość annualizowana). Liczba pozwoleń na budowę obniżyła się w nieco mniejszej skali, jednak i w tym przypadku była to wielkość znacznie niższa niż oczekiwał rynek. W całym 2007 roku liczba budów nowych domów była mniejsza o 25% w relacji do 2006 roku i była jednocześnie najniższa od 1980 roku. Negatywną wymowę miały również wyniki banku Merrill Lynch, który po odpisaniu 11,5 mld USD poniósł w ostatnim kwartale 2007 roku stratę bliską 10 mld USD. Co prawda (nowy) prezes John Thain zapewnia, że sytuacja płynnościowa banku nie jest zagrożona, jednak dane i tak są znacząco gorsze od oczekiwań rynku i rodzą pytania co do bilansów innych instytucji finansowych. Wreszcie bardzo złe wrażenie zrobił wskaźnik aktywności w rejonie Filadelfii, który obniżył się do –20,9 pkt. i skutecznie usuwając chwilowe dobre wrażenie jakie zrobiły lepsze tygodniowe dane o nowych bezrobotnych (spadek do 301 tys., ponad 30 tys. mniej niż oczekiwał rynek). Dane te, choć rzeczywiście dobre, należą do kategorii bardzo zmiennych, także takie jednorazowe odchylenie z pewnością nie może jeszcze świadczyć o odwróceniu tendencji na rynku pracy, zwłaszcza kiedy kolejne spółki informują o planowanych cięciach w zatrudnieniu.

Dziś najważniejsze dla rynku będą dane o nastrojach konsumenckich w USA, które odzwierciedla indeks sporządzany przez Uniwersytet w Michigan. Rynek oczekuje, że w styczniu wskaźnik nastrojów obniży się o 0,5 pkt. do 75 pkt.

W Polsce podane będą dane dotyczące produkcji przemysłowej i cen producenta. Oczekujemy, iż w grudniu produkcja przemysłowa zwiększyła się o 7-7,5% w skali roku, zaś ceny producenta wzrosły o 2,9% r/r.

Waluty – Układ sił faworyzuje jena

Czwartek na międzynarodowym foreksie potwierdził, iż prawdopodobnie mamy do czynienia z większym odwróceniem w relacjach euro-dolar. Ani słabsze dane makroekonomiczne z USA ani silne ostatecznie spadki na Wall Street nie były w stanie doprowadzić do choćby umiarkowanego wzrostu – przez większość dnia kurs EURUSD oscylował wokół 1,4650, choć należy dodać, że gdyby nie wspomniane czynniki fundamentalne prawdopodobnie udałby się atak na poziom 1,46. Tak czy owak po nieudanej próbie pokonania maksimum z końcówki listopada euro jest w odwrocie i wydaje się, że minimalny zasięg tego ruchu to powrót w okolice 1,4350.

Zmiany sytuacji na EURUSD to słabość euro niż siła dolara, o czym świadczyły notowania innych par walutowych z udziałem dolara. Spadki na giełdach sprawiają, że najbardziej zyskuje jen, w mniejszy stopniu frank szwajcarski, a także tym razem funt. Kurs USDJPY obniżył się wczoraj z 107,70 do 106,75, co wydaje się i tak ruchem ograniczonym biorąc pod uwagę 3% spadek indeksu S&P500. USDCHF obniża się do 1,10, zaś GBPUSD notuje wzrost aż w okolice 1,9790, jednak dzień kończy niewiele powyżej 1,97. Spadek EURUSD może osłabić dynamikę spadku USDJPY, jednak wydaje się, iż w obecnej sytuacji podstawowym scenariuszem jest nadal spadek w rejony 102, przy czym najbliższe wsparcie to poziom 106.

Dla złotego czwartek był trzecim dniem spadków wartości, choć ciągle mają one ograniczony zasięg. Wczoraj kurs USDPLN wzrósł z 2,4495 do 2,4605, zaś EURPLN na otwarciu kwotowany był po 3,5895, zaś na koniec dnia przekroczył poziom 3,60. Wobec zmiany układu sił na EURUSD, spadków na giełdach i umocnienia jena, deprecjacja złotego wydaje się zjawiskiem naturalnym i – biorąc pod uwagę zakończenie sesji w USA – podobnie powinno być dziś. Ciągle jednak nie ma powodów do obawy o paniczną wyprzedaż złotego.

Surowce – Znowu tracą przemysłowe

W czwartek na wartości traciły niemal wszystkie surowce, jednak spadki w największym stopniu dotknęły metale przemysłowe, a odpowiedzialne są tu słabe dane (zwłaszcza z rynku nieruchomości) oraz spadki indeksów giełdowych, nie pomaga również spadek EURUSD. Ceny miedzi, która na początku roku zyskiwała wobec niskiego stanu zapasów oraz wzrostu wartości euro, wczoraj spadły o ponad 2% i ponownie tona kosztuje mniej niż 7000 USD. W podobnym tempie tracił nikiel i cynk, aluminium zostało przecenione o niecały procent. Sytuacja nie sprzyja również notowaniom ropy naftowej, która po lekkim odbiciu znów znalazła się – w przypadku gatunku Brent – poniżej poziomu 89 USD.

Ciągle relatywnie stabilne są ceny kruszców, srebro w zasadzie kosztuje tyle samo co dzień wcześniej, złoto traci, ale przecena zamyka się w jednym procencie i ciągle jesteśmy powyżej 875 USD. Na rynek metali szlachetnych oddziaływają teraz dwa przeciwstawne czynniki. Z jednej strony spadek EURUSD działa na ceny negatywnie, z drugiej spadki na giełdach wspierają te rynki jako formę alternatywnej inwestycji.

Źródło: Przemysław Kwiecień, X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.